To nie ja, to Jarosław Kaczyński powiedział w ubiegłym tygodniu. Przy okazji prezentacji Ustawy o obronie Ojczyzny. Ustawa została przyjęta w zasadzie przez aklamację. W sytuacji wojennej obyło się bez próby poważniejszej dyskusji w Sejmie. Senat był wyjątkowo zgodny. Prezydent nie ociągając się podpisał.
„Najważniejszy w niej jest przede wszystkim mechanizm, który daje możliwość pozyskania dodatkowych funduszy na uzbrojenie Wojska Polskiego, na modernizację wyposażenia Wojska Polskiego oraz na zwiększenie jego liczebności” – zaznaczył Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej podczas prezentacji założeń ustawy o obronie Ojczyzny.
Z 2% pkb zwiększamy wydatki na obronność do 2,5%. Żołnierze mają więcej zarabiać, zlikwidowany ma być osławiony szklany sufit. Wzorem pracowników do 25 roku życia, młodzi podchorąży (studenci) mają mieć zrównane uposażenie z zawodowymi żołnierzami (? -J.A.K).
Polska armia zawodowa ma liczyć 250 000 osób + 50 000 żołnierzy Obrony Terytorialnej.
Nowe podejście oparto na trzech fundamentach – unowocześnieniu Sił Zbrojnych RP, zwiększeniu atrakcyjności służby oraz wdrożeniu koncepcji obrony powszechnej.
Tyle Jarosław Kaczyński i minister Błaszczyk. I, byłbym zapomniał, do wspierających polską obronność dołączył Minister Edukacji Przemysław Czarnek – Przysposobienie Obronne wraca do szkół.
Co o tym sądzę ja, Kowalski dwojga imion? Szczerze, nie narażając się na zarzut zdrady państwa polskiego, powiem tak: bardzo słuszny kierunek, ale nie przemyślany.
Ponieważ diabeł, jak wiemy, tkwi w szczegółach, sięgnąłem po tekst ustawy. Aj jaj jaj, ponad 500 stron. Zawziąłem się i dobrnąłem do strony 125. Dalszego czytania odmówił mój organizm. Takiej ilości nic nie wnoszącego bełkotu nie był w stanie więcej znieść. To jest zbiór procedur do procedur na wszelki możliwy i niemożliwy wypadek. Nie wierzycie? Sami spróbujcie.
Żeby była jasność, nie jestem specem od wojskowości. Nawet w wojsku nie byłem. Ale studiowałem historię na zacnym Uniwersytecie Jagiellońskim i powiem tak: sam Napoleon poległby, próbując zrozumieć o co w tym chodzi. Pokonałyby go procedury i nie byłoby potrzebne żadne Waterloo. A najpewniej krewki Korsykanin powtórzyłby słynne słowo swojego generała 😊
Tak biurokratycznie zorganizowana armia jest w stanie zajmować się tylko sama sobą. Wydawaniem rozporządzeń i rozpatrywaniem odwołań od tych rozporządzeń. Tymczasem polskie Siły Zbrojne mają bronić nie siebie, ale nas wszystkich i naszą Ojczyznę przed zagrożeniem zewnętrznym. W uzasadnionym obecnie podejrzeniu – przed Rosją.
Zatem należało dokonać dwóch rzeczy.
Po pierwsze, radykalnie uprościć prawo do posiadania broni przez obywateli, organizując im przyspieszone kursy obchodzenia się z karabinem. Natychmiast!
Po drugie, w oparciu o doświadczenie ukraińskie przeorganizować polską armię. Na wzór armii szwajcarskiej.
(Jeszcze raz przypomnę: https://abcniepodleglosc.pl/felieton-sobotni/szwajcaria-do-dzis-jest-zorganizowana-na-wzor-i-rzeczpospolitej/jan-a-kowalski/153 .)
W obecnej, przyspieszonej przez wojnę sytuacji, potrzebujemy jak najszybciej przeszkolić jak największą liczbę mężczyzn zdolnych do obrony Ojczyzny.
Procedura opisana w Ustawie (to jeszcze doczytałem) zakłada zwiększenie liczby żołnierzy WOT z 32 000 do 50 000 w ciągu kolejnych lat. W ciągu jednego roku szkolenie wojskowe przechodzi 8-10 000 ochotników. I pociąga za sobą wysokie koszty, bo każdy żołnierz WOT musi mieć za wszystko płacone z budżetu państwa. Co implikuje kolejne pytanie: czy za ich udział w wojnie obronnej również będziemy wszyscy płacić? I czy dlatego ich liczebność jest z góry określona na 50 000?
Tu właśnie tkwi błąd podstawowy Ustawy i myślenia – ochotnicza obrona naszej ojczyzny nie może być opłacalna jak każda inna praca. Nie może polegać na zarabianiu pieniędzy.
Jak zatem bardzo szybko stworzyć sprawną, półmilionową armię ochotniczą? Już podpowiadam.
Mamy w Polsce fantastycznie działającą terytorialną i ochotniczą formację – Straż Pożarną. Liczy ona 465 000 mężczyzn do 65 roku życia i 66 000 kobiet. Członkom OSP jest znana organizacja pracy, współdziałanie w akcji, znajomość terenu. Potrzebują jedynie instruktorów wojskowych, którzy przeprowadzą z nimi intensywne szkolenie z posługiwania się bronią. Potrzebują 16 000 instruktorów wojskowych, bo tyle jest remiz w Polsce.
Większość z tych chłopaków (i mężczyzn) wydaje własne prywatne pieniądze na różnego rodzaju chłopięce zabawki, jak ścigacze, kłady, samochody i in. Jaki widzicie problem w tym, żeby wydali trochę pieniędzy na karabin dla obrony swoich rodzin, wsi i Polski? Nawet ja się dorzucę i paru przedsiębiorców również. I, założę się o dobry koniak, że w ciągu 3 miesięcy liczebność OSP i polskiej ochotniczej armii przekroczy 1 000 000 (słownie: jeden milion).
Długofalowa natomiast przebudowa polskiej armii z obecnej na nowoczesną musi kosztować. Jednak nie potrzebujemy 250 000, z czego sprawnych bojowo 50 000, według obecnego wzoru. Potrzebujemy 20-40 000 doskonale wyposażonej armii zawodowej, kompatybilnej z armią ochotniczą, która będzie posiadała zdolność samodzielnego działania na własnym terenie. Jak obecnie Straż Pożarna – gdy się pali, nikt przecież nie czeka na rozkaz z Centrali.
Ta 20-40 000 armia musi być jednak sprawna i zadaniowa. Z maksymalnie uproszczonymi procedurami i jasno określonym centrum dowodzenia. Obecna Ustawa to wszystko rozmywa i komplikuje. A w przypadku różnic pomiędzy Prezydentem a Premierem wręcz blokuje.
Co do ministra Czarnka, na koniec, to miałem w szkole PO. To były najbardziej nudne lekcje w moim życiu. Raz byliśmy na strzelnicy😊