Brak koncepcji bitwy powietrzno-lądowej

Jedną z największych bolączek raportu ANW jest w zasadzie brak opracowania koncepcji bitwy powietrzno-lądowej oraz powietrzno-morskiej dla Sił Zbrojnych RP. Co jest o tyle zastanawiające, że już od czasów II Wojny Światowej lotnictwo pełni wiodącą rolę we wsparciu operacji lądowych. Bez panowania w powietrzu lub choćby neutralizacji wrogiej dominacji na tej płaszczyźnie, siły lądowe skazane są na klęskę. Tym bardziej zastanawia brak planów w tym zakresie, a jedynie postawienie zdawkowych tez przez zespół S&F w napisanym raporcie. Spośród 343 stron raportu ANW, lotnictwu poświęcono całe 5 (pięć) stron (s. 216-222).

Mało tego, z przedstawionych pomysłów w raporcie ANW w zakresie obrony przeciwlotniczej można wyciągnąć wniosek, że autorzy wręcz są pogodzeni z oddaniem Rosjanom panowania w powietrzu – choć otwarcie tego nie przyznają. Z rozmieszczenia własnych sił obrony przeciwlotniczej wynika, że rosyjskie lotnictwo będzie mogło niemal swobodnie (choć na niskim pułapie) operować nie tylko nad Bałtykiem, ale i nad niemal połową Polski (część wschodnia). Co da Rosjanom możliwość oskrzydlania lotniczego polskich sił, a także całego państwa, a także atakowania wielu newralgicznych celów. Utrudni to również stronie polskiej obronę oraz możliwość przewidzenia kierunku ataku.

To co cieszy to fakt, że pomimo wieloletniego kwestionowania przez zespół S&F potrzeby zakupu systemów obrony przeciwlotniczej średniego zasięgu (program Wisła) w samym raporcie o ANW dostrzeżono wreszcie potrzebę jej posiadania. Jednak wciąż twórcy ANW zdają się nie dostrzegać, że wielowarstwowość  OPL nie polega tylko na zastosowaniu różnego rodzaju systemów naprowadzania i niszczenia celów (naprowadzanie radarowe, na wiązkę lasera, podczerwień, optyczne, systemy rakietowe lub lufowe), operujących na różnych zasięgach (średni, krótki, bardzo krótki) , ale również na odpowiednim rozmieszczeniu radarów oraz efektorów budując pewnego rodzaju głębię taktyczną. Jest to niezbędne z uwagi na ograniczenia horyzontu radarowego, co wynika z kulistości Ziemi. Innymi słowy, jeśli posadowimy cały system przeciwlotniczy rozmieszczony tuż przy ostatecznej linii obrony (np. wzdłuż Wisły, lub w tzw. „trójkącie strategiczny”), to dla wszystkich zamieszczonych tam radarów, martwa strefa niewidoczna dla radarów będzie określona w podobnej odległości. Tak więc lecący poniżej linii horyzontu samolot będzie mógł podejść na np. 60 km pod cel, odpalić rakiety lub naprowadzane na cel bomby i bezpiecznie wrócić do bazy. To w bardzo dużym stopniu uwrażliwi polskie wybrzeże jak również siły lądowe (zwłaszcza stacjonujące w „strefie nękania”) na atak z powietrza. Dlatego siły PLOT rozmieszcza się warstwami – również mając na uwadze przestrzeń. Jedną z najważniejszych kwestii w planowaniu obrony powietrznej jest to, by rozmieścić własne radary i efektory jak najbliżej atakującego wroga oraz jak najdalej od potencjalnych celów, które by obrał. Tak by możliwie jak najszybciej dostrzec atakującego przeciwnika (nawet na niskim pułapie). Dlatego właśnie – co do zasady – zaraz przy froncie i na froncie funkcjonują systemy bardzo bliskiego i bliskiego zasięgu. Droższe systemy PLOT średniego zasięgu przeważnie rozmieszcza się w głębi. Mając wysunięty do przodu front (np. obrona nieopodal granicy) można również rozmieścić radary bliżej pozycji wroga. Bez obawy, że zostaną zniszczone przez wrogie siły lądowe. Dzięki temu, obiekty nawet nisko lecące nad ziemią mogą zostać wykryte znacznie szybciej. A rozmieszczone w głębi terytorium systemy średniego zasięgu – w oparciu o dane przekazane z radarów znad granicy – mogą razić pociski rakietowe i statki powietrzne lecące w dużej odległości od samej wyrzutni PLOT. (Dlatego tak istotnym jest wysunięcie radaru i obrony PLOT daleko od np. bronionego wybrzeża – by stworzyć głębie – do czego nadają się idealnie pływające A2AD w postaci fregat).

Bez wielowarstwowego rozmieszczenia OPL, Federacja Rosyjska w starciu z Armią Nowego Wzoru  miałaby miażdżącą przewagę powietrzną i możliwość uderzeń z powietrzna niemal na dowolny punkt na wschód od Wisły. O ile ANW zakłada mobilną i poruszającą się w ślad za np. czołgami obronę plot głównych związków taktycznych, o tyle kompletnie bez wsparcia przeciwlotniczego zostałoby wysunięte z przodu WOT czy spieszone brygady powietrzno-desantowe. Rosjanie mogliby ponadto bez problemu bombardować sobie dowolne obiekty infrastrukturalne i przemysłowe na wschodzie Polski. Mało tego, rosyjskie lotnictwo mogłoby próbować uderzeń nawet na bronione przez polską obronę powietrzną cele (z uwagi na wskazany powyżej brak głębi).

Największym jednak mankamentem braku głębi obrony przeciwlotniczej jest jej brak wsparcia dla polskiego lotnictwa nad połową polskiego terytorium. Przy zastosowaniu koncepcji ANW, Rosjanie mieliby w powietrzu ogromną przewagę. Tymczasem Polska byłaby w stanie uzyskać przewagę nad własną przestrzenią powietrzną, ale tylko w sytuacji silnej obrony PLOT z lądu współdziałającej z mniej licznym lotnictwem. Tam gdzie nie będzie „sięgać” obrona PLOT, tam polskie lotnictwo nie ma szans przeciwdziałania.  Zwłaszcza, że posuwającym się do przodu rosyjskim zagonom pancerno-zmechanizowanym będzie z pewnością towarzyszyła silna obrona przeciwlotnicza. W konsekwencji, jeśli Rosjanie wejdą np. na 70 km w głąb Polski, to ich systemy obrony powietrznej stworzą „parasol” nie tylko nad zajmowanym terytorium, ale i jeszcze nad częścią Polski, która będzie broniona przez Polaków. W efekcie, polskie lotnictwo będzie miało bardzo małe pole manewru w zakresie wspierania własnych sił lądowych oraz walki powietrznej z lotnictwem rosyjskim. Pomysł S&F na polską bitwę manewrową – a konkretnie rozmieszczenie OPL w głębi kraju – w zasadzie minimalizuje możliwości manewru dla polskiego lotnictwa.

Tymczasem planowana do zakupienia ilość Patriotów, jak również systemu NAREW daje podstawę do tego, by niemal całkowicie wypchnąć wrogie lotnictwo z polskiej strefy powietrznej. Zwłaszcza, gdyby Patrioty i Narew operowały w jednym systemie tak z radarami naziemnymi, jak i AWACS-ami oraz F-35, które byłyby trudno-wykrywalne dla wrogich radarów naziemnych i niezwykle trudne do namierzenia przez rosyjskie myśliwce (nie posiadające nowoczesnych radarów AESA). Łącząc wszystko w jeden system (który zakupiliśmy wraz z Patriotami – IBCS), Polskie lotnictwo wraz OPL mogłoby uzyskać przewagę w powietrzu nad Polską nie dzięki przewadze liczebnej, ale jakościowej. F-35 jest stworzony do wojny elektronicznej i zagłuszania wrogich radarów. Testy przeprowadzone przez Egipt dysponujący tak francuskimi Rafale (IV generacja) jak i rosyjskim Su-35 pokazały, że te ostatnie (z uwagi na słaby radar) są niemal bezbronne w walce powietrznej! Francuskie maszyny zagłuszyły radary Su-35 obezwładniając ich systemy namierzania celów, co w konsekwencji – w warunkach bojowych – prowadziłoby do łatwego zestrzelenia rosyjskich samolotów (bez strat własnych). F-35 ma podobne zdolności (o ile nie lepsze) jak francuski Rafale. W połączeniu z faktem, że F-35 mógłby przekazywać namiar na niewidoczne dla radarów naziemnych cele (za pośrednictwem IBCS) do Patriotów, przewaga liczebna Rosjan w powietrzu przestałby mieć znaczenie. Wyrzutnie Patriot oraz Narew mogłyby zestrzelić dziesiątki wrogich samolotów jedną salwą (kwestia rozmieszczenia systemów uwzględniając zasięg pocisków). I to zanim Rosjanie namierzyliby jakikolwiek polski myśliwiec. Tymczasem szef projektu S&F – dr Jacek Bartosiak – wielokrotnie wypowiadał się lekceważąco o wiedzy specjalistycznej z zakresu możliwości i potencjału użycia danego uzbrojenia. Z jego narracji wynikało niejako, że można planować taktykę na partię szachów, nie znając właściwości (ruch i bicie) figur w grze. Efekty tego rozumowania widać w raporcie ANW. Bowiem zespół S&F lekceważąc wiedzę z zakresu właściwości i sposobu użycia narzędzi (uzbrojenie), próbowało określić które z nich są zbędne (jak np. F-35, fregaty czy wcześniej OPL średniego zasięgu), a także wskazać ogólną taktykę użycia reszty. To się zwyczajnie nie mogło udać.