Kilka dni temu rozpoczęła się otwarta wojna Izraela z Iranem. Zaczęła się od nocnego ataku 200 izraelskich samolotów na cele w całym Iranie. Były to przede wszystkim cele militarne i związane z programem nuklearnym Iranu, ale również obiekty mieszkalne. W wyniku bombardowań i ataków rakietowych życie straciło co najmniej 128 osób, w tym kobiety i dzieci, a ponad 900 zostało rannych.
Premier Izraela Benjamin Natenjahu wezwał do obalenia reżimu ajatollahów, który od czasu islamskiej rewolucji niepodzielnie rządzi Iranem i poprzez prowadzony od lat program jądrowy stanowi egzystencjalne zagrożenie dla Izraela.
W rzeczywistości jednak w izraelskich mediach straszono irańską bronią atomową już od lat 80-tych, gdy doszło do otwartego załamania wzajemnych relacji. W trakcie izraelskiej okupacji południowego Libanu Iran poparł szyicki Hezbollah oraz liczne islamistyczne i palestyńskie organizacje narodowowyzwoleńcze.
Zagrożenie irańskie było wykorzystywane przez Izraelskich polityków na użytek polityki wewnętrznej, jednak dziś w obliczu otwartej wojny stało się realne. Dla Irańczyków, których jest prawie 100 milionów, stało się jasne, że sama perspektywa możliwości posiadania broni jądrowej w bliżej nieokreślonej przyszłości to za mało, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Jeśli irański reżim przetrwa tę wojnę, stanie się znacznie bardziej zdeterminowany, aby posiadać własny arsenał nuklearny. Już dziś, według izraelskiego wywiadu, dysponuje zasobami wzbogaconego uranu w ilości umożliwiającej wyprodukowanie 9 głowic atomowych.
Izrael zabił wielu naukowców związanych z programem, ale przecież nie wszystkich. Wiele laboratoriów i obiektów naukowych znajduje się głęboko pod ziemią. Izraelskie samoloty, które dominują w powietrzu, nie są w stanie zniszczyć wszystkich obiektów badawczych i składów wzbogaconego uranu. Mogą za to niszczyć cele naziemne, dzięki wyeliminowaniu irańskiej obrony przeciwlotniczej.
Izrael swoją absolutną supremację zawdzięcza wywiadowi, który operując na miejscu zorganizował nawet fikcyjną naradę, w której wzięli udział wszyscy dowódcy obrony przeciwlotniczej, a następnie ich zlikwidował. Zginął również szef sztabu armii irańskiej, oraz wielu wyższych oficerów, w tym dowódcy elitarnej Gwardii Rewolucyjnej, która stanowi podporę reżimu.
Te sukcesy nie wystarczą, by wygrać wojnę. Jeśli Izraelowi nie uda się przekonać irańskiego społeczeństwa do buntu przeciw reżimowi, jego perspektywy na zwycięstwo w przeciągającym się konflikcie na wyniszczenie są marne. Choć Izrael dzięki wsparciu Ameryki dominuje technologicznie i militarnie, to sama różnica potencjałów ludnościowych sprawia, że dokonanie inwazji lądowej na Iran wydaje się mało realna.
Z drugiej strony, ze względu na sytuację międzynarodową, w tym m.in. znaczne osłabienie Hezbollahu w Libanie i obalenie proirańskiego Asada w Syrii oraz własną słabość, również Iran nie jest w stanie przeprowadzić inwazji na Izrael.
Czeka nas zatem wymiana ciosów, która pochłonie setki ofiar po obu stronach, choć należy się spodziewać, że tych irańskich będzie znacznie więcej. Reżim ajatollahów, pomimo buńczucznych zapowiedzi, znacznie gorzej przygotował się do konfliktu i jest obecnie najsłabszy w swojej historii, co wykorzystał Izrael.
Wszystko zależy od nastawienia ludności obu stron.
Żydzi, tradycyjnie, ideologicznie i politycznie podzieleni bardziej niż Polacy, w obliczu wojny są obecnie zjednoczeni wokół władzy. Netanjahu, któremu groził upadek rządu poprzez wystąpienie z niego ortodoksów, zapewnił sobie przedłużenie mandatu na kolejne miesiące i immunitet, który chroni go przed zarzutami karnymi.
Podczas wizyty prezydenta Argentyny Javiera Milei premier Izraela włożył w ścianę płaczu fragment Tory mówiący o tym, że lud Izraela na podobieństwo lwa przebudzi się i będzie pił krew swoich wrogów, co stanowi wyraźny gest w kierunku religijnych Żydów. Choć nie podlegają oni powszechnej służbie wojskowej, są poprzez wysoki przyrost naturalny, tradycjonalizm i szowinizm podporą kraju i jego agresywnej polityki.
Z drugiej strony, w przededniu ataku Irańczycy byli bardzo głęboko podzieleni. Reżim ajatollahów jest w Iranie niepopularny ze względu na rosnące nierówności ekonomiczne, zacofanie kraju, biedę, korupcję i opresyjność. Ostatnie dni wykazały też słabość machiny państwowej oraz nominalnie potężnej armii, która mimo szumnej propagandy, nie jest w stanie zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwa. To wszystko sprawia, że wielu Irańczyków choć kocha Iran, nienawidzi państwa w którym mieszka – Islamskiej Republiki i to do nich właśnie odwołuje się premier Izraela.
Trzeba jednak pamiętać, że w obliczu zewnętrznego zagrożenia naród mobilizuje się wokół władzy, a ataki Izraela, w wyniku których giną kobiety i dzieci, nie przysparzają mu popularności wśród zwykłych Irańczyków.
Izrael wywołał wojnę ciesząc się bezwarunkowym poparciem ze strony USA, które nie zamierzają porzucać swojego ulubionego sojusznika, mimo że pogrzebał tym samym rozmowy dotyczące przerwania irańskiego programu nuklearnego. Wynika to z działalności bardzo wpływowego w Ameryce lobby żydowskiego, które zdołało przekonać znaczną część społeczeństwa i polityków, że interes Izraela jest równoznaczny z interesem amerykańskim.
To czy Izrael zdoła tę wojnę pomyślnie zakończyć zależy jednak od przezorności i dalekowzroczności jego przywódców. Niezależny obserwator może mieć co do tego uzasadnione wątpliwości.
Patryk Patey