Dojście do władzy w Rosji Władimira Putina pokrzyżowało plany A. Łukaszenki na uzyskanie realnej władzy w zainicjowanym przez niego projekcie państwa związkowego Białorusi i Rosji.
Odtąd Łukaszenka skupił się na umacnianiu swojej władzy na Białorusi i rozmowach dotyczących jego statusu i swoich najbliższych współpracowników w przyszłym Państwie Związkowym.
Kreml jednak negocjował twardo, nie dając złudzeń Łukaszence co do jego przyszłej roli.
Ludzie Kremla godzili się co najwyżej na objęcie przez niego jakiejś funkcji tytularnej bez faktycznego wpływu na władzę, stąd z jego strony frustracja i okresowe granie “zachodem”.
Brak reform gospodarczych, zaniedbanie dywersyfikacji rynków zbytu i zaopatrzenia w surowce dla białoruskiej gospodarki, a także chroniczny deficyt w obrotach z zagranicą (tworzony głównie przez nierównowagi handlu z Rosją) uzależniały trwale kraj od Moskwy.
Nastroje społeczne na Białorusi są pochodną sytuacji gospodarczej. Rosja świetnie rozumiejąc, iż dyktator nie jest w pełni niezależny od nastrojów społeczeństwa, umiejętnie używa narzędzi ekonomicznych, przemiennie wpływając na wzrost poziomu niezadowolenia lub go obniżając.
Lukaszenka, uzależniając się od poparcia całkiem licznej grupy społecznej odczuwającej nostalgię za czasami radzieckimi, niewyrażającej zainteresowania językiem i kulturą białoruską, nie był w stanie grać kartą patriotyczną.
Próby nawet nieśmiałej białorutenizacji, traktowane zresztą instrumentalnie jako element negocjacji z Rosją, były szybko tłumione przez zaplecze polityczne Łukaszenki.
Zależność Białorusi od rosyjskiej ropy i gazu oraz rosyjskiego rynku zbytu daje Kremlowi silne narzędzia nacisku na Mińsk.
Rosja, budując NS 1 i NS 2, uderzyła nie tylko w Ukrainę, ale i w interesy swojego sojusznika.
Białoruś miała być uzależniona od Rosji, ale rosyjski eksport surowców energetycznych do Europy od Mińska się uniezależniał. Nieufność Kremla nawet w stosunku do bliskich sojuszników jest tu symptomatyczna.
„Sojusznik sojusznikiem, ale kontrola musi być”.
Także dostęp białoruskich produktów do rosyjskiego rynku jest używany jako argument polityczny w rozmowach Moskwy z Mińskiem. Warte zauważenia jest, iż ceny uzyskiwane przez białoruskie przedsiębiorstwa na rynku rosyjskim odpowiadają chińskim.
To oznacza presję na niskie koszty wytwarzania i jest jednym z czynników utrzymujących płace białoruskich pracowników na znacznie niższym poziomie niż w nieuzależnionych od Rosji republikach nadbałtyckich.
Próby flirtu z zachodem nie były nigdy traktowane poważnie przez Mińsk, ale zawsze jako karta przetargowa w rozmowach z Moskwą.
Kontekst warunków politycznych wymaganych przez partnerów zachodnich, tj. zgody na funkcjonowanie opozycji i wolne wybory, nie był bez znaczenia.
Zgoda na kulturową zależność od Rosji prowadziła do gorszej pozycji negocjacyjnej dla samego Łukaszenki, ale zgoda na białorutenizację nie była akceptowana tak przez środowiska go wspierające na Białorusi, jak i przez Moskwę, zachowującą olbrzymie wpływy w administracji, w sektorach siłowych Białorusi.
Ostatnimi laty Łukaszenka ograniczał się do działań zabezpieczających swój stan posiadania na Białorusi. To strona rosyjska inicjowała kolejne działania zmierzające do coraz głębszej integracji gospodarczej, wojskowej i politycznej. Aleksandr Łukaszenka, nie mogąc znaleźć poparcia z oczywistych względów po stronie opozycyjnie nastawionej części społeczeństwa, musiał uzasadniać swoją prezydenturę przed prorosyjskim establishmentem i wspierającym go Kremlem, odwołując się do bliskości z bratnią Rosją, rzekomego zagrożenia zachodnim ekspansjonizmem, który dąży do wyciągnięcia Białorusi z kręgu wpływów rosyjskich, tworząc także rzekomo realne zagrożenie dla niezawisłości i integralności Federacji Rosyjskiej.
Wybory 2020 r. Rosyjska pułapka na Łukaszenkę.
Lata 2018-2019 to dla Aleksandra Łukaszenki okres intensywnych negocjacji z Rosją.
Kreml, zniecierpliwiony przedłużającymi się rozmowami ze zbyt ambitnym A. Łukaszenką, zaczął grać ceną gazu i ropy, co dla uzależnionej od rosyjskich surowców białoruskiej gospodarki oznaczało stagnację i wzrost niezadowolenia społecznego.
A. Łukaszenka sięgnął jak zwykle po kartę zachodnią i rozpoczął rozmowy o możliwej dywersyfikacji dostaw ropy i gazu z wykorzystaniem polskiej infrastruktury przesyłowej.
Zaniepokoiło to Moskwę, ale nie na tyle, by pójść na zbyt daleko posunięte kompromisy. Kreml zdecydował się na pokazanie A. Łukaszence, że istnieje mniej roszczeniowa alternatywa dla niego.
Pojawili się kontestujący Łukaszenkę kandydaci tj. Wiktar Dzmitryjewicz Babaryka, były szef działającego na Białorusi Biełhazprambanku, kontrolowanego przez Gazprom oraz bloger Siarhiej Leanidawicz Cichanouski, obaj szukający możliwości wsparcia dla swoich kandydatur w Moskwie.
Rok wyborów wykazał, iż frustracji społeczeństwa wynikającej ze złego stanu gospodarki i zmęczenia długimi rządami A. Łukaszenki nie jest łatwo przekierować na innego prorosyjskiego polityka.
Ulica bowiem jawnie nie przyjęła zaproponowanej neutralnej symboliki (białe opaski i wstążki) nowych opozycjonistów, ale ignorując ich, zwróciła się ku tradycji białoruskiego ruchu niepodległościowego, używając flag i transparentów w biało czerwono białych barwach, krzyża jagiellońskiego i znaku Pogoni.
To uświadomiło inżynierom społecznym z FR, iż procesami społecznymi trudno kierować, a nastroje ulicy wymuszają na kandydatach opozycyjnych odpowiednie postawy polityczne. Ryzyko, iż nie w pełni zasymilowane z rosyjskim społeczeństwo białoruskie w przypadku osłabienia władzy mogłoby wymusić zwrot na zachód, było ocenione na zbyt wysokie. Zdecydowano się zatem nie przeszkadzać Łukaszence w spacyfikowaniu protestów, oraz wsadzeniu do więzienia wszystkich, bez względu na poglądy konkurentów, w tym i tych jawnie prorosyjskich.
Z drugiej strony wysoka dynamika i powszechność protestów uświadomiła Łukaszence, iż musi z Moskwą pójść na kompromis.
Zachód pod wpływem informacji o brutalności służb Łukaszenki zawiesił wszelkie możliwości dialogu i nałożył na gospodarkę Białorusi szereg sankcji.
Łukaszenka, wiedząc, że na zachodzie nie ma co już szukać wsparcia i będąc zakładnikiem własnej retoryki, musiał przyjąć rosyjskie warunki integracji. Kreml osiągnął zatem swój cel.
Aby uwiarygodnić swoją lojalność wobec Moskwy A. Łukaszenka uznał publicznie aneksję Krymu i rozpoczął działania wymierzone w Polskę i kraje nadbałtyckie, przewrotnie oskarżając te państwa o wywołanie protestów i finansowanie opozycji. Bezrefleksyjne podejście do własnych błędów i przerzucanie odpowiedzialności za skutki własnej polityki na innych to typowa postawa dla postradzieckich satrapów.
Zdaniem oficjalnych czynników białoruskich już nie manipulacje i fałszerstwa wyborcze, nie prześladowanie ludzi krytycznie do władzy nastawionych, ale Warszawa i Wilno są odpowiedzialne za podburzanie społeczeństwa przeciwko swojemu rządowi, że polskie i litewskie służby wyciągnęły nie mających żadnego powodu do buntu ludzi na ulice, by obalili prezydenta A. Łukaszenkę.
Niskobudżetowe kanały informacyjne w telegramie, prowadzone przez bardzo młodych często uczącą się jeszcze młodzież, będące źródłem wiedzy o tym, co się działo podczas protestów, miały być dowodem na polskie sprawstwo.
Porwanie samolotu Wizzair w maju 2021 r celem aresztowania jednego z pasażerów – Romana Protasiewicza, byłego aktywisty i współzałożyciela kanału informacyjnego Nexta, działającego właśnie na telegramie, doprowadziło do kolejnych sankcji wymierzonych tym razem w białoruskie linie lotnicze.
Mariusz Patey