Na początek przypomnijmy kolejne etapy rewolucji.
1983. Początek powstawania Komunistycznej Grupy Gospodarczej działającej na pozór zgodnie ze zmienianymi właśnie przepisami.
1986. Wielka Amnestia i początek gry w Okrągły Stół. Propozycja w stosunku do opozycji: my wam oddamy władzę ale w zamian pozwólcie nam się bogacić.
1988. Hiperinflacja Rakowskiego i szantaż: albo przejmiecie odpowiedzialność za państwo, albo będziecie winni katastrofy społecznej.
1989. Przyjęcie przez Sejm Kontraktowy planu Balcerowicza jako jedynego sposobu na przejście od komunizmu do kapitalizmu. Nieświadome zalegalizowanie komunistycznej grabieży przez całą warstwę polityczną Polski.
1993. Zwycięstwo we wrześniowych wyborach parlamentarnych odnowionej partii komunistycznej. Cztery lata po hałaśliwym zwycięstwie nad komunizmem.
W ciągu 10 lat dzięki planowej akcji, której ukoronowaniem było wcielenie w życie piramidki Balcerowicza, powstała potęga Komunistycznej Grupy Gospodarczej. Powstała kosztem narodu polskiego, kosztem ogromnych wyrzeczeń mających rzekomo służyć budowie lepszego jutra. Mając opanowany system nerwowy gospodarki – banki, sprawując zarząd nad państwowo-prywatną gospodarką, walczą komuniści o wszystko. Do całkowitego podporządkowania gospodarki narodowej brakuje im całkowitej prywatyzacji w wersji zaproponowanej przez gdańskich liberałów. Projekt Powszechnej Prywatyzacji, który nie został przyjęty przez poprzedni parlament wyłącznie z powodu jego rozwiązania, będzie zwieńczeniem dzieła. Przewiduje on, że kadra kierownicza otrzyma na własność 15% akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw, podobną część rezerwuje dla pracowników. Reszta rozdzielona ma być pomiędzy wszystkich dorosłych Polaków w oderwaniu od konkretnej własności i zarządzana przez Narodowe Fundusze Inwestycyjne.
Według obliczeń specjalistów do przejęcia faktycznej kontroli nad przedsiębiorstwem mającym wielu drobnych akcjonariuszy, wystarcza zgromadzenie 28% udziałów w jednych rękach. W przypadku Planu Powszechnej Prywatyzacji, gdy zamiast akcjonariuszy kadra menedżerska będzie miała do czynienia z NFI, sytuacja dla towarzyszy-biznesmenów jest o wiele bardziej korzystna. Najpierw przypomnijmy, że dyrektorem państwowego przedsiębiorstwa zostawało się z komunistycznego nomenklaturowego klucza. Teraz pomyślmy przez chwilę, kto będzie sprawował faktyczną kontrolę nad NFI. Jeżeli dojdziemy do wniosku, że państwowy aparat to puzzle same składają się w obrazek. A jest to obrazek kompletnie socjalistycznego państwa z gospodarką opanowaną przez Komunistyczną Grupę Gospodarczą. I niczego nie zmieni fakt zasiadania gdzieś w tej monstrualnej strukturze nawet najbardziej Uczciwego Patrioty.
Powstanie i wzrost potęgi Komunistycznej Grupy Gospodarczej nastąpił w wyniku manipulacji kursem złotego i kradzieży majątku narodowego poprzez struktury państwowe pozostawione pomimo formalnego upadku komunizmu. Nie dość że nie zostały one zmiecione w roku 1989, to przetrwały pomimo wejścia do gry Uczciwych Patriotów. Przewaga KGG może zostać utrzymana tylko poprzez utrwalenie systemu korupcji dla dalszych korzyści i jednoczesną rozbudowę systemu kontroli dla utrzymania obywateli na bezpiecznym poziomie ubóstwa.
Na koniec, po uporaniu się z ważniejszymi sprawami (odzyskaniu kontroli nad NBP na przykład), przyjdzie czas na rozprawienie się z jedyną enklawą wolnego rynku – z drobną przedsiębiorczością. I będzie to walka bardzo nierówna, ponieważ może zostać przeprowadzona w majestacie prawa. W warstwie słownej, na domiar złego, wydawać się będzie zgodna z kanonami Wiary. Co więcej, walkę tę komuniści mogą przeprowadzić cudzymi rękami, sterując jedynie propagandą. Pierwsze jaskółki już nam się objawiły. Tuż przed wyborami 1993 Jan Maria Rokita z Unii Wolności i Stefan Niesiołowski z ZCHN wystąpili w „Gazecie Wyborczej” z wezwaniem obywateli do przestrzegania przepisów podatkowych. Rokita gorąco nakłaniał biskupów do wezwania wiernych, a Niesiołowski nazwał nie wywiązywanie się obywatela ze wszelkich obciążeń fiskalnych grzechem. Czas ich wystąpienia z pewnością nie był przypadkowy i dowodzi jak skuteczna może być komunistyczna manipulacja.
Myślę, że już czas najwyższy uświadomić wszystkich Uczciwych Patriotów i pozostałych inteligentów: jedyny sposób na przetrwanie drobnego biznesu w Rzeczypospolitej to działanie niezgodne z przepisami prawa. Zdziwienie, że już samo ogłoszenie niepodległości nie spowodowało bezwzględnego przestrzegania komunistycznych przecież przepisów, przypomina zdziwienie zatrzymującego mnie za komuny funkcjonariusza z Brygady do Walki z Przestępstwami Gospodarczymi. Dziwił się on, że zamiast zarejestrować działalność narażam się na podróż służbowym polonezem i utratę towaru. Owa rejestracja oznaczała obowiązek płacenia 15-to procentowego podatku od sprzedanej rzeczy, podczas gdy mój zysk wynosił wtedy 11%. Oczywiście ci zarejestrowani mogli przeżyć, ponieważ większą część obrotu ukrywali przed Urzędem Skarbowym a w razie nagłej kontroli opłacali się urzędnikom. Funkcjonowały w ten sposób nie tylko place handlowe, ale też sklepy ajencyjne i rzemieślnicy dostarczający do nich swoje wyroby. Moja znajoma powiedziała wtedy (1986), że dla niej komunizm się skończy, gdy tylko będzie mogła zlikwidować lewy magazyn. Nie zrobiła tego do dnia dzisiejszego, a mamy już szczęśliwie listopad 1994.
Nie dla mnie było wtedy działanie pozornie zgodne z przepisami. Byłem młody, piękny i nie uznawałem kompromisów. Komunizm zresztą walił się na potęgę i miałem nadzieję, że w Wolnej Polsce w ogóle nie będę musiał „oszukiwać”. (Przepraszam za patos, ale piszę te słowa akurat 11 listopada.) Czar szybko prysnął. Rząd Mazowieckiego przystąpił do grabieży obywateli zaraz po swoim powstaniu. Zaś Uczciwi Patrioci nawet nie mieli zamiaru obiecać, że uczynią cokolwiek bym z przestępcy gospodarczego mógł stać się szanowanym obywatelem tworzącym bogactwo i potęgę Polski. A ponieważ ożeniłem się i jedno po drugim zaczęły przychodzić na świat moje dzieci, zmuszony zostałem przywdziać maskę obłudy i przejść do szarej sfery. W państwie bezprawia rządzonego przez mafię polityczno-gospodarczą mogłem usłyszeć jedynie dura lex sed lex. Wiem co znaczą same słowa, bo skończyłem uniwersytet i lektorat łaciny. Co może jednak znaczyć w dzisiejszej Polsce wezwanie do przestrzegania prawa pomimo jego surowości, pomimo że nie ma tu żadnego Prawa, nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że służy to kompletnemu pomieszaniu dobra ze złem w interesie tego ostatniego. Czy zatem pozostaje tylko przeżegnać się i wierzyć w sprawiedliwość boską?