back to top
More

    Nasze drogie „darmowe” leki

    Strona głównaOpinieNasze drogie "darmowe" leki

    Polecamy w dziale

    Najmniejszy rząd Donalda Tuska

    Sam Tusk to zapowiedział. Zamiast największego rządu, będziemy mieli najmniejszy. Kiedy? Po wyborach w maju. Jak? Po porażce uda się on na emigrację do Niemiec. W zasłużonej służbówce będzie eine biurko, ein fotel, eine łóżko i ein premier PL na uchodźctwie.

    Rok rządów uśmiechniętej koalicji

    Szczególnie genialnym pomysłem rządu było wysłanie do Waszyngtonu w charakterze chargé d’affaires byłego ministra wojny narodowej Bogdana Klicha. Jest on z wykształcenia psychiatrą i zdalnie zdiagnozował Donalda Trumpa jako człowieka psychicznie chorego.

    Wschodnia szkoła geologiczna – reaktywacja?

    W lutym 2018 r. niepozorny geochemik z Wrocławia, prof. Mariusz Orion Jędrysek sprawił, że media zainteresowały się  polską geologią w kontekście jej powiązań z Rosją. Historia polskiej geologii od czasów PRL jest ściśle związana z wpływami rosyjskimi, które nadal pozostają silne.

    Miejskie wyspy ciepła

    Miejska wyspa ciepła to zjawisko występowania wyższych temperatur na terenie zurbanizowanym w porównaniu do otaczających go terenów niezurbanizowanych. Taka różnica może sięgać w przypadku wielomilionowych metropolii nawet do kilkunastu stopni Celsjusza.
    Rynek leków w Polsce wart jest ponad 50 mld zł. Z tego tylko część zapewniają polskie firmy, a i te sprowadzają surowce z zagranicy. Refundacja to wyprowadzanie publicznych pieniędzy z Polski.

    Do Rządowego Centrum Legislacji właśnie trafił projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. W projekcie tym jest pomysł, aby poszerzyć katalog osób uprawnionych do wystawiania leków bezpłatnych na wszystkich lekarzy i uprawnione pielęgniarki. O ile do tej pory pacjentom do 18. roku życia i dorosłym 65+ darmowe leki mógł przepisać wyłącznie lekarz rodzinny, to obecnie będzie mógł to zrobić każdy lekarz, prawdopodobnie nawet nie mający umowy z NFZ. Deregulacja wydaje się piękna i prospołeczna. Czy faktycznie?

    Sięgnijmy do źródeł. W 2016 roku rząd uznał, że obywatele 75+ będą mieli darmowe leki refundowane. Prawo do wypisywania darmowych leków przez jakiś czas mieli tylko lekarze rodzinni. Dlaczego? Bo komuś się wydawało, że to skróci kolejki do specjalistów. Realia były takie, że pacjent 75+ szedł do specjalisty, ten wypisywał recepty płatne, a pacjent z tymi receptami za kilka dni szedł do lekarza rodzinnego, aby ten przepisał mu je jako bezpłatne. Kolejek nie ubyło, a nawet urosły.

    Kolejny geniusz wpadł na pomysł, aby i specjaliści mogli wypisywać darmowe leki. Czyli cała idea oszczędności tylko zwiększyła koszty. W 2023 roku ktoś w Ministerstwie Zdrowia znów wpadł na pomysł, aby leki były za darmo dla pacjentów do 18 roku życia i dla seniorów 65+. Może ten ktoś znów miał nadzieję, że skróci przez to kolejki do specjalistów? A może było takie oczekiwanie PIS, że przez ten populistyczny akt wygra wybory? Efekt okazał się wręcz odwrotny. Wielu seniorów i dzieci przyjmuje gros leków nierefundowanych. Jakież było  rozczarowanie, gdy senior w aptece zapłacił za swoje leki tyle samo, albo niewiele mniej. Kolejki do specjalistów i tym razem się nie skróciły, a nawet urosły. 

    W nowym rządzie Donalda Tuska znów ktoś wpadł na pomysł, aby rozszerzyć uprawnienia do wypisywania darmowych leków na wszystkich lekarzy, a nawet więcej. Czy te wszystkie działania to brak umiejętności uczenia się na cudzych i swoich błędach?

    Wróćmy do źródeł. W III RP stosowne ustawy regulowały odpłatność ryczałtową za leki (np. Ustawa o zasadach odpłatności za leki z dn. 27.09.1999, Ustawa o refundacji leków z dn. 12.09.2011). Przyjęto wtedy zasadę 0,5% minimalnego wynagrodzenia. W 2000 roku minimalne wynagrodzenie wynosiło 700 zł, więc odpłatność ryczałtowa wynosiła 3,50 zł. Od tego czasu minimalne wynagrodzenie wzrosło do 4300 (styczeń 2024). Każdy lek refundowany, nie tylko ten recepturowy, powinien obecnie kosztować 21 zł. Dlaczego odpłatność leków podstawowych przez 23 lata nie była rewaloryzowana? Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia kolejnych rządów mogą zasłaniać się zapisem: „nie więcej niż 0,5%”. Czyżby w ochronie zdrowia było aż nadto pieniędzy? Moim zdaniem takie zaniechanie świadczy o niegospodarności. A może to działanie lobby farmaceutycznego, aby leki sprzedawały się bez opamiętania?

    Rynek leków w Polsce wart jest ponad 50 mld zł.  Z tego tylko część zapewniają polskie firmy, a i te w dużej mierze  sprowadzają surowce z zagranicy. Refundacja to  wyprowadzanie pieniędzy publicznych z Polski.

    Czegoś, co jest za darmo, nie ceni się. Wolność młode pokolenie dostało za darmo, więc jej nie ceni. W podobnym mechanizmie psychologicznym nie są też cenione darmowe leki. Proszę spojrzeć na śmietniki: ile leków, często nawet nierozpieczętowanych, z aktualnymi terminami ważności tam trafia (a powinny trafiać do punktów zbiórki leków).

    Pacjenci w poradniach pytają: dlaczego doktor nie chce czegoś tam jeszcze przepisać, skoro to jest za darmo? Najwyżej się wyrzuci, jak się nie zużyje. Jest też przekonanie, że lek za darmo jest mniej skuteczny niż lek drogi.

    Można odnieść wrażenie, że mamy kolejny populistyczny rząd, który psuje polską gospodarkę i społeczeństwo. Kolejny rząd uczący Polaków niegospodarności. Po Covidzie Ministerstwo Zdrowia ogłasza, że ma wielką lukę budżetową, która zamiast maleć wciąż narasta. Gospodarka polska od lat zarzynana jest podatkami, a tymczasem w zdrowiu pomysły kolejnej ekipy w najlepsze zwiększają koszty?

    Nie należy wszystkich od razu oskarżać o złą wolę, choć system refundacji i darmowych leków od wielu lat sprawia wrażenie, jakby lobby farmaceutyczne miało silne korupcyjne wpływy w Polsce. Przyczyna raczej tkwi w patologii polskiej demokracji. Zamiast rządów fachowców, u nas lekarz jest ministrem obrony,  nauczyciel ministrem zdrowia, a informatyk ministrem szkolnictwa, itp., itd. Czy mamy w Polsce nadmiar geniuszów – omnibusów, czy może ktoś celowo wszystko miesza?

    Czy przyspieszone rozdawnictwo kolejnego rządu nie ma na celu rozłożenia Polski na łopatki? Czy środki z KPO, zamiast na kluczowe inwestycje (rzekomo złe, bo rozpoczynał je „niedobry” PIS) są trwonione na prymitywne kupowanie społeczeństwa? Z jednej strony rozdawnictwo, na którym żerują obce koncerny farmaceutyczne, z drugiej – zarzynanie gospodarki podatkami.

    Idea darmowych leków wynika z tezy, według której każdy człowiek powinien się leczyć skutecznie i  wziąć leki, aby szybko mógł wrócić do pracy i pracować wydajnie. W takim razie darmowe leki powinni mieć w pierwszej kolejności ludzie pracujący. Z jakiej racji są oni dyskryminowani przez kolejne rządy? Odpowiedzialność, szanowanie leków prowadzić powinno do obowiązującej wszystkich choćby minimalnej za nie odpłatności. 
    Populistyczne „darmowe leki dla emerytów” nie jest adekwatne do realiów, bo wielu emerytów ma wyższe emerytury niż równie wielu pracujących.

    Wniosek: pacjent powinien obecnie dopłacać do każdego leku refundowanego 20 zł, chyba że życzy sobie droższy odpowiednik.     

    Zły system refundacji w Polsce, funkcjonujący z niewielkimi, lecz często jeszcze gorszymi zmianami od czasów minister Kopacz, powinien ulec istotnym reformom. Przykładem zmiany na gorsze są darmowe leki wprowadzone przez PiS. Lek zawierający tę samą substancję pochodzącą z Indii lub Chin, zależnie od tego, czy pakowany jest w Polsce, czy np. w Szwajcarii, dla pacjenta w wieku od 19 do 64 lat jest płatny i może różnić się ceną nawet kilkakrotnie. Natomiast dla pacjentów w wieku do 18 r.ż. i od 65 r.ż. jest darmowy. Więc emeryt upomina się o ten darmowy droższy, pakowany za granicą, a i lekarze jakoś wolą go przepisać. Dopłaca do tej rozrzutności kulejący finansowo NFZ, a tak naprawdę dopłacają wszyscy pracujący w wieku między 19 – 64 lat. 

    Na  dofinansowanie systemu nowy rząd przeznaczył 10% KPO. Tak lekką ręką trwoni się środki, które będą spłacać następne pokolenia Polaków, a które trafią głównie do zagranicznych koncernów farmaceutycznych. Przypomnijmy, że głównym eksporterem leków do Polski są Niemcy.

    Kolejnym nierozwiązanym problemem jest obciążenie lekarza obowiązkiem taksacji leków. Jest to sprzeczne z innymi ustawami, gdyż taksując leki, lekarz staje się niejako ich sprzedawcą (Dz.U.2023.1516 , art. 46). Lekarz nie powinien zastanawiać się, przy jakim schorzeniu jaki lek może przepisać  i z jakim poziomem odpłatności, lecz skupiać się na jak najlepszym  leczeniu pacjentów. Nie powinien kilka razy w roku uczyć się od nowa wciąż zmienianych zasad refundacji, aby nie zapłacić kilkudziesięciu tysięcy złotych kary. Polski lekarz  powinien dokształcać się w dziedzinie medycyny, a nie księgowości farmaceutycznej, do czego jest zmuszony od 2011  roku. Proste rozwiązanie, którego dotychczasowe rządy nie potrafiły zastosować, polega na przywróceniu właściwej drogi taksacji leków przez farmaceutę. Lekarz i tak w systemie informatycznym wpisuje rozpoznania pacjentów, a system informatyczny apteczny powinien każdemu lekowi automatycznie przypisywać odpłatność. Poza tym, a może przede wszystkim, system refundacji powinien ulec uproszczeniu.

    Chyba że celem istniejącego systemu jest kontynuacja niechlubnych tradycji z czasów komunistycznych, aby mieć lekarzy w garści, gdyż prawie każdy lekarz, zwykle niechcący, staje się przestępcą.

    Jest też jedna pozytywna propozycja Minister Zdrowia. Dotyczy  zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Tyle, że tym problemem już dawno powinno się zająć Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

    Jacek Musiał 

    Skrócony link:
    https://abcniepodleglosc.pl/oak5

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja