Pomimo faktu, że S&F nie użyło pojęcia doktryny, to z całokształtu raportu można pokusić się wyciągnięcie najważniejszych cech z tej promowanej przez raport Armii Nowego Wzoru. I tak, opierając się o kształt modelu Armii Nowego Wzoru, a także założenia taktyczne opisane w ramach tzw. polskiej bitwy manewrowej można dojść do następujących wniosków:
- ANW byłaby armią nastawioną na głęboką defensywę (główna obrona lądowa dopiero w sercu państwa, obrona morska dopiero na wybrzeżu, obrona lotnicza dopiero w sercu państwa),
- doktryna prezentowana przez S&F zakłada w pierwszym etapie wojny dość statyczne czekanie trzonu sił własnych, aż przeciwnik podejdzie pod tzw. „strefę śmierci” i dopiero tam obrona ma podjąć działania w celu zatrzymania i rozbicia wrogiej armii, tezy o statyczności obrony (w I fazie) nie zmienia fakt, że plan S&F zakłada prowadzenie licznych „miniofensyw” czy też działań dywersyjno-partyzanckich w „strefie nękania”, bowiem w założeniu nie mają one prowadzić do uzyskania przełamania lub przejęcia inicjatywy w bitwie, a jedynie mają charakter opóźniający marsz przeciwnika i wyniszczający jego siły niczym „potykacze” do momentu gdy wejdzie on w strefę śmierci; ponadto dość statyczny charakter obrony wynikać będzie m.in. również z przywiązania własnych sił manewrowych (kawalerii pancernej) do stałych baz zaopatrzeniowych (bunkrów), rozmieszczonych w centrum kraju (a także do stolicy), tym samym armia obronna nie będzie elastycznie przemieszczać się i reagować na działania i kierunki prowadzenia ofensywy przez przeciwnika, a raczej czekać aż zajmie on połacie terenu na wschodzie kraju, być może rozproszy siły i podejdzie wystarczająco blisko pod Warszawę, dopiero wówczas, niejako w drugim etapie wojny – w czasie zakładanej bitwy obronnej na przedpolu stolicy – dopuszcza się wykonanie kontrofensyw na przeciwnika,
- obrona w założeniu ma mieć charakter organiczny, rozproszony, z dużą samodzielnością na najniższych szczeblach ugrupowań wojskowych, z potencjałem do skupienia sił i środków na głównym kierunku obronnym w momencie zmasowanego uderzenia przeciwnika.
Już tylko na podstawie powyższych założeń można wyciągnąć nasuwający się wniosek, że stricte defensywna doktryna obronna Polski byłaby odczytywana przez państwa regionu (Ukraina, państwa bałtyckie, Szwecja/Finlandia) jako brak ambicji do współdziałania z lokalnymi partnerami. Tym samym Armia Nowego Wzoru zmniejszyłaby potencjał Sił Zbrojnych RP jako narzędzia polityki zagranicznej. Głęboko defensywna i bierna postawa na Bałtyku (a także brak floty) zniechęcałaby Skandynawów do ewentualnego wsparcia i podjęcia wyzwania w zakresie neutralizowania Rosjan na Morzu Bałtyckim (czemu mieliby umierać za Polskę, która nie wystawiłaby choćby jednego porządnego okrętu?). Rezygnacja z sił powietrznodesantowych, oznaczałaby brak możliwości szybkiego przerzutu sił tak wewnątrz kraju jak i poza jego granice. Ograniczenie sił pancernych i zwiększenie ilości piechoty zmechanizowanej oznaczałoby ograniczenie potencjału ofensywnego, a więc zmniejszenie presji np. na Białoruś, w sytuacji w której z jej terytorium Rosjanie uderzyliby na państwa bałtyckie lub na Ukrainę. Ewentualna rezygnacja z rozbudowy lotnictwa, również dawałaby tego rodzaju sygnały.
Oczywiście w tym miejscu można podnieść, że w raporcie ANW założono wysłanie znacznych sił na Litwę. Jednak realizacja tegoż założenia, w obliczu powyższych faktów, byłaby dla potencjalnych sojuszników lub członków NATO wątpliwa. Nie wierzyliby w spełnienie tego rodzaju założeń również z tej przyczyny, że z punktu widzenia strategii i taktyki, byłoby to marnowaniem polskiego potencjału obronnego, o czym będzie szerzej w dalszej części opracowania.
Z punktu widzenia doktryny i ogólnych założeń politycznych oraz strategiczno-taktycznych, koncepcja prezentowana przez S&F nie różni się niczym od tej jaka była wyznawana i przyjmowana dotychczas przez elity polityczne i Siły Zbrojne RP. Polega na „przetrwaniu do pomocy NATO”.
Tymczasem zdaniem autora niniejszego opracowania nadszedł czas na prawdziwą rewolucję doktrynalną i rzeczywiste rozbicie starych map mentalnych (a nie betonowanie tych już istniejących, tylko innego rodzaju zaprawą). Polskie elity polityczne i wojskowe powinny myśleć o zapewnianiu bezpieczeństwa kraju i obywateli działając jeszcze poza granicami państwa. Musimy być mentalnie i fizycznie gotowi do użycia siły na terenie państw trzecich, po to by nie musieć później prowadzić wojny obronnej. Tak jak to robi choćby Izrael. Przygotowywanie się tylko i wyłącznie do wojny obronnej na terenie własnego kraju jest już samo w sobie intelektualną klęską naszych elit. Siły Zbrojne RP powinny cechować się uniwersalnym potencjałem umożliwiającym reakcję w różnego rodzaju scenariuszach, w tym zdolnością do operowania na wschód od granic Polski. Tak w zakresie „wypychania” politycznych wpływów rosyjskich, prowadzenia wojny informacyjnej, jak również prowadzenia rozpoznania a nawet przedsięwzięć militarnych (póki co mogłyby być one podjęte tylko w ramach i z pomocą NATO, ale żeby NATO działało w naszym interesie na wschodzie, to my – jako największy i najbardziej wysunięty na wschód członek – musimy mieć potencjał do realizowania własnych interesów).