IX. KTO RZĄDZI POLSKĄ ?

Mając za sobą poprzedni rozdział, odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest aż tak skomplikowana, jak próbują to pokazać liczne badania opinii publicznej. Bez większego wahania możemy powiedzieć, że do roku 1989 rządzi Polską żydo-komuna czy też ściślej żydo- polo-komuna. Władza jej zarazem nie jest w pełni samodzielna, ponieważ podlega Moskwie.

W poniższym tekście spróbuję odpowiedzieć na pytanie: kto rządzi Polską po roku 1989? Główną przeszkodą utrudniającą odpowiedź na to pytanie jest totalna komunistyczna dezinformacja, której poddawani jesteśmy nieprzerwanie od samego początku komunistycznego panowania. Dezinformacja ta nie tylko nie zniknęła w roku 1989, ale przeciwnie nasiliła się. To właśnie ona sprawiła, że powstanie i rozwój komunistycznej grupy gospodarczej oraz przeprowadzona w jej interesie rewolucja społeczna roku 1989 w ogóle nie została dostrzeżona. Nawet prosty lud, zwykle trafnie oceniający zjawiska społeczne, czując na własnym grzbiecie ciężar przemian zdołał jedynie wywnioskować, że starych złodziei zastąpili nowi, którzy dopiero muszą „się nakraść”. To, że starzy złodzieje nie tylko nie zostali odsunięci, ale przeciwnie, rozgrywają partię życia nie został w ogóle odnotowany. Dopiero teraz, w końcu roku 1994 a zatem 5 lat po herbacie zaczynają być pewne fakty kojarzone. Kojarzenie to nie ma jednak na celu wyjaśnienia historii, ponieważ naznaczone jest piętnem przegranych przez partie postsolidarnościowe wyborów parlamentarnych w roku 1993. I jest zbyt zagmatwane przez bieżącą politykę.

Wyznawcy komunizmu mówili o nim, że jest wyższym stadium socjalizmu. I aż dziw, że mówili prawdę. Oba systemy mają wiele cech wspólnych. I socjalizm, i komunizm są złem i polegają na unicestwianiu człowieka poprzez odebranie mu wolności decydowania o własnym życiu. Różnica polega na tym, że socjalizm mieści się doskonale w komunizmie. Natomiast komunizm jest zbiorem większym o całą sferę przymusu fizycznego i scentralizowaną władzę społeczno-polityczno-gospodarczą. Jest zatem jedynie poszerzeniem socjalizmu. Komunizm, rozumiany jako dodatek do socjalizmu, został obalony przez samych komunistów z prozaicznej przyczyny jego krańcowej niewydolności ekonomicznej. To właśnie komuniści byli sprężyną rewolucji 1989 roku. Komunistyczny sejm, tzw. kontraktowy, podjął najważniejsze decyzje stanowiące o kształcie przyszłej Polski. W okresie 2-letniej kadencji wszelkie regulacje prawne życia politycznego, społecznego i gospodarczego państwa polskiego zostały podjęte w interesie dotychczasowej warstwy dzierżawców. Grupa ta nie obciążona już zwierzchnictwem sowieckiego imperium i wynikającymi stąd uwarunkowaniami doktrynalnymi, wreszcie mogła w pełni zadbać o własny interes. Żeby jak najskuteczniej przeprowadzić własne zamierzenia, dysponując pełnią władzy ustawodawczej, w dużej mierze wykonawczej, mając opanowaną gospodarkę i administrację wraz z całym systemem finansowym państwa, dla niepoznaki zrezygnowali komuniści z kilku eksponowanych stanowisk. Tak przeprowadzona z wykorzystaniem własnych czyli prawie wszystkich mediów publicznych kampania dezinformacji spowodowała, że nikt nie dostrzegał komunistów aż do ich zwycięstwa w roku 1993.

Jak już wspominałem, komunizm został obalony, socjalizm jednak pozostał. Upadek komunizmu dał wolną rękę samym komunistom. Dysponując ogromnymi wpływami wynikającymi z 45-letniego panowania, i nie poczuwając się do żadnej odpowiedzialności za państwo i naród polski, przystąpili komuniści do bezkarnej grabieży. Według moich prywatnych oszacowań ich łupem padło około 20 miliardów dolarów. I mam tu na myśli nie pieniądze zarobione w wyniku różnorakich oszustw celno-podatkowych ale pieniądze fizycznie zagrabione prywatnym obywatelom. Pozostawienie natomiast nienaruszonego systemu socjalistycznego oraz brak dekomunizacji zadecydowało o demokratycznym powrocie post-komunistów na szczyty władzy politycznej. Jak to było możliwe?

Przypatrzmy się teraz przeciwnikom. Brak możliwości budowy w państwie komunistycznym instytucjonalnych struktur oporu sprawił, że cała opozycja ograniczała się do warstwy słownej. Tę zaś papierową opozycję tworzyła komunistycznego chowu inteligencja. Można ją bez zbytniego upraszczania podzielić na dwie orientacje. Pierwsza, na użytek tego tekstu nazwijmy Unią Mądrości i Dobrego Smaku, stanowi około 90% całości. Jej trzon to byli komuniści, duchowi spadkobiercy Borejszy, mający swój udział w „kulturalnym” niszczeniu Polaków. W sensie fizycznym zaś dzieci i wnuki różnorakich Różańskich, osadzonych w Polsce przez Stalina. W swoim młodzieńczym buncie odrzucali oni komunizm rozumiany jako dodatek do socjalizmu. Akceptowali natomiast wszystko pozostałe. Na dodatek dekomunizacja, lustracja i osądzenie komunistycznych zbrodniarzy, dotknęłoby fizycznie ich samych, powiązanych rodzinnie z ludźmi władzy. Dlatego z entuzjazmem podjęli wyciągniętą do zgody rękę komunistów, komunizmu przecież się oficjalnie wyrzekających.

Druga orientacja opozycyjna to, nazwijmy ich tak, Uczciwi Patrioci. Składa się na nią szereg skłóconych ze sobą inteligenckich partyjek. W odróżnieniu od formacji opisanej powyżej nie są to dzieci Komunistycznej Partii Polski ale spadkobiercy najlepszych polskich tradycji niepodległościowych. Ich najważniejszą misją, z braku możliwości innego działania, stało się przechowanie polskiego patriotyzmu w sferze symboli i gestów. Do obchodzenia rocznic narodowych i demonstrowania własnej postawy. Spotykały ich za to represje. Gdy Polska miała szansę na nowo się odrodzić, Uczciwi Patrioci pochłonięci składaniem dziękczynnych modłów w narodowych sanktuariach nie pomyśleli nawet, że trzeba jej pomóc. Ponieważ wszystkich w mojej książce tłumaczę, nie osądzajmy zbyt surowo również Uczciwych Patriotów. Jak całą inteligencję, ich również komunizm dopadł i wykastrował. Pamiętajmy też, że do czasu pierwszych wolnych wyborów w roku 1991, orientacja ta niewiele miała do powiedzenia. Nie jest też bezpośrednio odpowiedzialna za Okrągły Stół i początkową realizację planu Balcerowicza. W roku 1991 Uczciwi Patrioci wkraczają na scenę polityczną. I niestety, wszelkie nadzieje z tym związane szybko bledną. Okazuje się bowiem, że w odróżnieniu od bezczelnych towarzyszy-biznesmenów i zakłamanych Unitów, Uczciwi Patrioci z dziecięcą naiwnością wyznają socjalistyczne bzdury wpojone im przez komunizm.

Chociaż Wiara nasza stanowi, że na początku było Słowo, to pamiętajmy że następnie stało się Ono Ciałem. Słowo nie funkcjonuje zatem samodzielnie, w dowolnych kombinacjach, ale jest wstępem do działania. Fachowcy od czytania i pisania książek wierzyli zabobonnie, że najważniejsze są słowa. Odseparowani przez komunizm od życia, całą swoją energię poświęcili tworzeniu i objaśnianiu słów. Ponieważ zaś papierowa rewolucja zwyciężyła i wreszcie można było powiedzieć i napisać wszystko uznali, że komunizm został pokonany. Im zaś Uczciwym Patriotom, spadkobiercom wszelkich powstań i Armii Krajowej, należą się najwyższe zaszczyty i stanowiska. I tu niestety nie pomyśleli, że jak świat światem argumentem w polityce może być tylko konkret a racje polityczne są wyrazem bardzo namacalnych interesów poszczególnych osób, grup i narodów. Żeby zaś cokolwiek znaczyć w polityce trzeba dysponować poparciem fizycznym.

Za Komunistyczną Grupą Gospodarczą stoją dotychczasowe struktury władzy, którymi żaden przewrót nie zachwiał. Stoją wielkie, przekształcające się z państwowych w prywatne komunistyczne pieniądze. Stoi dawna, ledwo tknięta machina propagandy. Za Unią Mądrości i Dobrego Smaku stoi ogromna grupa intelektualna wykreowana w okresie komunizmu, panująca nad duchowym życiem Polaków. Jakim potencjałem dysponują Uczciwi Patrioci?

Jest to chyba najtrudniejsze pytanie w tej książce. Prawdziwa kwadratura koła. Bo choć z prostego liczenia wynika, że powinni mieć poparcie 70% obywateli, to przecież po dwóch latach uczestniczenia w rządzeniu (1991-1993) ponieśli sromotną klęskę.

Dla zrozumienia klęski wyborczej roku 1993 należy wspomnieć o jedynej sile, którą mogli Uczciwi Patrioci przeciwstawić towarzyszom-biznesmenom z KGG i socjalistom z Unii Mądrości, o normalnych Polakach. O Polakach niszczonych przez komunizm i socjalizm zarazem. Powrót instytucji wolnych wyborów stanowił jedyną szansę na faktyczną zmianę ustroju społecznego w interesie większości Polaków. Najpierw w wyborach prezydenckich roku 1990 przepadł z kretesem nie tylko kandydat post-komunistów ale i kandydat Unii Mądrości – Tadeusz Mazowiecki. Polacy wybrali symbol walki z komunizmem i zarazem człowieka zapowiadającego generalną zmianę, Lecha Wałęsę. Rok później, w wyborach parlamentarnych, pomimo niewielkiej reklamy głosowali na Uczciwych Patriotów w stopniu pozwalającym im na utworzenie rządu. Okazało się niestety, że ich wybrańcy upojeni zwycięstwem ani myślą likwidować rozdęty aparat socjalistyczny. Okazało się też, że nie mają niczego do zaoferowania oprócz nawoływań do dalszych wyrzeczeń, w sytuacji gdy aż kłuło w oczy pęczniejące bogactwo byłych sekretarzy i ubeków. A wreszcie okazało się, że nie rozumieją zasad tak kochanej demokracji.

Demokracja polega na niepisanym układzie pomiędzy wyborcami a kandydatami na ich reprezentantów. Wyborcy głosują na tych, którzy wydają się najlepiej dbać później o ich interesy. Jeżeli wyobrażenia te okażą się pomyłką, ci którzy zaufanie swoich wyborców zawiedli mają niewielką szansę na powtórny wybór. Wystarczyły dwa lata, by skompromitowani Uczciwi Patrioci nie weszli do kolejnego parlamentu. Rozdział zbliża się ku końcowi, powiem zatem wprost: jedynym sensem istnienia politycznego orientacji Uczciwych Patriotów było rozbicie socjalistycznego gmaszyska; przebudowa państwa nie w interesie byłych komunistów i ich przydupasów, ale w interesie gnębionych dotychczas na każdym kroku zwykłych Polaków. I zwolennicy komuny, i zwolennicy oświeconego socjalizmu mają przecież swoje sprawdzone reprezentacje. Nie potrzebują zatem głosować na Uczciwych Patriotów. Jeżeli zaś ci ostatni nie mają do zaproponowania niczego poza socjalizmem, to po cóż ma na nich głosować zwykły Polak.