Szanowni Państwo!
Stwardnienie rozsiane to ciężka choroba, ale niezaraźliwa, w przeciwieństwie do schamienia rozsianego, które przybrało rozmiar pandemii.
Objawy tej ostatniej przypadłości są dla niektórych wręcz przyjemne, bo pozwalają bezkarnie obrzucać błotem kogo popadnie, przy czym często nie nazywa się jej chorobą, a asertywnością. A czym jest asertywność? To przekonanie, że należy nam się szacunek, za brak szacunku. Ot takie zboczenie intelektualne.
Jak zwał, tak zwał, mamy jednak do czynienia z wcale nienową pandemią, o której mało kto mówi, a jest groźniejsza od tej zażegnanej, niby wirusowej. Z covidu uleczył nas Putin, napadając na Ukrainę. Z uleczeniem schamienia Rosjanie nam nie pomogą, bo to oni właśnie rozsiali tę chorobę po świecie w imię komunizmu.
Zaczęło się niewinnie od poprawności politycznej, którą trafnie scharakteryzował Waldemar Łysiak, że „jest złem udającym dobro i kłamstwem udającym prawdę”. Lawina ruszyła i dotarła tam gdzie sieje szczególne spustoszenie. W nauce dysputę zastąpił dogmat. Po co komuś udowadniać, że nie ma racji, skoro prościej jest zwymyślać go od durni. Postęp wkroczył na salony. Dobre maniery stały się oznakami ciemnogrodu.
Zdrowia i wolności
Małgorzata Todd 1
4 maja 2022 r. | Nr 20/2022 (567)