Ostatniej nocy Unia Europejska pokazała na czym polega jej jednolita polityka. Uzgodniono, że wprowadzane embargo na rosyjską ropę obejmie wszelkie dostawy morskie. A wyłączone z zakazu importu są ropociągi.
Dzięki temu Węgry, które importują rosyjską ropę wyłącznie drogą lądową, nadal mogą ją sprowadzać. Europa pokazała siłę i jedność. Wszyscy przywódcy się cieszą. Premier Morawiecki tryumfuje. Viktor Orban również. I tym ostatnim się zajmijmy.
Viktor Orban kolejny raz okazał się wielkim przywódcą swojego niezbyt dużego państwa. 93 000 km2. Niecałe 10 milionów mieszkańców i jeden wielki przywódca, od którego powinniśmy się uczyć prowadzenia polityki w interesie własnego państwa i narodu.
Viktor Orban nie kocha Putina, co sugerowały i sugerują nasze niedowarzone media. Viktor Orban kocha Węgry i dba jedynie o to, żeby w tej wojnie zbytnio nie ucierpiały w interesie innych państw. Powinien to być przykład dla innych przywódców, chcących osiągnąć wielkość.
To Unia Europejska swoją polityką ideologicznych wymuszeń popchnęła Węgry do współpracy z Rosją. Teraz, za cenę europejskiej jedności, odda Węgrom wszystko z nawiązką. Po to, żeby UE mogła być jednością.
Przypomniał mi się słynny traktat lizboński z 2007 roku. Wtedy też uaktywnił się jeden wielki polityk niewielkiego państwa – Vaclav Klaus, prezydent Republiki Czeskiej. 79 000 km2. 10,5 miliona mieszkańców. Został ostatnim, który nie chciał go podpisać za darmo. Jak uczynił to wcześniej nasz prezydent śp. Lech Kaczyński… bo Irlandczycy się zgodzili. I dostał to, co chciał – gwarancje wszystkich państw członkowskich, że Niemcy sudeccy wysiedleni po II Wojnie z terenu Czech, nie będą się mogli domagać od Czech odszkodowań materialnych i finansowych.
Tak właśnie prowadzi się politykę korzystną dla własnego państwa i narodu. I mam nadzieję, że kiedyś nasz 40-milionowy naród i państwo o powierzchni 318 000 km2 również doczeka się wielkiego przywódcy.
Na koniec, żeby nie zostać źle zrozumianym. Sankcje gospodarcze i finansowe wobec Rosji są jednym ze sposobów na pokonanie jej. W naszym polskim interesie.
Bartosz Jasiński