Uwarunkowania strategiczne

Już sama analiza uwarunkowań geopolitycznych pozwala wyciągnąć stosowne wnioski na poziomie strategicznym. Atak Federacji Rosyjskiej na Polskę – za pośrednictwem terytorium Białorusi – w obecnej sytuacji politycznej rodzi wysokie ryzyko dla całej operacji. Przy wrogo nastawionej Ukrainie, która otrzymuje obecnie spore wsparcie z państw NATO, Pakt Północnoatlantycki mógłby w trybie pilnym zawrzeć porozumienie z władzami z Kijowa. Te nie tylko mogłyby udostępnić swoje terytorium dla działań NATO, ale i same włączyć się do wojny. Korzystając z rosyjskiego zaangażowania w Polsce, odbić Krym i Donbas. Ponadto Rosjanie musieliby kalkulować możliwość wspólnego ukraińsko (wojska liniowe) -natowskiego (lotnictwo, drony, siły spec.) uderzenia  na Białoruś w kierunku na Homel i dalej na Bobrujsk i Mińsk. Mogłoby to zostać skoordynowane z atakiem z Litwy, co łącznie mogłoby odciąć wojska frontowe w Polsce od linii zaopatrzenia. Tak głęboka operacja przeprowadzona na dość szeroką skalę byłaby trudnym wyzwaniem dla NATO, jednak Rosjanie i Białorusini musieliby wystawić przeciwko niej spore siły. Siły, których brakowałoby w Polsce.

Zagrożenia dla Rosji na szczeblu strategicznym, gdyby zamierzała realizować scenariusz zespołu S&F.
Graf. 3. Zagrożenia dla Rosji na szczeblu strategicznym, gdyby zamierzała realizować scenariusz zespołu S&F.

Niemniej, strona NATO mogłaby znacznie łatwiej i tańszym kosztem zagrozić rosyjskiej operacji głębokiego uderzenia w kierunku Warszawy. Wystarczyłoby wykorzystać dogodny teren puszczy i lasów na południe od Brześcia (na terenie Polski i Ukrainy), jak również na północ od Grodna (Polska i Litwa) by rozmieścić tam liczne jednostki lekkiej piechoty (z amunicją krążącą) z komponentem artyleryjskim oraz obrony przeciwlotniczej. Stamtąd można by prowadzić ostrzał infrastruktury transportowej (linie kolejowe, mosty i przeprawy przez Bug i Niemen), a także atakować kolumny z zaopatrzeniem. Byłoby to tym bardziej ułatwione, że po stronie Białoruskiej okolice Grodna to dość otwarta płaszczyzna, na której znajdują się pola uprawne. Z łatwością można by prowadzić obserwację za pomocą nawet małych dronów. Tymczasem siły NATO korzystałyby z naturalnej osłony (puszcze). Podobnie sytuacja wygląda koło Brześcia, gdzie główne ciągi komunikacyjne biegną przez otwarte pola na linii Kobryń-Brześć.

Co istotne, im bardziej w głąb Polski sięgałaby rosyjska ofensywa, tym powstający lej operacyjny by się zawężał. Narażając siły rosyjskie na atak flankujący nawet na terenie samej Polski.

Zespół S&F w raporcie o ANW zawarł opisy historycznych przykładów i doświadczeń wojennych, na których jego zdaniem WP powinno się oprzeć. Problem w tym, że autorzy raportu zakładają (w tym, ale i w wielu innych miejscach), że dowództwo Federacji Rosyjskiej będzie działało w oderwaniu od historycznych doświadczeń, a także wbrew logice oraz zasadom sztuki wojennej. W konsekwencji wybierze dla siebie najgorszy możliwy wariant strategiczny tj. atak w serce wschodniej strefy NATO bez zabezpieczenia sobie choćby jednej, ukraińskiej flanki.

Okazje do wyprowadzenia kontrataków oskrzydlających na rosyjskie głębokie uderzenie w centrum Polski
Graf.4. Okazje do wyprowadzenia kontrataków oskrzydlających na rosyjskie głębokie uderzenie w centrum Polski

Tymczasem armia powinna przygotowywać się nawet – a może przede wszystkim – na najtrudniejsze dla siebie warianty wydarzeń. Najbardziej prawdopodobne i najbardziej korzystne dla ewentualnego agresora. Mając to na względzie nie powinno dziwić, że NATO w pierwszej kolejności rozważa zagrożenie atakiem na państwa bałtyckie i od lat przygotowuje się głównie na taki scenariusz. Najwyraźniej naczelne dowództwo NATO, a także stratedzy z Pentagonu doszli do zupełnie logicznego wniosku (innego niż S&F), że Rosjanie przed wykonaniem głębokiego uderzenia w centrum największego i najsilniejszego państwa NATO na wschodzie, będą chcieli w pierwszej kolejności uderzyć w najsłabszy punkt (państwa bałtyckie) w celu zabezpieczenia sobie flanki, uzyskania połączenia z Obwodem Kaliningradzkim, a także uzyskaniu lepszego dostępu do Morza Bałtyckiego. Temat ten jest „gorący” od wielu lat i po powrocie z USA, sam Jacek Bartosiak promował temat tzw. przesmyku suwalskiego, a nawet poświęcił blisko 200 stron w książce: „Rzeczpospolita (…)” by opisać scenariusz wojny, w którym Rosja atakuje Litwę, Łotwę i Estonię, gdy tymczasem Polska (dysponująca notabene pięcioma dywizjami) broni przesmyku suwalskiego, a nawet wykonuje kontruderzenie na słabo bronioną Białoruś.

Biorąc pod uwagę zagrożenia polityczno-ekonomiczno-militarne, a także cele polityczne jakie władze z Kremla chciałyby osiągnąć, zupełnie łatwym jest określenie rosyjskich priorytetów:

  1. W pierwszej kolejności Moskwa zamierza odzyskać kontrolę nad Ukrainą, co będzie tym łatwiejsze, że państwo to nie ma oficjalnych sojuszników i nie należy do Unii Europejskiej. Co za tym idzie, nawet agresywny krok wobec Kijowa wcale nie musi oznaczać wojny z NATO. A jednocześnie uderzy w wizerunek Stanów zjednoczonych.
  2. Gdyby Rosja była tak bardzo zdesperowana, że zdecydowałaby się uderzyć na NATO (bez względu na konsekwencje militarnej, ale i ekonomiczno-finansowe, społeczne, polityczne etc.), wówczas mogłaby złamać obraz NATO jako silnego bloku militarnego uderzając w najsłabszy i najtrudniejszy do obrony punkt: państwa bałtyckiePrzy czym sugerowano by wcześniej, że głównym celem ataku jest właśnie Warszawa, by Polacy skupili własne siły na terytorium kraju i ściągnęli tam możliwie jak największe zasoby z USA – których zabrakłoby u Bałtów.
  3. Uderzenie na Polskę byłoby – o ile w ogóle by do niego doszło – opcją ostateczną, w której Rosjanie musieliby kalkulować nawet wrogość ze strony Niemiec (bo te musiałyby bronić bufora).
Rosyjskie priorytety geostrategiczne na pomoście bałtycko-czarnomorskim
Graf. 5. Rosyjskie priorytety geostrategiczne na pomoście bałtycko-czarnomorskim

Wykonywanie kolejnych ruchów przy zachowaniu ww. kolejności i priorytetów, dawałoby Federacji Rosyjskiej określone korzyści. Obejmując kontrolę nad Ukrainą, Rosjanie mogliby rozmieścić siły na granicy z Rumunią. Kontrolując jednocześnie Odessę, Flota Czarnomorska mogłaby podpłynąć (korzystając z osłony systemów OPL z lądu) znacznie bliżej portu w Konstancy. Co ograniczałoby ruchy NATO w rejonie – tak okrętów jak i lotnictwa.  O uzyskaniu dodatkowych kierunków ataku na Polskę (od strony Lwowa i Kowela) wspomniano wcześniej.

Jednak ogromne korzyści – i to relatywnie tanim kosztem – Rosjanie mogliby uzyskać poprzez zajęcie państw bałtyckich. Po pierwsze uzyskaliby połączenie z enklawą kaliningradzką. Po drugie odblokowaliby sobie Zatokę Fińską i wyjście z Kronsztadu na Morze Bałtyckie. Po trzecie, dzięki wybrzeżom Litwy, Łotwy i Estonii mogliby rozstawić własne systemy anty-dostępowe obejmujące północną część Bałtyku. Co za tym idzie, po przejęciu tzw. Pribałtyki Rosja mogłaby rzeczywiście pokusić się o wyparcie flot i lotnictwa NATO z Morza Bałtyckiego. Co w tej chwili nie jest możliwe. Wręcz odwrotnie, rosyjskie porty na tym akwenie funkcjonują we wrogim otoczeniu i mogą zostać w łatwy sposób zamknięte. Jednocześnie „równając” front od północy na południe – na całym pomoście bałtycko-czarnomorskim – Federacja Rosyjska uzyskałaby doskonałe warunki do ataku (przy wsparciu kierunków pomocniczych z Morza Bałtyckiego i M. Czarnego), a jednocześnie NATO miałoby ogromny problem by odbić zajęte tereny. Rosjanie mogliby skoncentrować siły przeciw Polsce, zamiast trzymać rozdrobione na długiej granicy z Bałtami i Ukrainą.

Najbardziej dogodne geostrategicznie warunki do ataku na Polskę i NATO
Graf. 6. Najbardziej dogodne geostrategicznie warunki do ataku na Polskę i NATO

Patrząc na powyższą mapę nie sposób upierać się przy tezie, że SZ RP w sile czterech dywizji stanowiłyby jakikolwiek problem dla kilku rosyjskich armii i korpusów. Tymczasem „odchudzona” Armia Nowego Wzoru, ze zmniejszoną liczbą sił pancernych, operująca głównie na trakcji kołowej ze znacznym komponentem jednostek nastawionych na czysto defensywną walkę dywersyjno-partyzancką w lasach – oparta logistycznie o sieć bunkrów zaopatrzeniowych rozmieszczonych w głębi kraju – nijak nie miałaby potencjału do przeciwdziałania rosyjskim działaniach w polskiej strefie buforowej. Natomiast czekanie aż Rosjanie uzyskają dogodne warunki do ataku na Polskę a następnie przyjmowanie ich uderzenia na terytorium Polski – naśladując politykę pierwszej i drugiej RP – jest bierną doktryną obronną skazaną na klęskę. Bowiem już sam fakt doprowadzenia do sytuacji, w której Polska zmuszona jest do wojny na własnym terytorium i to z mocarstwem atomowym, oznaczać będzie porażkę państwa polskiego. W tym armii nie dość licznej, nie dysponującej odpowiednimi narzędziami oraz potencjałem ekspedycyjnym do tego, by powstrzymywać Rosjan jeszcze poza granicami Polski. Polska powinna wzorem USA, Rosji, czy choćby Izraela bronić swojego bezpieczeństwa poza granicami państwa – najlepiej na terytoriach państw trzecich. Doktryna oparta o defensywne nastawienie z góry zakłada wysokie straty państwa i narodu (nawet w przypadku zwycięstwa)  wynikające z prowadzenia działań wojennych na własnym terytorium.

Brak analiz dotyczących perspektywy Rosjan na poziomie geopolitycznym oraz strategicznym, zaważył na wnioskach zespołu S&F oraz ich propozycjach dotyczących rozwiązań taktycznych. Jednak co najważniejsze, w oparciu o jeden najmniej prawdopodobny scenariusz zaproponowano dostosowany do niego model polskich Sił Zbrojnych, który to model – z uwagi na brak elastyczności i ograniczenie potencjału Wojska Polskiego – byłby kompletnie nieprzydatny w innych okolicznościach polityczno-strategicznych. Należy bowiem podkreślić, co zostanie uzasadnione poniżej, że model Armii Nowego Wzoru predysponuje Siły Zbrojne RP tylko i wyłącznie do działań zasadzających się na głębokiej defensywie. Potencjał ofensywny, kontrofensywy, a także ekspedycyjny został przez autorów S&F ograniczony do minimum. Tym samym polska armia przestanie być narzędziem na poziomie politycznym (międzypaństwowym) a także strategicznym. Tak jak dziś polscy geostratedzy marginalizują znaczenie Niemiec w scenariuszach wojennych – z uwagi na ich słabość militarną – tak państwa Europy Środkowo-Wschodniej widząc model polskiej armii i jej defensywną doktrynę (przypominające te francuskie sprzed II Wojny Światowej), nie będą miały podstaw do szukania politycznego oparcia o Warszawę. A przecież Armia Nowego Wzoru miała w zamiarze stanowić m.in. narzędzie polskiej polityki zagranicznej…

Jest to jedna z bardzo wielu płaszczyzn, na której nagłówki rozdziałów raportu ANW oraz prowadzona narracja przez autorów S&F jest kompletnie sprzeczna z efektami jakie zostałyby osiągnięte po wprowadzaniu pomysłów dra Jacka Bartosiaka i jego zespołu.