W I turze powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii zwyciężył lider narodowo-konserwatywnej i antysystemowej partii AUR (Związek Jedności Rumunów) George Simion, uzyskując ponad 40% głosów.
Drugie miejsce zajął centroprawicowy burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan popierany przez również opozycyjną i antyestablishmentową partię USR (Związek Ocalenia Rumunów). Zdobywając ponad 20% głosów o włos wyprzedził kandydata rządzącego od 35 lat duopolu liberałów i socjaldemokratów Crina Antonescu. W II turze 18 maja faworytem jest Simion, który może liczyć na głosy nacjonalistów i zwolenników Donalda Trumpa, których w Rumunii nie brakuje.
Sam Simion określa się mianem trumpisty. Opowiada się za jak najściślejszym sojuszem z USA pod rządami Trumpa. Twierdzi, że wyjście z NATO byłoby dla Rumunii katastrofą, Putin jest zbrodniarzem wojennym, a rządzona przez niego Rosja stanowi zagrożenie dla Europy i Rumunii. Z drugiej strony sprzeciwia się pomocy militarnej dla Ukrainy i uważa, że wojna jest wewnętrzną sprawą dwóch, bratnich narodów słowiańskich, w którą Rumuni nie powinni się mieszać.
Jest też Simion eurosceptyczny. Opowiada się za koncepcją Europy ojczyzn, silnych państw narodowych z dużą autonomią w kwestii polityki wewnętrznej, podobnie jak PiS i Bracia Włosi, z którymi należy do jednej frakcji w europarlamencie. Chciałby odnowy Europy w duchu MAGA czyli MEGA (Make Europe Great Again).
Jego kontrkandydat, Nicusor Dan reprezentuje stanowisko bardziej proeuropejskie. Łączy hasła antykorupcyjne z euroatlantyckimi i chciałby silniejszego zakorzenienia Rumunii na Zachodzie. Jest wielkomiejskim inteligentem, popularnym w stolicy, której jest burmistrzem. Jednak ciężko mu będzie zdobyć poparcie prowincji, na której znacznie lepiej radzi sobie Simion. Czy to, jak również masowe poparcie diaspory (ponad 65% głosów), wystarczy Simionowi do wygrania wyborów? Przekonamy się już 18 maja.
Jedno jest jednak pewne. Niezależnie od tego kto wygra najbliższe wybory jest jeden przegrany – rumuński establishment.
Początkowo próbował on ratować się decyzją Sądu Konstytucyjnego, unieważniając wybory po tym, jak pierwsze miejsce zdobył jeszcze radykalniejszy od Simiona Calin Georgescu (jemu właśnie Simion obiecuje oddać należną władzę). Teraz jest całkowicie bezsilny.
Patryk Patey