Od kilku lat obserwujemy niekończącą się sagę o wsparciu rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Branża ta zdominowana jest przez podmioty z Niemiec i Danii. Wraz z budową Nowego Światowego Ładu przystąpiła ona do ofensywy rozwijając projekty w Europie, Stanach Zjednoczonych i Azji. Farmy wiatrowe i fotowoltaika były znakiem nowego, lepszego świata – Zielonego Ładu. Mówiło się, że energia pochodząca z nich jest tańsza i czystsza.
Do wyścigu o Zielony Ład Polska przystąpiła ponad 10 lat temu, a bardziej zaangażowała się po 2021 r. KPO zainicjowany przez rząd Mateusza Morawieckiego miał przyczynić się do budowy kolejnych farm wiatrowych w Polsce, likwidując przy okazji naszą polską energetykę węglową.
Rząd Donalda Tuska poszedł jednak jeszcze dalej. Przygotował projekt ustawy, która umożliwia budowę elektrowni wiatrowych praktycznie przy gospodarstwach domowych. Cel uświęca środki. Społeczeństwo ma cierpieć dla dobra klimatu. Na koniec postanowiono zaszantażować prezydenta Nawrockiego. Do projektu ustawy przyśpieszającego rozwój energetyki wiatrowej dodano kontynuację mrożenia cen prądu dla odbiorców detalicznych. Jeżeli ustawę zawetuje, to oskarży się go o uszczuplanie portfela Polaków.
Pierwszy test dla Karola Nawrockiego – ABC Niepodległość
Nikt nie zadaje pytania: dlaczego większość polskich polityków jak aż tak zaangażowana w rozwój energetyki opartej na dominacji niemieckiej technologii, mimo że nie jest ona najtańsza i dodatkowo szkodzi polskiej energetyce i przemysłowi?
W poniedziałek jeden z europejskich liderów produkcji farm wiatrowych – duńska firma Orsted ogłosiła, że musi sięgnąć po dodatkowe 5 mld euro finansowania i planuje gigantyczną emisję akcji. Kurs spółki zanurkował o 30%.
Okazało się, że w Stanach Zjednoczonych wstrzymano nowe koncesje dla farm wiatrowych, a wygaszanie ulg podatkowych dla OZE negatywnie wpływa na istniejące projekty. Prawda wyszła na jaw. Projekty wiatrowe nie mogą się rozwijać bez wsparcia państwowego.

Ujawniono też, że w Niemczech nie było zainteresowanych na budowę nowej farmy wiatrowej na morzu o mocy 2,5 GW. Poprzez wzrost kosztów inwestycyjnych projekty te stały się nieopłacalne. Budowa farm wiatrowych na morzu zawieszana jest też m.in. w Wielkiej Brytanii. Bez wsparcia z budżetu państw, inwestorzy nie chcą budować farm wiatrowych.
Green-news.pl – Dwa ciosy w offshore wind. Najpierw fiasko w Niemczech, potem zapikował Ørsted
Teraz lepiej możemy zrozumieć, skąd ten nacisk i pośpiech w Polsce, żeby przepchnąć na siłę tzw. ustawę wiatrakową. Skoro ubywa projektów w Stanach Zjednoczonych i Europie to trzeba je upchnąć gdzieś indziej.
Mimo dramatycznej sytuacji w finansach publicznych, przedstawiciele Koalicji 13 Grudnia z radością chcą wydawać nasze pieniądze na budowę niemiecko-duńskich farm wiatrowych. Część z nich zostanie sfinansowane w ramach KPO, o które tak bardzo zabiegał również rząd Mateusza Morawieckiego.
Przypominamy, że to my Polacy zapłacimy za to. Jachty i salony, jakie za nasze pieniądze sfinansowali sobie przedsiębiorcy związani w obecnym obozem władzy są niczym wobec skali marnotrawstwa tworzonej przez budowę farm wiatrowych na morzu i na lądzie.
MTC