Tak twierdzi głównodowodzący armii fińskiej, gen. Timo Kivinen. I nie ma powodu, żeby mu nie wierzyć. Finlandia nie zrezygnowała z obowiązkowej służby wojskowej po zakończeniu zimnej wojny. Chociaż liczy tylko 5,5 mln mieszkańców, to może wystawić 280 tysieczną armię. Doskonale uzbrojoną i przygotowaną na podobny atak, jaki zastosowali Rosjanie na Ukrainie. Do tego dochodzą przeszkoleni rezerwiści, co daje nam łączną liczbę prawie 900 000 żołnierzy. Dla porównania armia ukraińska liczy 300 000.
Nie można też nie pamiętać, że Finowie posiadają 1,5 mln sztuk broni osobistej. Od 2018 roku pozwolenie na broń jest formalnością. Wniosek można złożyć przez Internet, a nie jak wcześniej w jednostce policji.
To, oraz doświadczenie wojny rosyjsko-fińskiej 1939/40 roku, wskazuje na możliwość skutecznej obrony przed Rosją. Gdyby ta zdecydowała się zaatakować.
Jak maleńkiej armii fińskiej udało się powstrzymać atak 10-krotnie liczniejszej armii sowieckiej w roku 1939 (w odróżnieniu od państw bałtyckich)? Finowie zaraz po podpisaniu z Rosją Sowiecką wieczystego pokoju w roku 1932 zaczęli organizować swoją armię na zasadzie terytorialnej. Dzięki takiej koncepcji fińscy żołnierze bronili nie tylko całej ojczyzny, ale też swojego najbliższego otoczenia, które doskonale znali. I swoich domów.
Dlatego jestem spokojny o Finlandię, a słowa generała Kivinena w żaden sposób nie należy traktować jako odklejone od rzeczywistości.
A Polska? Czy Polska teraz, w roku 2022, byłaby w stanie się obronić przed ewentualną rosyjską agresją?
W odróżnieniu od Finlandii, która dopiero stara się o przystąpienie do Sojuszu, jesteśmy członkiem NATO. Jednak czy to nam pomoże, zwłaszcza w pierwszych dniach (może tygodniach) wojny? Jesteśmy gorzej uzbrojeni i gorzej wyszkoleni niż Ukraińcy w dniu rosyjskiego najazdu. Ukraińcy po doświadczeniu roku 2014, gdy ich dowódcy poddawali się zaraz po usłyszeniu rosyjskiego wezwania, wymienili całą kadrę dowódczą. A potem zaprosili 10 000 amerykańskich instruktorów wojskowych i w warunkach bojowych (Donbas) przeszkolili swoich żołnierzy.
Nie mamy takich przestrzeni jak Ukraina do oddania na początku wojny. Nasi żołnierze nie są przeszkoleni w warunkach bojowych. Nasza armia terytorialna nie istnieje. Ludność cywilna nie ma prawa do posiadania broni i nie potrafi się nią posługiwać. A nad wszystkim króluje partyjna biurokracja, która niszczy nasze państwo i zdrowy rozsądek. A jedyne tworzy, to dalekosiężne plany oderwane od możliwości ich sfinansowania.
Finowie zlikwidowali biurokratyczną procedurę pozwoleń właśnie dlatego, że tworzyła niepotrzebne koszty, z których nic nie wynikało.
Co zatem powinniśmy zrobić i to natychmiast, korzystając z doświadczenia Finlandii i Ukrainy (poza zakupami drogich systemów obrony)?
- Powinniśmy zacząć budowę prawdziwie terytorialnej armii obywatelskiej na bazie OSP. Pisałem już o tym:
https://abcniepodleglosc.pl/opinie/musimy-miec-armie-potezniejsza-niz-ukraina/jan-a-kowalski/3317
- W nawiązaniu do powyższego, powinniśmy przeszkolonym ochotnikom umożliwić nabycie broni bez jakichkolwiek formalności, za to po cenie hurtowej:
- Po zastosowaniu tych doraźnych środków powinniśmy wprowadzić obowiązkowe przeszkolenie wojskowe dla młodzieży szkolnej (6 m-cy). Prowadzone przez byłych żołnierzy, a nie biurokratów lub nauczycieli, którzy nie byli w wojsku.
Tak przygotowani, razem z Finami możemy spokojnie czekać na Rosjan. Niech spróbują😊
Jan Azja Kowalski
PS. I jeszcze fantastyczna wiadomość z piątku. Sąd Najwyższy USA orzekł, że konstytucja amerykańska nie gwarantuje prawa do zabijania nienarodzonych dzieci. Nareszcie!