29.07 weszło w życie zawieszenie broni między Tajlandią a Kambodżą kończące kilkudniowe starcia przy granicy dzielącej oba kraje. W ich wyniku zginęły 43 osoby, a ponad 300 tysięcy przesiedlono.
Wymiana ognia zaczęła się rankiem 24.07. W jej wyniku zginął kambodżański żołnierz. Obie strony oskarżyły się o rozpoczęcie wojny i akty agresji. Do dziś nie wiadomo kto zaczął. Wiadomo jednak, że walczono o tereny przygraniczne.
Znajdują się na nich święte dla obu stron świątynie, wzniesione w czasach świetności Imperium Khmerów (poprzednika Kambodży), a następnie zajęte przez Syjam (poprzednika Tajlandii). Zagrożenie ze strony sąsiada było tak duże, że w roku 1863 król Narodom oddał Kambodżę pod protekcję Francuzów, którzy ostatecznie ustalili granice między oboma państwami. Gdy jednak upadły francuskie Indochiny, konflikt rozgorzał na nowo.
Prozachodnia, monarchiczna i konserwatywna Tajlandia cieszyła się wsparciem USA, który dostarczał jej uzbrojenie. Kambodża z kolei meandrowała między komunistycznym Wietnamem, którego wojska obaliły reżim Czerwonych Khmerów Pol Pola, ZSRR i Chinami, które próbowały rozciągnąć na ten region swoją strefę wpływów. Ostatecznie związała się z tymi ostatnimi.
Pomimo niepowodzeń USA w trakcie II Wojny Indochińskiej i wycofania się z Południowego Wietnamu, który został podbity przez komunistów, Tajlandia obroniła swoją niepodległość. Budowała swoją pozycję powiększając siły zbrojne, które obecnie są kilkukrotnie liczniejsze od kambodżańskich, lepiej uzbrojone i wyszkolone.
Mimo oczywistej przewagi Tajlandii, która jest pięciokrotnie ludniejsza od Kambodży, ma kilkunastokrotnie większe PKB i trzykrotnie liczniejszą armię, otwarta wojna nie leży w interesie tego państwa, bowiem aż 1/5 jego PKB pochodzi z turystyki, podobnie jak PKB Kambodży.
Z tego powodu, jak również ze względu na groźby ekonomiczne Donalda Trumpa, należy się spodziewać zmniejszenia napięcia w kolejnych dniach. Co jednak nie oznacza zakończenia tego ciągnącego się od wieków konfliktu.
Patryk Patey



