Tej jesieni znów wyszły na ulicę afirmatorki zabijania dzieci, czyli siostry spod znaku błyskawicy. Długo, bo cały rok, czekały na pretekst i się doczekały, a miotane przez nie oskarżenia to kłamstwa w czystej postaci. „Ani jednej więcej” ofiar pisowskiego prawa – brzmi dobrze i jednoznacznie, ale z prawdą nie ma nic wspólnego.
Pomińmy prawdziwość oskarżeń i przyjmijmy, że zmarła kobieta (o jej zmarłym dziecku aborcjonistki milczą) jest ofiarą wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Musimy wtedy zauważyć, o czym milczą akolitki pani Lempart, że to właśnie „pisowskie prawo”, w ciągu roku jego obowiązywania, uratowało życie ponad tysiąca dzieci, w tym ponad pięć setek dziewczynek, bo tyle abortowano w Polsce z powodu wad płodu. Tak się bowiem składa, że wbrew zaklęciom genderagitatorów dzieci dalej rodzą się mniej więcej po połowie jako chłopcy lub dziewczynki.
Natychmiast po podaniu informacji o tragicznym zgonie, choć nie podano jeszcze żadnych wyników badania jego przyczyn, konsylium błyskawic, skupiające, jak wiadomo, najlepszych fachowców ginekologii, położnictwa, prawa i w ogóle wszystkiego, orzekło autorytarnie o przyczynach, obwiniając oczywiście rządzących.
Zacietrzewione siostry spod znaku błyskawicy nie wspomną, że polskie prawo i wcześniej, i teraz dopuszcza możliwość przerwania ciąży, jeśli zagraża ona życiu i zdrowiu matki. I nie jest to „pisowskie prawo”, bo uchwalone było w czasach, gdy o PiS-ie nie śniło się nawet jego prezesowi.
Dziś już wiemy, że prawdopodobną przyczyną tragedii było zwlekanie z podjęciem przez lekarzy działań, by ratować zarówno matkę jak i dziecko, bo ono było zdrowe i była pewna szansa również dla niego. Przyczynę tej zwłoki będą wyjaśniały odpowiednie instytucje. Być może nigdy się tego nie dowiemy. Być może lekarze zwlekali w mylnym przekonaniu, że TK zabronił jakiejkolwiek aborcji. Jeśli tak, to wina za tę śmierć obarcza w dużym stopniu właśnie siostry z błyskawicą, które od roku rozpowszechniały kłamstwo, że po wyroku TK lekarze nie będą mieli prawa ratować życia kobiet w ciąży. Być może lekarze z Pszczyny uwierzyli w te kłamstwa.
Na koniec sprawa, o której wojujące aborcjonistki milczą jak zaklęte. To historia ich siostry z argentyńskiej Mendozy, 23-letniej Marii del Valle Gonzalez Lopez, radykalnej działaczki aborcyjnej. Zmarła podczas wykonywania tej wymarzonej, legalnej aborcji, a bezpośrednią przyczyną zgonu była – no właśnie sepsa. Pani Lempart & Co nie pisną o tym słówka, bo demaskuje to ich kłamstwa o aborcji dobrej na wszystko, bezpiecznej i ratującej.