Głosi te bajki z mchu i paproci nasz premier tysiąclecia, Mateusz Morawiecki. Opowieść jego jest na tyle kosmiczna i konsekwentna, że wielu porządnych obywateli naszego państwa dało się nabrać. Na to, że pieniądze dla Polski z UE, w ramach Krajowego Planu Odbudowy, dzielą się na pożyczki, które będziemy musieli oddać i dotacje, których nie będziemy musieli oddawać.
Mnie, prostego chłopaka ze wsi, bajka o darmowych pieniądzach nie urzekła. W końcu, od dziecka wiem, że w świecie rzeczywistym takie rzeczy się nie dzieją. Co myślę o idei KPO, przedstawiłem w maju 2021 roku, jeszcze na wnet.fm
I gdy już traciłem nadzieję, że ktoś w sposób wyważony i ekspercki problem rzekomo darmowych dotacji unijnych wyjaśni, 14 grudnia wpadło mi w ręce (dzięki, EM😊) to opracowanie – Biuletyn dzienny Departamentu Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao.
Przeczytajcie, zwłaszcza s. 2-3. Bardzo ciekawych rzeczy się dowiecie. Możliwe nawet, że wyprowadzi to Was ze świata iluzji, jaki stworzył Mateusz Morawiecki wraz ze swoim zapleczem politycznym.
Z raportu wynikają dwie rzeczy wprost. Pierwsza, że pieniądze na Europejski Plan Odbudowy (Next Generation Found) zostały w całości pożyczone – nie wiemy jedynie, kto jest wierzycielem. Druga, że tak zwane bezzwrotne dotacje (granty) dla poszczególnych państw, obciążają bezpośrednio wspólny budżet UE. I przez UE będą musiały być spłacone. Na tę spłatę złożą się wszyscy członkowie UE, a zatem również Polska. Tak pryska mit o bezzwrotnych dotacjach.
Zatem będziemy musieli oddać pieniądze pożyczone na trochę lepszy procent, niż gdybyśmy pożyczali bezpośrednio jako Polska. I będziemy musieli się składać na oddanie tzw. dotacji bezzwrotnych.
Ale z biuletynu Pekao wynika jeszcze jedna rzecz, choć trochę nie wprost. Jesteśmy w trakcie finalizowania budowy jednego europejskiego państwa. Wystarczy spojrzeć na wykres i porównać wysokość zadłużenia się UE z czasem, kiedy to nastąpiło. Czerwona linia długu wystrzeliła w górę zaraz po wprowadzeniu pandemii. Co może oznaczać, że ona sama i walka z nią została wykorzystana do przeprowadzenia pewnego, zagrażającego nam wszystkim projektu.
Gdy emocjonowaliśmy się walką z pandemią, a niektórzy z nas walką z bezprawnym przymusem i maseczkami, biurokraci unijni podjęli decyzję o utworzeniu jednego państwa. Pod zasłoną strachu i domowego aresztu, zaciągnęli wspólny, europejski dług w wysokości 750 miliardów euro.
Nadal nie wiemy, kto tej pożyczki, na nieistniejące jeszcze państwo, udzielił.
Większość Funduszu Odbudowy UE (390 z 750 mld EUR) zostanie jednak rozdysponowana w postaci grantów a nie pożyczek, co oznacza że wyemitowany na ich potrzeby dług nie będzie powiązany z zobowiązaniami żadnego konkretnego państwa członkowskiego. Gwarancją jego spłaty są przyszłe dochody UE, w tym dochody ze składek członkowskich (…) – czytamy w Biuletynie.
Mam nadzieję, że teraz już rozumiecie postawę kanclerza Niemiec, Olafa Scholza. Jego niedawna zapowiedź budowy europejskiego państwa, którego gwarantem bezpieczeństwa będą właśnie Niemcy, to podsumowanie tego, co już się stało.
Mam też nadzieję, że wreszcie odkryjecie dwulicową postawę Mateusza Morawieckiego. Patriotyczne bajki z mchu i paproci, to jedna jego twarz. Druga, to bezwzględne wykonywanie poleceń europejskiej Centrali. Po to, żeby Europejska Republika Federalna Niemiec stała się jak najszybciej faktem dokonanym.
Bez Polski projekt wspólnego europejskiego państwa pod niemieckim przywództwem nie ma szans powodzenia. Dlatego nasz (wasz, czyj?) premier robi wszystko, żeby nas od tego projektu uzależnić. Nie wykluczam nawet, że parę kamieni milowych, które musimy spełnić dla uruchomienia KPO, to jego osobiste dzieło.
Jan Azja Kowalski
PS. Jak absurdalne jest wyzbycie się niezależności decydowania o swoim państwie za pieniądze, które będziemy musieli oddać z procentem, napiszę kiedy indziej.