V. IMPORTERZY JAJ

W poprzednim rozdziale wymieniłem wszystkich tych, którzy stracili na imporcie jaj. Czas przedstawić tych, którzy na upadku polskiej produkcji zbili fortunę. Po kilku latach przemian ustrojowych nie sposób nie zauważyć, że ich interes zgrał się doskonale z interesem socjalistycznego aparatu partyjno – państwowego.

Wybór wariantu rozwoju polskiej gospodarki, przedstawionego przeze mnie w poprzednim rozdziale, miałby nieodwracalne skutki. Spowodowałby zanik socjalistycznego państwa, a tym samym upadek dotychczas samowładczej grupy – „aparatu”. Po roku 1989, za aprobatą komunistów zasilili go byli opozycjoniści. Rekrutujący się z inteligenckiej gołoty i od 1980 roku żyjący dzięki pieniądzom z Zachodu. Nie widząc możliwości powrotu do życia sprzed 1980 roku, los swój związali ze sprawowaniem stanowisk polityczno – urzędniczych. Było zatem fizyczną niemożliwością, aby postąpili wbrew własnemu interesowi i dokonali ograniczenia dopiero co zdobytej władzy. Nie twierdzę, że nie chcieli rozwoju gospodarki wolnorynkowej. Jednak równoczesny rozwój wolnego rynku i administracji państwowej okazał się niemożliwy.

Teoretyczne uzasadnienie możliwości pogodzenia powyższej sprzeczności stanowił plan Balcerowicza. Chociaż jego przeciwnicy po niewczasie mówili o nim plan Sachsa-Balcerowicza, dla podkreślenia wpływów obcych i dyskredytacji samego Balcerowicza był to ewidentnie rodzimy plan – plan polskich komunistów. [Ostatni przymiotnik jest rzecz jasna jedynie przyporządkowaniem geograficznym. Wpływy obce tu pomijam, bo i tak nie pomogą w zrozumieniu naszej parafialnej rzeczywistości. Autorstwo zaś nie zmniejsza, ale zwiększa odpowiedzialność.] Podstawy filozoficzne planu B. zasadzały się na niemożności utrzymania archaicznego systemu. Obrona wprost była skazana na niepowodzenie, na dodatek nie było czego bronić. O kilkaset kilometrów stąd istniał kapitalizm. Standard życia tamtejszego robotnika był wyższy od poziomu życia komunistycznych sekretarzy – udzielnych władców kraju. Po kompletnej plajcie komunistycznej gospodarki niemożnością było utrzymać komunizm w sferze społeczno – politycznej. Zatem komuniści zdecydowali, że zamiast ginąć pod kołami normalności, znów będą awangardą – awangardą klasy kapitalistycznej. Zaczęli budować kapitalizm.

Choć komuniści zaczęli przepoczwarzać się od roku 1983 począwszy, piękny kapitalistyczny motyl mógł wyfrunąć dopiero dzięki paktowi Okrągłego Stołu i planowi Balcerowicza. Po bliższej analizie Planu dochodzimy do wniosku, że jest to jedna z wersji gry zwanej piramidką. Jej cechą charakterystyczną jest matematyczny model zdobycia bogactwa. Zyskuje przez to wiarygodność w oczach naiwnych. Największy idiota, a każdy ma się za nielichego cwaniaka, może z pomocą kalkulatora obliczyć kiedy stanie się bogaty. Dla przypomnienia podam najważniejsze zasady gry.

  1. Pewna osoba zwraca się do nas z propozycją wejścia do gry. Jedynym warunkiem jest wpłacenie osobie pierwszej na liście określonej kwoty.
  2. Przepisujemy listę wpisując osobę drugą na miejsce pierwsze, osobę od której kupiliśmy listę na miejsce przedostatnie, a siebie na ostatnie.
  3. Znajdujemy cztery osoby, którym proponujemy wejście do gry na zasadach określonych powyżej.

Teraz możemy spokojnie leżeć na tapczanie, wyobrażać sobie nieustanny awans na liście i liczyć na suficie tłuste miliony. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że tłuste miliony szybko zmieniają się w barany a niedoszli milionerzy w osłów. Gdyby jednak nikt nie zarabiał piramida nie miałaby sensu. Tymczasem powtarzana jest co jakiś czas, pod różnymi nazwami i zawsze znajduje chętnych. Proponuje bowiem coś, co zawsze było szczytem marzeń człowieka – dojście do bogactwa bez wysiłku. Sprowadza się zaś do sfinansowania sukcesu nielicznych, którzy rzecz całą rozkręcają, pieniędzmi wyciągniętymi z kieszeni wielu, którzy dali się nabrać. Dla ścisłości należy dodać, że największe pieniądze zarabia się tuż przed krachem, przed załamaniem się gry. Dlatego na początkowych pozycjach wpisywani są figuranci. Rozpoczynając grę szulerzy wpisują siebie na ostatnie pozycje.

Piramida pod nazwą plan Balcerowicza została przeprowadzona przez najwyższe władze państwowe przy wykorzystaniu dotychczasowego komunistycznego aparatu. W odróżnieniu od normalnej prywatnej piramidki, w której udział jest dobrowolny, była to operacja totalna. Każdy Polak, niemowlę i starzec, musiał w niej wziąć udział. „Zającami” planu B. byli wszyscy drobni geszefciarze, którzy pomogli w zapchaniu pokomunistycznej luki towarowej dobrami importowanymi. Mam tu na myśli tak handlarzy detalicznych, jak i dotychczasowych importerów walizkowych. Zaczęli oni zarabiać więcej niż za komuny, na dodatek legalnie. Ponieważ stało się to nagle i na dodatek nie wiadomo dlaczego, sukces swój skojarzyli z realizowanym właśnie Planem. Razem z oficjalną propagandą mogli zatem wyśmiewać się z zacofanych chłopów i rzemieślników, których Plan skazywał na śmierć. Jak też patrzeć z politowaniem na drobnych ciułaczy dolarowych, którzy właśnie tracili dorobek całego życia.

Piramidka Balcerowicza zyskała również poparcie całej sfery budżetowej – urzędników, nauczycieli, robotników państwowych. Dotychczasową wizję powszechnej szczęśliwości zastąpiła wizja powszechnego dobrobytu. Z niesłychaną precyzją wyliczyli Autorzy kiedy bogactwo dotknie każdego. Jedynym warunkiem było przystąpienie do gry – zgoda na krótki okres zaciśnięcia pasa. I taką zgodę rząd Mazowieckiego dostał od „reprezentantów” narodu polskiego – od Sejmu. [Przypomnę, że ten tzw. Sejm Kontraktowy składał się w 2/3 z komunistów, w pozostałej 1/3 z „drużyny Lecha Wałęsy, z czego połowa to byli komunistyczni agenci.] Wszystkim Polakom, którzy w dotychczasowym życiu nie poznali zależności pomiędzy pracą a zyskiem, rzecz cała wydała się realna. Zwłaszcza, że zaczęła rosnąć miesięczna płaca w przeliczeniu na dolary. Za komuny średnia płaca stanowiła równowartość 25 dolarów. Teraz poczynając od 50 poprzez 100 doszła do 200. Co prawda koszty utrzymania również rosły, na dodatek nieco szybciej, ale jasne i zgodne z Planem było, że już niedługo, tymczasem zarobki będą już tylko rosły. Niestety miraż się rozwiał. I choć po czterech latach od wprowadzenia Planu staliśmy się jednym z droższych państw świata, wciąż zarabiamy 200 dolarów. 10-krotnie mniej niż w krajach o porównywalnych kosztach przeżycia.

Nie wszyscy jednak obudzili się z ręką w nocniku. W 100% zrealizowali swój plan komuniści. Podczas bezustannych dysput o sposobach jak najbardziej sprawiedliwego podziału majątku narodowego, przeprowadzili swoją własną prywatyzację tegoż. Uzyskali ogromny majątek i potężną pozycję gospodarczą, która ważyć będzie na losach Polski przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Bez piramidki szacowna grupa importerów jaj w ogóle by nie powstała. Któż bowiem przy zdrowych zmysłach kupiłby jajko zagraniczne, dwa razy droższe i gorsze od krajowego? Import mógłby stanowić jedynie dodatek do zbyt małej produkcji krajowej. Gdyby nie zrobiono nic, gdyby pozwolono komunizmowi po prostu upaść, w najlepszej sytuacji znaleźliby się prywatni producenci. W oparciu o ich wyroby rozwinęłaby się sieć handlowa. Ponieważ drobnych producentów byłoby bez liku, a ich jednostkowa produkcja w początkowym okresie stosunkowo niewielka, komunistyczne centrale handlowe zamieniane właśnie w prywatne stanęłyby w obliczu zagłady. Rozwój gospodarki drobnotowarowej stanowiłby zagrożenie dla krzepnącej komunistycznej prywatnej inicjatywy. Od samego początku różniła się ona w sposób definitywny od faktycznie prywatnej przedsiębiorczości. Rozwój tej komunistycznej grupy gospodarczej miał charakter wyłącznie pasożytniczy. Za darmowe wykorzystywanie majątku narodowego, którym zarządzali, wypłacali komuniści samym sobie pieniądze nie obciążone socjalistyczną redystrybucją. W przeważającej mierze produkowali jedynie dokumentację księgową, na podstawie której komuniści – prywaciarze wypłacali pieniądze z państwowej kasy. Przejście od gospodarki fikcji do rzeczywistego wolnego rynku oznaczałoby upadek tej grupy. Upadek socjalistycznego państwa i sierot po nim – sekretarzy, członków i innych ubeków. Dlatego nastał Okrągły Stół i plan Balcerowicza.