Od lat znaczna część polityków, ludzi sztuki, literatów, „aktywistów” życia publicznego, oraz licznych snobów rodzącej się kasty nowobogackich, przyjęła zasadę relatywizmu moralnego i historycznego. Ich wypowiedzi, utwory i oceny roją się od stwierdzeń: „trzeba jednak zrozumieć skomplikowane losy Polaków żyjących w PRL”, „autor (pisarz, reżyser, aktor, malarz) starał się przemycić w swoich dziełach wartości bliskie polskiej kulturze i tradycji”, „łatwo dziś osądzać tych, którzy ulegli z różnych przyczyn komunistycznemu zaślepieniu”, „często nie byli to konformiści, ale ludzie ideowi, którzy nawet jeśli dokonywali dziwnych wyborów, robili to z nadzieją na zbudowanie lepszej Polski”.
Przykłady takich „mądrości” można mnożyć, a ludzie, których one dotyczą ciągle są wśród nas. Pouczają młode pokolenie co jest dobre dla kraju oraz traktują swoje wieloletnie przeniewierstwa jako formę kompromisu pro publico bono.
Przykładem potwierdzającym powyższe słowa były wydarzenia mające miejsce po śmierci zmarłego 21 czerwca br. Andrzeja Mularczyka, uznanego i szanowanego w świecie literackim pisarza, scenarzysty, artysty. Kochanego przez miliony kinomanów, słuchaczy radiowych i czytelników. Otóż w wielu wspomnieniach poświęconych Zmarłemu często pojawiała się postać Romana Bratnego. Brzmiało to mniej więcej tak: zmarł Andrzej Mularczyk […] brat Romana Bratnego, znanego pisarza, twórcy kultowej powieści „Kolumbowie. Rocznik 20”, poświęconej pokoleniu żołnierzy AK.
Taka metoda pozwala wprowadzać do narodowej pamięci zafałszowany obraz Bratnego, autora jednej ważnej dla określonego środowiska, choć nie do końca uczciwej powieści (pozostałe jego „dzieła” tak są przesycone jadem antypatriotycznym, że wspominać ich nie warto). Jednocześnie człowieka, który do życia publicznego wnosił wiele podłości i który nigdy z tego zła się nie rozliczył. Nie należy odbierać komukolwiek prawa do błędu, do refleksji, skruchy i naprawy krzywd wyrządzonych narodowej wspólnocie i poszczególnym ludziom. Nihilizmu moralnego usprawiedliwiać jednak nie wolno.
Porównując życiorysy obu braci (notabene synów płk. Józefa Mularczyka, zasłużonego żołnierza II RP i dowódcy 2 pułku strzelców konnych) jestem przekonany, że Andrzej Mularczyk był nie tylko ważnym dla polskiej kultury twórcą, ale przede wszystkim przyzwoitym człowiekiem, który śmiało mógłby o sobie powiedzieć słowami pana Zagłoby: „Służyłem ojczyźnie […] obcych bogów nie szukając”. W ustach Romana Bratnego te słowa brzmiałyby „jak zgrzyt żelaza po szkle”.
Jeśli chcemy budować nowoczesną Polskę, nawiązującą do chlubnych kart naszej historii, to powinniśmy wreszcie oddzielić ziarna od plew i odrzucając zachowania godne Jerzego Urbana, oraz współczesnych propagatorów poprawności politycznej, zostawić naszym następcom prawdę i odrobinę godności.
Wojciech Starzyński
Od redakcji: