Podsumowanie raportu ANW i koncepcji wojny manewrowej autorstwa S&F

Choć liczące już sobie ponad 80 stron opracowanie nie wyczerpało tematu uwag i zastrzeżeń autora do raportu ANW, to jednak najważniejsze kwestie zostały poruszone oraz w miarę możliwości jak najbardziej wnikliwie przeanalizowane.

Najważniejszą konkluzją jest fakt,  że twórcy raportu ANW – będąc ekspertami z dziedziny geopolityki – założyli najbardziej dogodny dla Polski wariant geopolityczny, strategiczny i taktyczny, który byłby zarazem najbardziej ryzykowny i najmniej korzystny dla Federacji Rosyjskiej. Co przeczy zasadzie zgodnie z którą należy się szykować na najgorsze scenariusze. Jednowariantowość rozwiązań proponowanych przez zespół S&F w raporcie ANW doprowadziłaby do sytuacji, w której Siły Zbrojne RP byłyby kompletnie nieprzygotowane do innych niż ten założony (a co gorsza bardziej prawdopodobnych) scenariuszy. Tymczasem jedno na co Polska nie może sobie na pewno pozwolić – myśląc o ewentualnym starciu z takim przeciwnikiem jak Rosja – to brak wyobraźni.

W konsekwencji, S&F postanowiło przygotować Siły Zbrojne RP na najmniej prawdopodobny scenariusz i rzeczywistość zweryfikowała to założenie już po miesiącu. Jednak stworzony model Armii Nowego Wzoru oraz koncepcja bitwy manewrowej nie spełniają nawet wymagań postawionych przez samych twórców z S&F. ANW cechuje się bowiem:

  1. brakiem samodzielności strategiczno-taktycznej, zwłaszcza w zakresie:
  2. elastyczności do reagowania na różne scenariusze wojenne (przygotowana do jednego wariantu konfliktu ANW będzie uzależniona od sojuszników w każdym innym przypadku),
  3. elastyczności reagowania na różne działania Rosjan jeszcze w czasie pokoju, zwłaszcza w domenie powietrzno-morskiej, na niższych szczeblach drabiny eskalacyjnej, (uzależnienie od potencjału sojuszników),
  4. samodzielnej obrony polskiego wybrzeża, a także instalacji morskich, (sami autorzy ANW stwierdzają, że bez pomocy okrętów NATO Polska kompletnie oddaje władanie Bałtykiem stronie rosyjskiej mimo, że uwarunkowania geograficzno-polityczne premiują stronę polską),
  5. własnego potencjału do obrony przestrzeni powietrznej, tak pod progiem wojny jak również w czasie jej trwania (w ramach prowadzenia wojny powietrzno-morskiej i powietrzno-lądowej S&F zakłada de facto oczekiwanie na pomoc sojuszniczego lotnictwa),
  6. zdolności logistyczno-zaopatrzeniowych, zwłaszcza gdyby w wyniku sytuacji polityczno-geostrategicznej Siły Zbrojne RP musiały operować z dala od wybudowanych bunkrów,
  7. brak możliwości szybkiego wysłania sił powietrznodesantowych (które mają zostać spieszone) do państw sojuszniczych, co stanowiłoby narzędzie polskiej polityki zagranicznej (innymi słowy: pełna zależność w tym zakresie od sojuszników),
  8. totalnie defensywnej i nastawionej jedynie na reakcję doktryny obronnej (sygnał dla państw regionu: Polska myśli tylko o sobie, brak narzędzia politycznego),
  9. brakiem nowoczesnego podejścia do strategii obronnej, w tym:
  10. brakiem zrozumienia istoty prowadzenia bitwy manewrowej, w której:
  • jednostki kawalerii pancernej (nie posiadając póki co następcy) muszą pełnić główną i wiodącą rolę – zwłaszcza, gdy przeciwnik w ramach planów prowadzenia własnej bitwy manewrowej będzie dysponował ogromną ilością mobilnych, ciężkich jednostek pancerno-zmechanizowanych,
  • spieszone jednostki lekkie lub piechota zmechanizowana operująca na trakcji kołowej posiadają mniejszą mobilność i pole manewru niż siły powietrznodesantowe oraz pojazdy na trakcji gąsienicowej,
  • bunkry zaopatrzeniowe do których uwiązane są jednostki pancerno-zmechanizowane są przejawem statyczności obrony oraz ograniczaniem pola manewru dla wojska i dowódców,
  1. postawie opartej na koncepcję głębokiej obrony prowadzonej w centrum własnego terytorium, przy oddaniu sporej jego części przeciwnikowi,
  2. brakiem przejawu myślenia „do przodu”, czyli prowadzenia polityki, która miałaby uniemożliwić przeciwnikowi uzyskanie dogodnych warunków geostrategicznych, w których mógłby zaatakować Polskę,
  3. nierozumieniem ograniczonego potencjału amunicji krążącej używanej przez piechotę noszącą pociski w plecakach,
  4. brakiem wyciągnięcia słusznych wniosków z wojen w Górskim Karabachu oraz Libii w zakresie zastosowania bezzałogowych statków powietrznych (określona geografia promująca drony – góry, a także przeciwnik niedysponujący odpowiednimi systemami OPL oraz WRE, a także rozpoznaniem radarowym), a tym samym oparcie się na wyimaginowanych doświadczeniach wojen, które już były,
  5. brakiem uwzględnienia rozwoju systemów przeciw-dronowych,
  6. przyjęcia koncepcji skrytek zaopatrzeniowych, schronów i bunkrów rodem z II Wojny Światowej bez uwzględnienia nowoczesnych technik rozpoznania (w tym satelitarnego),

 

  1. brakiem mobilności (vide przejście na trakcję kołową, ograniczenie sił pancernych, spieszenie jednostek powietrznodesantowych, statyczna obrona miast na wschodzie przez WOT, uwiązanie do bunkrów zaopatrzeniowych, głęboko wycofana obrona powietrzna, rezygnacja z pola manewru tak w przestrzeni powietrznej jak i na Bałtyku, przyjęta statyczna taktyka obronna),

 

  1. brakiem reagowania na najważniejszych szczeblach drabiny eskalacyjnej (zwłaszcza zagrożeń w sferze dostaw surowców energetycznych, która to sfera uzależniona jest od infrastruktury przybrzeżnej i morskiej).

Z powyższego można wyciągnąć wniosek, że ewentualne skutki wprowadzenia pomysłów S&F w życie byłyby tak diametralnie różne od ich własnych założeń, że trudno nie oprzeć się wrażeniu, że gdyby twórcy koncepcji napisali różne pomysły na kartkach, po czym dokonali losowania na chybił trafił, to wówczas musieliby uzyskać większą zbieżność z poczynionymi założeniami niż ta, jaką uzyskali w raporcie ANW.

Dziś (tj. 21 lutego 2022 roku) nikt już chyba nie ma wątpliwości co do tego, że to Ukraina jest pierwszym i nadrzędnym celem do ewentualnych działań hybrydowych, a także militarnych. Kwestia ta była zresztą oczywista od ponad dwóch dekad, zwłaszcza po 2014 roku, kiedy to Rosja zaatakowała Krym i Donbas. Scenariusz zagrożenia Ukrainie wojną był łatwy do przewidzenia wiele lat wstecz. Autor niniejszego opracowania – by wykazać, że nie jest „mądry po fakcie” – sam napisał wiele analiz w tym temacie, w tym tą z 2019 roku pt.: „Do 2022 roku Rosja wywoła wojnę w Europie lub na Bliskim Wschodzie”.

W tym kontekście należy wskazać, że niezależnie od tego co się faktycznie wydarzy, Armia Nowego Wzoru już straciła na aktualności. Istnieją trzy możliwe scenariusze względem Ukrainy:

  1. Wieloletnia presja Rosji na Kijów (ciągłe przerzuty wojsk i groźby kierowane w stosunku do Ukrainy),
  2. Agresja na Ukrainę i porażka Rosji,
  3. Opanowanie Ukrainy przez Rosję (przy pomocy puczu lub militarne).

Każdy z tych wariantów będzie rodził skutki wykluczające scenariusz opisany przez zespół S&F. Bowiem albo większość armii Federacji Rosyjskiej będzie latami zaangażowana przeciwko Ukrainie (straszak), albo Rosja dozna porażki z Ukrainą a wówczas z pewnością nie będzie chciała kolejnej wojny z Polską i całym NATO. Wreszcie gdyby Rosjanie opanowali Ukrainę, to wówczas zagroziliby Polsce dwukrotnie większymi siłami niż zakłada S&F z dodatkowego – lwowskiego – kierunku. W takiej sytuacji ANW będzie kompletnie nieprzygotowana i zbyt skromna.

Ponadto, nawet przy hipotetycznym założeniu, że z jakiś przyczyn Rosjanie zaatakowaliby by NATO (Polskę) bez wcześniejszego zabezpieczania Ukrainy, „Pribałtyki”, Kaukazu, Azji Środkowej, czy nawet Bliskiego Wschodu to model Armii Nowego Wzoru oraz taktyka jej użycia proponowana przez S&F zminimalizowałyby polskie szanse na sukces.

W obliczu silnych i ciężkich zagonów pancerno-zmechanizowanych przeciwnika, poruszających się niczym ściśnięte pięści w głąb polskiego terytorium, lekkie polskie jednostki działające w rozproszeniu nie miałyby szans powstrzymać naporu przeciwnika. Polska potrzebuje silnych, dużych i ciężkich jednostek manewrowych (gąsienice) w jak największej liczbie – by móc przeciwstawić się takiej nawałnicy. Zrozumieli to Ukraińcy (wystarczy spojrzeć na kształt ich armii i kierunek reformy), rozumieją to również Amerykanie na których autorzy S&F lubią się powoływać. US Army – w przeciwieństwie do piechoty morskiej – powraca do dużych jednostek (dywizje zamiast brygad) opartych o ciężki sprzęt (jak najwięcej czołgów). Amerykanie stworzyli model super ciężkich dywizji przełamujących, które mają stanowić pięść pancerną amerykańskich sił lądowych. Tymczasem S&F – wbrew kierunkom modernizacji wszystkich mocarstw świata, a nawet państw średnich i małych tj. Finlandia – zdecydowało się na prowadzenie „bitwy manewrowej” przy pomocy lekkich związków taktycznych rozmieszczonych w lasach, oraz ograniczonych sił pancernych uwiązanych do bunkrów.

Jednocześnie tzw. teoria polskiego zwycięstwa zakłada zwycięstwo militarne polegające na pewnego rodzaju akceptowalnym „remisie” z RosjanamiZakłada się jednak (choć nie wprost), że to „zwycięstwo” zostanie okupione totalną dewastacją kraju w wyniku uderzeń bombowo-rakietowych. Innymi słowy, zwycięstwo wg S&F to nasza kompletna klęska, bowiem kosztem np. kilku zniszczonych batalionów, Federacja Rosyjska zdewastuje polską infrastrukturę i gospodarkę, a w konsekwencji wyeliminuje państwo polskie z geopolitycznej mapy Europy (jako podmiotu) na kolejne dziesięciolecia.

Z całą stanowczością należy powtórzyć, że samo nastawianie się na wojnę obronną przeciwko Federacji Rosyjskiej jest już intelektualną klęską Polaków i to zanim rozpoczną się działania wojenne. Polska powinna – wzorem mocarstw tj. USA czy Rosja, ale i mniejszy państw jak Izrael – bronić własnych interesów na terytoriach państw trzecich. A do tego potrzebny jest potencjał ofensywny, z komponentem ekspedycyjnym w Siłach Zbrojnych oraz reagowanie jeszcze w strefach buforowych. Poza granicami własnego państwa (potrzebne rozbudowane zaplecze logistyczne). By nie narażać się na dotkliwe straty. Nie potrzebujemy armii, której lekki charakter zmusi ją do ukrywania się i czekania na ruchy i ew. inwazję przeciwnika. Niezdolną do ochrony państwa i jego zasobów. Nie potrzebujemy odpowiednika Armii Krajowej walczącej po zniszczeniu państwa, niejako  w podziemiu (w lasach i bunkrach), bowiem Państwo Polskie istnieje, jest dobrze rozwinięte i należy bronić jego zasobów oraz ludność.

Polska musi zdobyć potencjał ofensywny oraz technologiczną przewagę. Dzięki dostępowi do zachodnich technologii i nowoczesnego uzbrojenia, możemy nadrobić stracone lata i wyprzedzić w modernizacji rosyjską armię. Rosjanie – osamotnieni i obciążeni sankcjami – bazują tylko na myśli technicznej Iwana. Tymczasem my możemy kupić F-35, wybudować nowoczesne fregaty z najnowocześniejszym uzbrojeniem na licencjach zagranicznych. Kupiliśmy Patrioty, a NAREW będzie oparta o zachodnią technologię. To jest właśnie ta właściwa droga (można się czepiać wykonania, czy dobra umowa czy zła etc, ale kierunek jest właściwy). Niezbędnym jest też oczywiście zwiększenie liczebności (jakby jej nie liczyć) armii. Wg autora niniejszego opracowania potrzebujemy  piątej dużej jednostki (niekoniecznie całej dywizji, na początek np. samodzielnej brygady), modernizacji floty i rozbudowy lotnictwa. Ponieważ Polska potrzebuje potencjału militarnego do oddziaływania w różnych sferach, scenariuszach i na różnych frontach. Zwłaszcza, że potencjalny przeciwnik (Federacja Rosyjska) będzie dysponował dużymi jednostkami z ciężkim sprzętem, a jego armia znacząco odbiega od tych, które walczyły dotychczas w XXI wieku. Czasy mini-armii na okres pokoju powoli się kończą. Masa ponownie będzie nabierać znaczenia. Zwłaszcza w naszym regionie.

Najlepszym wariantem dla Polski jest odstraszenie przeciwnika i nie dopuszczenie do inwazji. Odstraszenie to musi polegać na tym, by pokazać agresorowi, że Polska odpowie całym potencjałem i siłą na jakiekolwiek zagrożenie jej granic lub suwerenności. Nie może być tak, że odpuszczając obronę „strefy nękania” zaprosimy Rosjan do agresywnych ruchów. Bowiem będą mogli „za darmo” wejść i przejąć kontrolę nad granicznymi powiatami czy gminami. Nie możemy pokazać im, że jesteśmy wrażliwi na atak rakietowy, przeciw któremu nie mamy żadnej odpowiedzi i obrony. Nie możemy wreszcie nie mieć Marynarki Wojennej, która zniechęcałaby lub nawet uniemożliwiała wykonanie uderzeń lotniczych lub morskich na polskie platformy wiertnicze lub infrastrukturę przybrzeżną, choćby w postaci terminalu LNG w Świnoujściu lub Baltic Pipe. Zrezygnowanie z konkretnego potencjału (jak siły przeciwrakietowe, lotnictwo, marynarka etc.) sprawi, że właśnie te braki zostaną przez Rosjan wykorzystane.

Należy jeszcze raz wyraźnie podkreślić. Rezygnacja z potencjału Marynarki Wojennej, brak inwestycji w siły lotnicze oraz ograniczenie lub rezygnacja z ciężkich wozów bojowych (BWP czy czołgi) uzależniałyby bezpieczeństwo Polski od pomocy i dostaw sojuszników. Remedium na tą zależność wynikającą z posiadania zagranicznego sprzętu nie może być całkowita rezygnacja z danego wyposażenia. Taką właśnie Polskę i jej stricte defensywne siły zbrojne chętnie widzieliby Amerykanie. Bylibyśmy bowiem jeszcze bardziej od nich zależni oraz mniej samodzielni w polityce zagranicznej. Choć wątpię by model Armii Nowego Wzoru – również w zakresie koncepcji lądowych – usatysfakcjonował Amerykanów, którzy jednak woleliby, by SZ RP były zdolne chociaż do tej głębokiej obrony założonej przez zespół S&F.

Natomiast zdaniem autora niniejszego opracowania, zarówno w interesie USA jak i Polski jest to, by Siły Zbrojne RP dały potencjał sojuszowi NATO do operowania i oddziaływania w strefach buforowych (np. na Ukrainie). Tak by odstraszać ewentualnych przeciwników NATO jeszcze na przedpolach i nie dopuszczać do sytuacji, w której NATO musiałoby się bronić na własnym terenie. I takiej armii należy wszystkim nam życzyć.

 

Krzysztof Wojczal

geopolityka, polityka, gospodarka, prawo, podatki – blog

 

[i] Cytat z generała Waldemara Skrzypczaka