Sytuacja w Syrii i jej konsekwencje dla Europy
Z punktu widzenia Ukrainy i państw wspierających źle się stało, że Rosjanie zbyt szybko wycofali się z Syrii. Oczekiwano raczej, że Kreml bardziej się zaangażuje i wesprze militarnie rząd Asada. Taki scenariusz byłby o wiele korzystniejszy dla broniącej się Ukrainy. Rosjanie jednak nie chcieli wikłać się w kolejne długotrwałe walki i ryzykować osłabienie swoich zdolności wojskowych na priorytetowym dla nich froncie ukraińskim.
Docierają informacje, że już teraz wielu rosyjskich specjalistów wojskowych, którzy stacjonowali w Syrii, a także sporo sprzętu skieruje się do walki przeciwko Ukrainie. Może się także zdarzyć, że duża część resortów siłowych wspierających rząd Asada zasili rosyjskie formacje zbrojne. Dla nowych władz syryjskich będzie na rękę, jeśli pozbędą się dużej grupy zdemoralizowanych, ale dobrze wyszkolonych byłych pracowników resortów siłowych. Niestety, nie będzie to na rękę dla Europy i Ukrainy. Ukraina dalej dostaje od swoich sojuszników niedostateczną pomoc. Brak sprzętu i amunicji powoduje zwiększone straty w ludziach, których nie ma kim zastąpić. Zaczyna brakować żołnierzy.
A Rosja? Nie tylko rozpędza machinę mobilizacyjną i wysyła na front żołnierzy z Korei Północnej, lecz także ściąga przetarte w boju jednostki z Syrii. Można się obawiać, że różnica potencjałów demograficznych Ukrainy i Rosji jest zbyt duża, by można było zatrzymać Rosję, tylko opierając się na mobilizowanych obywatelach Ukrainy.
Niestety, nawet wysokie straty wśród rosyjskich żołnierzy jak do tej pory nie wywołują reakcji antywojennych w Rosji. Z kolei Europa może się spodziewać, że masowo będą przenikać do niej byli współpracownicy reżimu. Osoby takie mogą łatwo zostać wciągnięte przez służby rosyjskie czy irańskie do działań dywersyjnych na terenie UE. Gdy wznowią się walki, możemy przewidzieć, że fale uchodźców wojennych znów zaczną się przemieszczać.