Spełniające się marzenia, chłodny biznes czy zagrożenie dla polskiego podatnika?
Rząd PiS, po zwycięstwie wyborczym w roku 2015, zmodyfikował swoją politykę z lat 2005- 2007. Postawił na działania wspierające procesy integracji państw Europy Środkowo-Wschodniej będących już członkami UE. Tak pojawiła się inicjatywa Trójmorza, skierowana do: Polski, Bułgarii, Rumunii, Węgier, Słowenii, Chorwacji, Austrii, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech i Słowacji.
Rząd premiera Mateusza Morawieckiego w 2018 r powołał Fundusz Trójmorza zarejestrowany w Luksemburgu, mający na celu inwestycje w projekty komercyjne z możliwie dużym udziałem kapitałów prywatnych.
Projekt Trójmorza choć ograniczony do członków UE, bez Ukrainy, państwa największego pod względem ludności i terytorium, wzbudzał nadzieję ze względu na tworzące się zaplecze instytucjonalne. Z satysfakcją przyjęliśmy powstanie Funduszu Trójmorza.
Tu moja uwaga, choć jego powołanie zostało odebrane dobrze, to tego typu instytucja powinna być tworzona w sposób transparentny, z udziałem przede wszystkim kapitału państw naszego regionu, a także naszych sojuszników. Siedziba powinna mieścić się w jednym z państw członkowskich.
W tym przypadku utworzono podmiot w formule sicav raif., z siedzibą w Luksemburgu.
Wśród obserwatorów rynku finansowego powstało wrażenie, że Polska tworzy platformę dla kapitałów ceniących anonimowość i dyskrecję.
BGK – państwowa polska instytucja finansowa przekazała ok. 500 mln euro do spółki w Luksemburgu, która nie podlega finansowemu nadzorowi ani w Polsce, ani w państwach uczestniczących w projekcie. Jeśli rząd zauważył jakieś niedoskonałości prawne dla funkcjonowania takiego funduszu w Polsce lub w państwach innych uczestników, to powinien wystąpić z inicjatywą legislacyjną i poprawić środowisko prawne. Wybrano inne rozwiązanie.
Zarząd oddano dwóm zagranicznym firmom. Wśród kadry menadżerskiej można dopatrzeć się związków z Rotschild & Co. Nie byłoby to naganne, gdyż marka Rothschild & Co. jest znana w świecie finansów. Tyle, że zajmuje się komercyjnymi projektami o krótkim i średnim horyzoncie zwrotu, z których gwarancję dochodów mają tylko zarządzający.
Takich firm zarządzających i kapitałów w naszym regionie nie brakuje. Deficyty kapitałów pojawiają się dla finansowania projektów infrastrukturalnych o długim horyzoncie zwrotu. Oprócz12 państw członkowskich, które mają przekazać kapitały do funduszu (do tej pory zrobiły to między innymi bank Exim z Estonii i polski BGK) mają też być prywatni inwestorzy. Jacy? Nie wiadomo i jest to niepokojące.
Oprócz ryzyka, jakie niesie ze sobą kapitał niewiadomego pochodzenia, takie budowanie strategicznie ważnej instytucji wywołuje konsternację u naszych amerykańskich partnerów i obniża poziom zaufania do nas. Polska posiada w Radzie Nadzorczej Funduszu prezes Daszyńską – Muzyczkę z BGK, obdarzoną zaufaniem premiera Mateusza Morawieckiego, Co jednak będzie, gdy dojdzie do zmiany rządu, a polskie instytucje nie będą miały możliwości kontrolowania Funduszu Trójmorza?
Z inicjatywy dającej nadzieję na szybszy rozwój Europy Środkowo Wschodniej, poprzez efekt synergii, tworzy się podmiot pozbawiony przejrzystości.
Początkowe działania Funduszu, też nie napawają optymizmem. Już pierwszy zakup, firmy Cargounit, leasingującej lokomotywy, jest mało zrozumiały. Fundusz powinien inwestować w infrastrukturę, a nie w dostawców usług. Spółka z Wrocławia nie jest żadnym wyjątkowym zakupem strategicznym.
Polski podatnik może obawiać się, że management funduszu sprywatyzuje zyski a znacjonalizuje ewentualne straty.
Rozumiem, że czas na korektę strategii działania tego oczekiwanego i ważnego projektu nie jest dobry. Wielkoskalowy atak rosyjski na Ukrainę nie sprzyja inicjatywom inwestycyjnym innym niż wojskowe. Uważam jednak, że Integracja regionu bez Ukrainy nie zawiera odpowiednio silnego spoiwa.
W dobrze pojętym interesie własnym należy zrobić wszystko, aby Ukraina odzyskała okupowane przez Rosję tereny i trwale zniechęciła Kreml do zbrojnych agresji na kraje Międzymorza. Kolejne kroki wymagają odwagi i woli politycznej, głównie ze strony polskiej klasy politycznej, bowiem nie obejdą się bez kosztów i ryzyka. Dobrze wiemy z naszego codziennego doświadczenia, że łatwo jest zerwać pojedyncze nici, ale jeśli się je splecie, to rozerwanie ich jest znacznie trudniejsze.
Obszar współpracy wojskowej.
Możliwość podjęcia służby wojskowej w armiach zaprzyjaźnionych państw Międzymorza przez obywateli krajów Międzymorza jest już niemal rzeczywistością. Tacy ochotnicy powinni liczyć na wsparcie swoich państw. W ten sposób tworzy się realny sojusz.
Mamy na przykład ponadnarodową Litewsko-Polsko-Ukraińską Brygada im. Wielkiego Hetmana Konstantego Ostrogskiego. Brygada ta stworzona dla uczestniczenia w misjach stabilizacyjnych, mogłaby być użyta do obrony na przykład infrastruktury krytycznej tych państw.
Dzisiaj najważniejszym wyzwaniem jest wyrzucenie wojsk rosyjskich z Ukrainy. Obawiam się, że bez bezpośredniego zaangażowania się NATO może to być zadanie przerastające siły samej Ukrainy. Czy państwa Międzymorza mogłyby skuteczniej pomóc?
Rozbudowa związków taktycznych, typu Litewsko-Polsko-Ukraińska Brygada i skierowanie ich do bezpośrednich działań na froncie zwiększyłoby koszty wojny dla Rosji. Jednak bez aktywnego wsparcia pozostałych państw sojuszniczych NATO nie gwarantuje osiągnięcia celów strategicznych. Dlatego tak ważne są działania dyplomatyczne i wyjaśniające sojusznikom z NATO potrzebę ciągłego i rosnącego wsparcia dla wysiłku zbrojnego Ukrainy (c.d.n.)
Mariusz Patey
Referat wygłoszony na konferencji “Niezwyciężony Duch. Antysowieccy dysydenci przeciwko rosyjskiemu imperializmowi.”, która odbyła się 10-11-2023 r. w Warszawie w gmachu NOT Czackiego ⅗.