back to top
More

    Rządzą nami ludzie o czystych rękach, niestety

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoRządzą nami ludzie o czystych rękach, niestety

    Polecamy w dziale

    Razem dla Polski

    Na cmentarzach, które odwiedzamy w tych dniach, leżą nasi przodkowie. Nie ma najmniejszego znaczenia kto był socjalistą, a kto konserwatystą. Po śmierci nasi zmarli już nie walczą między sobą. Takiej narodowej zgody potrzebujemy teraz wśród nas żywych.

    Jego Wysokość Burmistrz i śmieciarka

    W demokratycznych państwach wszystkie podatki zbiera się w gminie, a część przekazuje wyżej. Dlatego mieszkańcy gminy do zarządzania własnymi pieniędzmi wybierają odpowiednich ludzi – lokalnych liderów, dobrych organizatorów. W Polsce tak nie jest.

    W polityce światowej nie ma miejsca dla dwóch Donaldów

    Chociaż Donald Tusk potrafi mijać się z prawdą, to jego zdanie o tym, że w polityce nie ma miejsca dla dwóch Donaldów jest niezmiennie prawdziwe :) Ostatni rok to był jego czas. Teraz znowu nadchodzi czas Donalda Trumpa, a to oznacza koniec Donalda Tuska.

    W gminie potrzebujemy pieniędzy, a nie polityków

    W gminie nie są potrzebni politycy partyjni i ich ideologie. Potrzebni są naturalni liderzy małych społeczności, z których wyrosną naturalni liderzy naszego państwa. Dla dbania o interes wspólny potrzebują pieniędzy własnych, a nie wyżebranych z Centrali
    Gdyby nasi politycy kiedykolwiek w swoim życiu własnymi rękami (i głową) zarobili jakiekolwiek pieniądze, to nie czekaliby na zewnętrzne finansowanie Polski. Ale oparliby jej rozwój o wewnętrzne bogactwo, nie sprzedając nas obcym.

    Najpierw opowiem Wam historyjkę, jaką odziedziczyłem po moim dziadku kowalu. Pewien człowiek dorobił się majątku i  syna nicponia. Leniwego hulakę. Co zdarza się ciężko pracującym dorobkiewiczom. Jak takiemu przekazać majątek? Przecież wszystko roztrwoni. Wezwał syna i postawił warunek: zapisze mu majątek, jeżeli przyniesie własnymi rękami zarobione pieniądze. 10 000 złotych na dzisiejsze.

    Syn aż się uśmiał z dziwactwa starego. Zwrócił się do kolegów, z którymi trwonił czas i pieniądze, po pożyczkę. Odda natychmiast po zapisie ojca. Będzie miał przecież mnóstwo pieniędzy. Koledzy nie zawiedli, zatem szybko wrócił do ojca, machając mu przed oczami plikiem banknotów.

    Ojciec wziął je do ręki i szybko wrzucił do rozpalonego kominka.

    –  Nie zarobiłeś tych pieniędzy, mój synu – powiedział. – Wróć jak zarobisz.

    Głupia sprawa, ale w końcu to tylko kropla z morza pieniędzy, które wkrótce miało być jego. Poszedł do kolegów po kolejną pożyczkę i znowu się sprawdzili. Mógł na nich polegać.

    Poprawił swój wygląd na gorszy, zrobił zatroskaną minę człowieka spracowanego fizycznie  i wrócił do ojca. Ten wziął pieniądze, potrzymał trochę dłużej w ręce … i wrzucił do ognia. Pieniądze spokojnie spłonęły.

    – Nie zarobiłeś ich – powiedział po chwili. – Daję ci ostatnią szansę. Jeżeli nie przyniesiesz własnoręcznie zarobionych pieniędzy, cały majątek zapiszę na sierociniec.

    To byłaby tragedia dla młodego człowieka. Mógł pożyczyć jeszcze raz. A jeżeli ojciec znowu odgadnie, a on zostanie bez grosza, za to z długami? I podjął decyzję, jaka wcześniej nigdy nie przyszłaby mu do głowy. Zatrudnił się przy rozładowywaniu wagonów z węglem.

    Po trzech miesiącach wrócił do ojca trzymając w niedomytych i obolałych rękach własnoręcznie zarobione pieniądze. A ojciec je wziął i … wrzucił do ognia.

    – Co!? – wrzasnął.

    Kosztowały go tyle trudu i wyrzeczeń, a ojciec znowu chciał je spalić. Rzucił się do pieca i zaczął je wyciągać. Nie zważając na ból poparzonych rąk. A ojciec wreszcie się uśmiechnął, patrząc na syna ratującego przed spaleniem własnoręcznie zarobione pieniądze.

    – Może jeszcze będą z ciebie ludzie – bardziej stwierdził niż zapytał.

    Nie wiem skąd mój dziadek znał tę historię. Może z książek, które namiętnie czytał. Przypomniała mi się właśnie teraz. W dniach, gdy rządzący nami i media podgrzewają wizję bogactwa za darmowe pieniądze z Unii Europejskiej. I rozpalają emocje związane z ich wydawaniem. A nawet prorokują rozwój i dobrobyt Polski za darmo.

    Gdyby nasi rządzący nie mieli takich czystych rąk, to Polska rozwijałaby się w oparciu o własne wewnętrzne bogactwo, którego jest mnóstwo.

    Gdyby kiedykolwiek własnymi rękami zarobili pieniądze, to nie marnowaliby z taką nonszalancją naszych własnych zasobów. I nie zaciągaliby kolejnych pożyczek warunkowanych spełnieniem horrendalnych żądań zapisanych drobnym drukiem pn. kamieni milowych.

    Kamieni milowych, które mogą stać się dla nas kamieniami młyńskimi, topiąc nas w morzu niekonkurencyjnych gospodarek.  A system zarządzania państwem uczynią trwale upadłym i niereformowalnym. I stale zależnym od zewnętrznych dyspozycji.  Domyślcie się jakich.

    Gdyby większość z nas znała i rozumiała opowiastkę, jaką odziedziczyłem po moim mądrym dziadku, to nie dałaby sobie wciskać takiego zwietrzałego kitu.

    Jan Azja Kowalski

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja