Wiedząc, że zespół S&F kompletnie chybił, jeśli chodzi o poczynione założenia na poziomie geopolitycznym oraz strategicznym, trzeba mieć na względzie, że poniższe rozważania mają naturę polemiki czysto akademickiej. Bowiem wchodząc w szczegóły na poziomie taktycznym, należałoby założyć, że rzeczywiście Władimir Putin oraz jego sztab wojskowy zdecydowaliby się na wojnę z NATO (ze znacznie silniejszym przeciwnikiem, otwierając sobie nowy front i narażając się na konsekwencje finansowo-ekonomiczne) bez uprzedniego przygotowania sobie przedpola. Bez zajmowania Ukrainy i z akceptacją ryzyka zagrożenia ze strony Kijowa (południe) oraz północy (państwa bałtyckie). Mało tego, Rosjanie nie mogliby wykorzystać całego potencjału militarnego, bowiem gro z sił musiałoby pilnować granic z Litwą, Łotwą, Estonią oraz przede wszystkim Ukrainą.
Przyjmując jednak ten najbardziej korzystny dla Polski scenariusz geostrategiczny (a najmniej dogodny dla Rosji), należy wskazać, że Armia Nowego Wzoru została przygotowana pod względem modelowym tylko na jeden scenariusz taktyczny. Taki, w którym siły federacji rosyjskiej uderzą w kierunku Warszawy. Realizując koncepcję krótkiej, maksymalnie dwutygodniowej wojny. Celem niejako wzięcia Warszawy jako zakładnika (np. poprzez możliwość ostrzału artyleryjskiego) i wynegocjowania sobie dobrego dealu z NATO.
Tymczasem w celu pokazania słabości NATO, tego rodzaju wariant uderzenia wcale nie jest ani jedynym, ani tym najbardziej prawdopodobnym. Założenia autorów S&F w raporcie o ANW często wydają się być wewnętrznie sprzeczne. Przykładowo, z jednej strony zespół S&F wskazuje, że Rosjanie:
- mają problem z logistyką jeśli chodzi o przeprowadzenie ofensywy na dużą odległość (np. ponad 120 km),
- unikaliby krwawych walk o duże miasta, w tym raczej nie zamierzaliby zająć Warszawy,
- szukaliby taniego zwycięstwa jak najmniejszym kosztem,
- staraliby się „nie przeginać” w czasie wojny by zostawić zachodowi furtkę wyjścia z twarzą i zawarcia ugody z Federacją Rosyjską.
Z drugiej strony, cały raport ANW opiera się o spekulację, że decydenci z Moskwy zupełnie zignorowaliby powyższe założenia i zdecydowali się na głębokie uderzenie w kierunku Warszawy. Po to by dojść dostatecznie blisko i obrać ją na cel sił artyleryjsko-rakietowych. Czyli podjęliby tym samym próbę rozbicia głównych polskich sił obronnych, które teoretycznie powinny być w tym miejscu skoncentrowane i stawić najbardziej zaciekły opór. Naprawdę trudno jest znaleźć logiczne powiązanie pomiędzy ww. założeniami a wariantem ataku na Warszawę. Zwłaszcza, że miasto to już teraz znajduje się w zasięgu rosyjskich rakiet bliskiego zasięgu, które zostały rozmieszczone w Obwodzie Kaliningradzkim, a które mogłyby również zostać rozmieszczone na granicy polsko-białoruskiej. Innymi słowy, możliwości szantażu bombardowaniem polskiej stolicy już istnieją. I to w czasie pokoju. Rosja demonstruje swoje zdolności w tym zakresie, a jednocześnie nie naraża się na straty wojenne, a nawet na bardziej dotkliwe sankcje ekonomiczno-gospodarcze. Tak więc rozpoczęcie wojny z NATO w celu jeszcze bardziej dosadnego zagrożenia Warszawie byłoby pozbawione sensu. Zwłaszcza, że minimalizowałoby szanse na dobry, pokojowy deal. Warto więc zastanowić się – czego zabrakło w raporcie S&F – jakie jeszcze inne opcje mieliby Rosjanie, jeśli chodzi o wojnę z Polską.