To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni. I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy jako podmiotowa państwowość.
Kilka razy śmierć zaglądała mi w oczy, gdy zjeżdżałem najdłuższym na świecie torem saneczkowym, położonym w Muszynie-Złockiem. Może dlatego, że o połowę ode mnie młodszy Łukasz Jankowski z Radia WNET namówił mnie na jazdę bez hamulca. Nie minęło jeszcze czasu na tyle dużo, raptem tydzień, żebym wspominał to jako wspaniałą przygodę.
Przeżyłem, co zrozumiałem dopiero na dole. Dlatego chwilę później mogłem zupełnie szczerze wyznać Ryszardowi Florkowi, że tor jest prawie nie z tej ziemi. To właśnie on, właściciel Fakro i założyciel fundacji Pomyśl o Przyszłości, zapewnił nam (dziennikarzom i przedsiębiorcom) taki niedzielny odjazd od codziennych problemów nękających Polskę i przedsiębiorców.
Bo problemom poświęcono całe sobotnie popołudnie. Oczywiście, że najbardziej interesująca była kolacja, chociaż w Poście nie piję.
Stojąc w kółku z wielkimi polskimi przedsiębiorcami (oczywiście udawałem dziennikarza): Ryszardem Florkiem, Pawłem Szataniakiem – właścicielem Wieltonu i Andrzejem Wiśniowskim, tym od drzwi i bram, poczułem coś w rodzaju współczucia. Tym razem nie kpię. Uświadomiłem sobie bowiem, że moje problemy przedsiębiorcy 20-osobowego są niczym w porównaniu z ich problemami. 3000, 2000 i 1500. Tylu pracowników zatrudniają wyżej wymienieni.
Gdy tylko nadarzyła się okazja, pamiętając o moich osobistych obliczeniach sprzed tygodnia, zacząłem mnożyć na kalkulatorze, o ile oni wydali za dużo. I co mi wyszło? Ryszard Florek w ciągu jednego roku zapłacił o 36 milionów, Paweł Szataniak o 24 miliony, a najskromniejszy, Wiśniowski, o 18 milionów złotych polskich więcej, niż gdybyśmy żyli w Anglii. 78 milionów złotych odebrane trzem polskim przedsiębiorcom zasiliło czarną dziurę budżetu państwa polskiego.
Już słyszę ten wrzask zakłamanych ekonomistów na usługach III RP, że przecież nie żyjemy w Anglii. Zatem uściślam: gdybyśmy żyli w II RP, albo nawet w PRL do 1952 roku, składki na ubezpieczenia społeczne od pracowników wyniosłyby średnio 15% pensji, jedynie o 3% więcej niż w Anglii. Zatem zamiast 78 milionów, zostałoby tym trzem przedsiębiorcom milionów 73. Do wykorzystania od zaraz na rozwój firmy lub podwyżki płac.
W warunkach ucieczki Polaków za granicę założę się, że co najmniej połowa tych zaoszczędzonych środków trafiłaby wprost do rąk pracowników. Czy nie na tym powinna polegać nowa umowa społeczna pomiędzy pracownikami a pracodawcami?
W ten nieco zagmatwany sposób dotarliśmy wreszcie do Powodu 21. To ostatni z powodów w opracowaniu noszącym nieprzypadkowo identyczną nazwę jak tytuł dzisiejszego tekstu. W 20 wcześniejszych, zawartych w tej broszurze, sygnowanej przez fundację Ryszarda Florka, poruszonych jest mnóstwo wątków zasługujących na komentarz. I na pewno na taki komentarz odważę się niebawem. Powód 21. nosi podtytuł: Marnotrawstwo potencjału i pieniędzy naszej państwowej wspólnoty. I w zasadzie w warstwie graficznej sprowadza się do przedrukowanej tabelki, odzwierciedlającej wzrost zatrudnienia w administracji państwowej od 1989 do 2012 roku. Tabelki przedstawiającej zakłamane oficjalne dane.
Do napisania tego ostatniego rozdziału, 21. powodu, zachęcają sami autorzy dzieła. Chyba nie chcąc się wypowiadać osobiście. Jest to zrozumiałe, skoro w naszym zbiurokratyzowanym państwie każdy z nich co jakiś czas, raczej często, musi spotykać się z urzędnikami wysokiego szczebla administracji państwowej. Ponieważ jako mały przedsiębiorca nie potykam się o żaden wysoki szczebel, mogę sobie pozwolić na szczerość zamiast owijać w bawełnę:
- To złe zarządzanie państwem polskim jest źródłem wszelkich nieszczęść dotykających naszą wspólnotę narodową i państwową.
- To przez złe zarządzanie, przeregulowanie i zbiurokratyzowanie życia społecznego ponosimy tak wysokie koszty jakiejkolwiek aktywności.
- To nie dlatego płacimy tak wysoki haracz od przedsiębiorczości, że jesteśmy biedni. To przez ten haracz jesteśmy tak biedni.
- I jeśli tego nie zmienimy, zginiemy. Nie jako ludzie, ale jako podmiotowa państwowość. Może pod kolejnym zaborem lub trwałą dominacją rozwiniemy się gospodarczo, społecznie i świadomi narodowo. I utworzymy kolejne państwo polskie, takie, które będzie miało szansę przetrwać, bo obecne nie ma na to najmniejszych szans.
- Wybór należy do nas: przedsiębiorców, pracowników, dziennikarzy – do Polaków. Może jednak napiszemy wspólnie rozdział 21. Ale napiszemy do końca, nie zatrzymując się jedynie na powodzie biedy i upadku naszej ojczyzny za sprawą fatalnej struktury państwa.
Napiszmy zatem ostatni rozdział, rozdział 22. Niech nosi tytuł: Przyczyny rozkwitu Polski w wieku XXI. Z wielką chęcią napisałbym nie tylko rozdział, ale całą dużą księgę pod takim tytułem. Nawet jako pomniejszy współautor, nie ujęty w redakcyjnej stopce.