Doktor Katarzyna Sójka, była minister zdrowia w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, zadała na platformie X pytanie premierowi Tuskowi, w którym zarzuca władzom ukrywanie stanu zdrowia postrzelonego żołnierza i wprowadzanie Polaków błąd.
Gdy, zdaniem pani doktor, stwierdzono śmierć mózgu żołnierza, rządowe media podawały, iż jego stan zdrowia jest stabilny, a generałowie polecili lekarzom utrzymywanie ciała żołnierza z nie funkcjonującymi już organami wewnętrznymi, tak aby dotrwało do wyborów.
Zarzuty pani doktor są co najmniej dziwne. Nie wiem, jaki był stan żołnierza w czasie nadawania tych komunikatów, wiem jednak, a do tego nie trzeba dużej wiedzy medycznej, że stan zmarłego jest stanem stabilnym, wręcz absolutnie stabilnym.
Trudno też obwiniać rządzących. W końcu to żołnierz wykazał się niesubordynacją. Rozkaz był jasny: zakaz umierania do wyborów. Teraz mecenas Giertych wietrzy pisowski spisek i obiecuje wyciągnąć konsekwencje wobec winnych.
Wiem, nie należy żartować w tak poważnej, wręcz tragicznej sytuacji. Zginął wszak obrońca naszej granicy i to zginął broniąc jej. Niemniej durnota i zakłamanie obecnie rządzących są tak duże, że trudno na poważnie to wszystko komentować. Zresztą nie ja jeden żartuję.
Krótko po tragedii jakiś nieodpowiedzialny dziennikarzyna ujawnił, że ponad dwa miesiące wcześniej aresztowano żołnierzy broniących granicy. Na tę wieść premier Tusk polecił Ministrowi Obrony podjęcie natychmiastowych działań. Minister posłusznie odpowiedział, polecając swoim podwładnym podjęcie natychmiastowych działań. Natychmiastowe działania po ponad dwóch miesiącach od tragedii! To rzeczywiście żart.
Nie trzeba dużego wysiłku intelektualnego by zauważyć, że gdyby nie efekt mrożący tego aresztu, wstrzymujący żołnierzy przed użyciem broni, może śp. Mateusz Sitek żyłby do dziś, a jego zabójca nie świętowałby bezkarnie swego sukcesu. O zasługach wszystkich opluwających polskich żołnierzy, dzięki którym agresywny nachodźca jest lepiej chroniony od polskiego żołnierza, można napisać osobny artykuł.
Zostaliśmy poinformowani, że ani premier, ani minister nie mieli zielonego pojęcia o aresztowaniu żołnierzy broniących granicy. Oni tak na poważnie? Był kiedyś taki film „Czy leci z nami pilot?”, ale to była komedia. Dziś trzeba zapytać, czy ktoś w Polsce rządzi i czy wykonywanie obowiązków premiera ogranicza się jedynie do pisania złośliwych twittów przeciw opozycji?
Wyszło przy okazji na jaw, że powstała specjalna grupa prokuratorów, której zadaniem jest ściganie żołnierzy przesadnie broniących polskiej granicy. I jak zwykle ani premier, ani minister obrony nie mieli o tym pojęcia. A my mamy w to wierzyć.
Komentując ten tragiczny ciąg zdarzeń, redaktor Robert Mazurek zaapelował do honoru Władysława Kosiniaka-Kamysza – Ministra Obrony i jednocześnie wicepremiera. Dawno nie słyszałem lepszego żartu.
Zbigniew Kopczyński