Na jednym z lipcowych wieców Jarosław Kaczyński wygłosił te słowa: potrzebujemy silnej armii i patriotycznej postawy!
Silna armia ma liczyć 300 000 żołnierzy wyposażonych w nowoczesne systemy i czołgi. Ale nas na nią nie stać, co również przyznał prezes Kaczyński, mówiąc o możliwych opóźnieniach w realizacji ambitnego planu. Nie tylko nie mamy pieniędzy. Problemem staje się pozyskanie przez Polskę kolejnych kredytów.
Czy jednak wojsko na kredyt, którego jeszcze nie pozyskaliśmy, wystarczy? Rosjanie też deklarowali, że są militarną potęgą. I cały świat w to wierzył do momentu, gdy Ukraina powiedziała sprawdzam.
Ambicja w deklaracjach i hucpa to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przy czym Rosjanie przynajmniej maja pieniądze. Jeszcze mają pieniądze.
Na parę dni przed sprawdzeniem przez Niemców ile jest warte polskie wojsko w roku 1939, nasi światli przywódcy wojskowi i cywilni też deklarowali sprawność i gotowość. I że nie oddamy nawet guzika. A kto wątpił, ten nie był patriotą. 80 lat później znowu mamy bezkrytycznie wierzyć naszym światłym przywódcom?
Właśnie teraz, zanim nas podbije kolejna wroga armia, powinniśmy wyciągnąć na światło dzienne wszystkie nasze słabości. Nie dla terapii, ale by je wyeliminować.
Przede wszystkim nie powinniśmy powielać starych błędów. Liczenie na obcą pomoc i siłę armii, której jeszcze nie ma, jest błędem podstawowym. Błędem jakiego nie powinien popełniać już absolwent szkoły średniej. Wiem, może nas nie zaatakują. A jeżeli nas zaatakują?
Drugi błąd, to huraoptymizm rządzących, powielany przez ich wyznawców, zamiast fizycznego uzbrojenia Polaków. Pisałem o tym parokrotnie. Ostatnio po rosyjskim najeździe na Ukrainę:
Karabin dla każdego dorosłego Polaka … i Polki – natychmiast!
Zaborcy pozbawili nas prawa do posiadania broni, żebyśmy nie mogli odzyskać i obronić własnego państwa. Nieprzywrócenia tego podstawowego prawa naszych przodków może się okazać największym polskim błędem. Oby nie.
„Patriotyczna postawa” nie może być tożsama z entuzjastycznym przyjmowaniem wszystkich pomysłów polityków partyjnych przed kolejnymi wyborami. I z oklaskami podczas defilad, wystąpień i przed telewizorem z włączonym programem rządowym. Taka postawa to nie patriotyzm, to naiwność.
Etatystyczni socjaliści, również Prawo i Sprawiedliwość, zawsze uważają, że państwo to oni. A państwo jest tym mocniejsze, im obywatele są bardziej zależni od ich władzy. Nie różnią się w tym poglądzie od innych zamordystów. Tak zamordystyczne były Prusy (potem Niemcy). Tak zamordystyczna była Rosja. Tymczasem Polska nie rządem stała, ale wolnością swoich obywateli. O czym informował nieznany z imienia polski obywatel początku XVI stulecia – najlepszego stulecia Rzeczpospolitej
Polska była silna (stała) wolnością swoich obywateli. Prawo do posiadania broni, do obrony własnej i ojczyzny, było wolnością podstawową. Oprócz wolności wyznania, gospodarowania i decydowania o własnym państwie.
Mamy lipiec. Pod Grunwaldem zawodowy zakon krzyżacki pokonali wolni rycerze Rzeczpospolitej. Wsparci przez Litwinów, Rusinów, Tatarów i Czechów. Wtedy obywatelskość i patriotyzm były jednoznaczne z obowiązkiem obrony Ojczyzny własnym orężem. Bronią zakupioną za własne pieniądze.
Teoretyczny patriotyzm, jaki próbują wtłoczyć w nasze mózgi polscy zamordyści wszelkich opcji politycznych, na nic się zda, gdy wróg przekroczy nasze granice. Ten rodzaj fikcji sprawdza się tylko w czasie pokoju – największym patriotą jest ten, kto najgłośniej krzyczy. A w czasie wojny?
Nie obronimy naszej Ojczyzny rzucając kwiaty i krzycząc hura za naszym rozbitym wojskiem. Lub rzucając się na uzbrojonego wroga z gołymi rękami. Właśnie teraz, w czasie chwilowego pokoju (i wojny na Ukrainie) mamy ostatni czas, żeby stare błędy wyeliminować. Marnowanie potencjału własnego narodu jest błędem największym.
Jan Azja Kowalski
PS. Potraficie sobie wyobrazić, że za parę lat to Niemcy będą zbierać w Polsce szparagi? Jarosław Kaczyński potrafi. To jeszcze wyobraźnia czy już fantazja?😊