Od kilku tygodni minister Henning-Kloska prowadziła z nami „energetyczną” grę. Informowała, że podwyżki cen prądu nastąpią od lipca, zapewniając, że będą one mało odczuwalne i nie ujawniała szczegółów. Zaprzeczała twierdzeniom, że podwyżki cen energii sięgną 200%. Jednak niektórzy Polacy dostali już rachunki, na których zobaczyli nowe taryfy. Ich opłaty za prąd mają wzrosnąć o kilkadziesiąt procent.
Wczoraj ujrzeliśmy w końcu projekt ustawy o bonie energetycznym. Maksymalny limit cen prądu dla odbiorców detalicznych ustalono na 500 zł za MWh (21% więcej niż obecnie obowiązujące 412 zł za MWh). Bon energetyczny ma wspierać najuboższych, te gospodarstwa domowe, których dochody nie przekraczają 2 500 zł miesięcznie na osobę (w przypadku jednoosobowych) oraz 1 700 zł (w wieloosobowych). Pozostali zapłacą więcej.
Aby zrozumieć dlaczego cena maksymalna ma wynieść 500 zł za MWh, a nie 412 zł, postanowiliśmy spojrzeć na wykresy cen hurtowych prądu na Towarowej Giełdzie Energii.
Wraz ze spadkiem cen węgla, gazu, praw do emisji dwutlenku węgla, wróciły one do poziomów notowanych w 2021 roku (około 350 zł za MWh). Wtedy cena prądu w taryfie dla gospodarstw domowych wynosiła 300 zł za MWh.
Ostatnie lata to okres dynamicznego wzrostu cen energii elektrycznej jeszcze z innego powodu. Praktycznie co roku podnoszone są opłaty za dystrybucję energii elektrycznej. Stanowią znaczną część finalnego rachunku za energię elektryczną. W taryfie dla gospodarstw domowych wzrosły one od 2016 roku o 60%, zaś w taryfie biznesowej o 100%.
O ile wzrosły rachunki za prąd? Mamy dokładne dane – WysokieNapiecie.pl
Wierzę, że w toku dyskusji o projekcie ustawy Minister Henning-Kloska odpowie na pytania:
1. Dlaczego płacimy coraz więcej za opłatę dystrybucyjną energii elektrycznej?
2. Dlaczego, mimo spadku cen prądu na rynku hurtowym, rząd zdecydował o podniesieniu taryfy maksymalnej?
MTC