Wystąpienie Mateusza Morawieckiego, najlepszego PR-owca na stanowisku premiera polskiego rządu, wyłączyłem po 1 minucie i 34 sekundach; miało trwać 20. Było takie jak poprzednie. Jak każde poprzednie. Z gorliwością kandydata na ministranta nasz najlepszy premier wciskał ten sam kit.
Myślę, że Mateusz Morawiecki ma tylko jedno przygotowane przemówienie – schemat, w który wstawia coraz to nowe zestawy słów.
Oczywiście, że żartuję. To sztuczna inteligencja z zasobu oczekiwanych przez odbiorcę słów, tworzy kolejne mutacje jego wystąpień. Dzięki temu Mateusz Morawiecki był tak samo wiarygodny, gdy parę miesięcy temu uzasadniał na Śląsku konieczność wygaszania kopalń i odchodzenia od węgla i jest teraz, gdy ogłasza embargo na rosyjskie węglowodory. I wielki rozwój Janowa Lubelskiego.
Prawda dnia dzisiejszego bez oglądania się wstecz – tak powinna nazywać się nagroda za całokształt dla Mateusza Morawieckiego ufundowana przez tygodnik Sieci.
Czy ktoś może mu przeszkodzić w zdobyciu tego zaszczytnego trofeum? Oczywiście chciałby sam premier 1000-lecia Donald Tusk, który przebiera nóżkami i wygłasza coraz nowsze prawdy dla opisu starej rzeczywistości. Jednak Donald Tusk-emeryt z racji wieku dużo wolniej mija się z prawdą. Co jest fatalne dla starej prawdy i nowej jej rekultywacji. Poprzez możliwość porównania obu.
A może… a może była prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, której cudem udało się uniknąć staranowania przez pisowskiego kamikadze – tylko dlatego, że nie ogląda się wstecz (i na boki) w drodze do celu?
O tak! Gdy tylko obie strony, Sieci i Małgorzata Gersdorf, pozbędą się wzajemnych uprzedzeń, tytuł pn. Prawda dnia dzisiejszego bez oglądania się wstecz za rok 2022 może trafić w ręce I damy Najwyższej Kasty.
Już trzęście portkami, Panowie!
Bartosz Jasiński