Za pełne zwycięstwo uznam skuteczną obronę najechanego państwa i wyparcie Rosjan poza granice administracyjne. Zadowolę się też zwycięstwem niepełnym. Będzie ono równoznaczne z utratą Krymu i korytarza lądowego łączącego półwysep z Rosją. Jednak dodatkowa utrata Zagłębia Donieckiego, będzie już tylko zwycięstwem pyrrusowym. Osłabi Ukrainę na tyle, że bardzo trudno jej będzie odbudować potencjał gospodarczy potrzebny do wzmocnienia państwa i odparcia kolejnego ataku. Bardzo prawdopodobnego w perspektywie kolejnych kilku lat.
Czego zatem potrzebuje Ukraina?
- Nowoczesnego uzbrojenia – natychmiast. Uzbrojenia odpowiedniego nie tylko do obrony, ale też do przeprowadzania skutecznego kontrataku. Tylko skuteczny kontratak może oczyścić z Rosjan zajęte już przez nich tereny południowo-wschodniej Ukrainy.
- Odcięcia Rosji od pieniędzy Zachodu – natychmiast. Dzięki eksportowi surowców Rosja finansuje swoją wojnę przeciwko Ukrainie. Widać to dziś bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości.
- Utrzymania wysokiego morale własnych żołnierzy. Prowadząc wojnę sprawiedliwą (tak się ją nazywa w naszej łacińskiej cywilizacji) w obronie własnej ojczyzny, nie mogą Ukraińcy posługiwać się niegodnymi, barbarzyńskimi metodami. Nie mogą naśladować Rosjan z Buczy, bo to pozbawiłoby ich poparcia opinii publicznej wolnego świata. Po to urządzili Rosjanie pokazówkę w Buczy.
Wysokie morale żołnierzy zależy również od świadomości, że ich kobiety i dzieci są bezpieczne. To może dać i daje Ukraińcom Polska. Przyjmując ich żony i dzieci.
Czego Ukraina nie potrzebuje i czego Polska nie potrzebuje? Rozszerzenia konfliktu na cały świat. Bezpośrednie wejście wojsk NATO, lub któregokolwiek z państw sąsiednich, byłoby takim momentem. Rosja musi przegrać, ale na Ukrainie i z Ukraińcami.
Bezpośrednia amerykańska interwencja, kończy się zwykle amerykańską klęską. Przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.
To przez bezpośrednie akcje amerykańskich żołnierzy ogromna część świata jest antyamerykańska. Trudno jest odróżnić żołnierzy w obcych mundurach, o innej od miejscowej kulturze bycia, od najeźdźców chcących podbić ojczyznę. Dla miejscowych to przecież nie są „nasi chłopcy”.
Jan A. Kowalski