back to top
More

    Górski Karabach – o co toczy się gra?

    Strona głównaPolitykaGórski Karabach – o co toczy się gra?

    Polecamy w dziale

    Inwazja Izraela na Liban

    Wojska Izraela przekroczyły południową granicę Libanu, aby przeprowadzić "ograniczoną operację wojskową". Jej celem jest zlikwidowanie infrastruktury Hezbollahu, stale atakującego północny Izrael. Po wypełnieniu celu, mają się wycofać.

    Hassan Nasrallah nie żyje

    27.09 w wyniku izraelskiego nalotu bombowego zginął Hassan Nasrallah, nieuchwytny przywódca szyickiego Hezbollahu, ostatni na liście zabitych przez Izrael dowódców tej terrorystycznej organizacji. Czy to oznacza wstęp do wkroczenia wojsk Izraela do Libanu?

    Atak Izraela na Liban

    Niemal 600 osób zabitych i 2000 rannych, w tym kobiety i dzieci – oto ponury bilans nalotów izraelskiego lotnictwa na południowy Liban. Straty po stronie izraelskiej to kilku lekko rannych w wyniku ostrzału rakietowego Hezbollahu na północny Izrael.

    Atak Izraela na Hezbollah

    Mosad wysłał wiadomość do 5 tysięcy pagerów Hezbollahu. Ci, którzy wyjęli je z kieszeni i unieśli do oczu, niczego już więcej nie zobaczą. Ci, którzy ich nie wyjęli, mają oderwane kończyny i genitalia. 10% ludzi Hezbollahu zostało okaleczonych.
    Kłopoty Rosji z połknięciem Ukrainy wyzwoliły aktywność państw Kaukazu. Właśnie obserwujemy kolejną odsłonę konfliktu azersko-ormiańskiego o Górski Karabach. Konflikt, który nie służy interesowi żadnego z tych państw, tylko Rosji.

    Rosja ugrzęzła na Ukrainie i nic nie wskazuje na to, żeby tę wojnę szybko mogła zamknąć. Wygląda na to, że niektóre państwa z rosyjskiej strefy wpływu chcą z tego skorzystać. Oglądamy właśnie kolejną odsłonę konfliktu azersko-ormiańskiego o Górski  Karabach.

    Najpierw trochę historii. Stosunki azersko armeńskie nigdy nie należały do łatwych. Gdy w roku 1917 powstała Federacja Zakaukaska, składająca się z Gruzji, Armenii j Azerbejdżanu, pojawiła się  nadzieja na trwałe wyzwolenie się tych państw spod władzy Imperium Rosyjskiego.  Jednak konflikty pomiędzy Gruzinami, Ormianami i Azerami, doprowadziły do wyodrębnienia się niezależnych krajów: Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu.

    Każdy z tych starożytnych  narodów miał wizję odtworzenia swojego państwa w granicach historycznych o największym zasięgu. W związku z tym wybuchy konflikty. Wykorzystała to Turcja pod przywództwem Kemala Paszy, zajmując część Armenii. A Ormianie zajęli część terytorium Azerbejdżanu.

    Wszystkich pogodziła Armia Czerwona, która do 1922 ostatecznie złamała opór poszczególnych państw kaukaskich. Rejon Górskiego Karabachu został przyznany po I Wojnie Światowej Azerbejdżanowi. Bolszewicy w 1920 r potwierdzili to i Górski Karabach pozostał w Azerskiej SSR. Górski Karabach, zamieszkały z 76% przez Ormian, został w 1991 zajęty w wyniku operacji wojskowej przez siły armeńskie i de facto pozostaje poza jurysdykcją Baku. Jednocześnie obie strony dopuściły się czystek etnicznych. Wielu Ormian musiało opuścić Azerbejdżan, a Azerów Górski Karabach.

    Azerbejdżan nigdy nie zrezygnował z odzyskania swojego terytorium. Występuje przy tym duża presja społeczna na władze, by drogą dyplomatyczną bądź militarną odzyskać enklawę. Do dużych protestów społecznych na tym tle doszło w lipcu 2020 roku w Baku.  Azerbejdżan, zasobny w surowce energetyczne, wydaje się stać na lepszej pozycji niż biedna i mniej liczebna Armenia. Jednak Armenia ma ważnego sojusznika – Federację Rosyjską. Stąd dotychczasowe próby przywrócenia zwierzchności nad Górskim Karabachem kończyły się niepowodzeniem.

    15 km od linii rozgraniczenia biegnie ważna infrastruktura przesyłu surowców energetycznych do Turcji i gruzińskich terminali nad morzem Czarnym omijająca Rosję. W interesie FR jest zatem nie tylko utrzymać kontrolę Armenii nad Górskim Karabachem, ale rozszerzyć to terytorium. Dzięki temu Rosja mogłaby przejąć kontrolę nad tymi ważnymi korytarzami transportowymi.

    Upór Ormian ma również historyczne podłoże. Ten stary naród ma poczucie swojej wielkości i misji cywilizacyjnej. Armenia to jedna najstarszych chrześcijańskich społeczności w Europie. Kierując się zatem argumentami historycznymi i obszarem zamieszkania etnicznych Ormian, zgłasza swoje pretensje. Oficjalnie Armenia nie zdecydowała się na inkorporację tego terenu, ani na uznanie niezależności Górskiego Karabachu. Stwarza to dla niej olbrzymi koszt polityczny i jest przyczyną braku nieuregulowania kontaktów z sąsiadami: Azerbejdżanem i Turcją.  Biedna Armenia musi także dotować funkcjonowanie enklawy odciętej od świata o powierzchni 11 458 km², liczącej 151 000 mieszkańców.

    W 2005 r. Rada Europy przyjęła stanowisko w tej sprawie, podtrzymane w 2010 r. przez Parlament Europejski, który zażądał wycofania armeńskich sił zbrojnych z terytorium okupowanego. Rada Bezpieczeństwa  w rezolucjach 882, 853 i 874 potwierdzała zwierzchność Azerbejdżanu nad Górskim Karabachem. Azerbejdżan kompletnie zablokował kontakty z Górskim Karabachem, w odpowiedzi Armenia wprowadziła blokadę  Nachiczewańskiej  Republiki  Autonomicznej (enklawy azerskiej w Armenii).

    Oba  kraje na tym konflikcie niewątpliwie tracą. Traci także Turcja, nie mogąc w pełni wykorzystać swojego potencjału gospodarczego. Zyskuje Federacja Rosyjska, blokując skutecznie rozwój południowego korytarza transportowego EAKTR.

    Obecny kryzys to kolejna próba odzyskania spornego terytorium, podjęta przez słabnącego z powodu problemów gospodarczych kraju prezydenta Alijewa. Rosja ma oficjalnie związane ręce, póki gra toczy się o terytorium formalnie należące do Azerbejdżanu. No chyba, że się pojawi zagrożenie humanitarne. Wtedy FR będzie mogła wyprowadzić wojska ze swojej bazy w Armenii. Jest jeden problem -Turcja, która otwarcie wsparła Baku i ma ku temu argumenty prawne. Przecież Górny Karabach jest w rękach separatystów i nielegalnych formacji zbrojnych.

    Wiemy jednak, że Kreml może użyć patriotycznie wzmożonych „prawosławnych turystów”, zaopatrzonych w prywatne czołgi i systemy artyleryjskie. Wielu Rosjan posiada także swoje prywatne samoloty. Sytuacja jest zatem bardzo niepewna i rozwojowa.

    Przypomina to scenariusz opracowany przez KGB dla Polski, wychodzącej właśnie  ze strefy wpływu ZSRR. Na Litwie, wykorzystując patriotyczne uniesienie Polaków, starano się utworzyć Polski Kraj Narodowo-Terytorialny. Połknięcie tej przynęty byłoby katastrofalne dla Polski. Trwały konflikt z Litwą, odgrzany z czasów II RP, zablokowałby nasze starania o członkostwo w UE i NATO. Członkostwo Krajów Nadbałtyckich także stanęłoby pod znakiem zapytania. Dobrze, że Warszawa oparła się pokusie i stanęła na stanowisku uznania granicznego status quo.

    Bogactwo materialne i kulturowe narodu nie jest już zależne od wielkości terytorium, ale stopnia wykorzystania kapitału ludzkiego, Gospodarka oparta na wiedzy daje szansę rozwoju nawet bardzo małym terytorialnie państwom. Los rodaków mieszkających poza naszymi wschodnimi granicami i kwestia pomocy dla nich to temat na inny artykuł.

    Po tej dygresji, widać jak ważna jest dojrzałość elit państwowych. Na Kaukazie, trzeba to ze smutkiem skonstatować, nie potrafiły one udźwignąć ciężaru odpowiedzialności wobec swoich narodów i państw. Nie mamy na to żadnego wpływu. Jednak pokój i stabilność na  Kaukazie, czyli bezpieczeństwo przesyłu ropy i gazu, jest dla nas kluczowe. Ułatwiłoby  dostęp do zasobów Morza Kaspijskiego, jako komponentu w dywersyfikacji dostaw.

    Polska powinna zatem apelować i angażować się w jak najszybsze i pokojowe uregulowanie konfliktu.  Konfliktu, który jest kosztowny dla obu stron i blokuje szansę ich dynamicznego rozwoju.

    Mariusz Patey

    Mariusz Patey
    Mariusz Patey
    Absolwent Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta specjalizujący się problematyce ekonomii Międzymorza, bezpieczeństwa energetycznego. Były doradca wojewody lubuskiego, były członek rad nadzorczych spółek prawa handlowego związanych z transportem, rozwiązaniami IT dla transportu.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja