Premier Mateusz Morawiecki zapędził się w kozi róg. Dzięki środkom z KPO – twierdzi – pozyskamy środki na wojsko, na zwycięstwo Ukrainy, na rozbudowę Polski, na wszystko. MM może za chwilę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że bez KPO zabraknie w Polsce powietrza i wody. Aż boję się zajrzeć do Internetu😊
Tymczasem wiemy już, po pierwsze, że nie będzie żadnych darmowych pieniędzy unijnych. To znaczy zarówno pożyczki, jak i dotacje, będziemy musieli oddać z procentem. UE jest tylko gwarantem tych pożyczek.
Ale, po drugie, co jeszcze niezbyt jasno sobie uświadamiamy, pieniądze z UE, to środki celowe. Wprost, posłużą do przebudowy polskiego państwa w sposób pożądany przez Brukselę (Berlin). Niekoniecznie zgodny z polskim interesem narodowym. Nie wprost, podporządkują Polskę władzom europejskim. Przehandlujemy resztę suwerenności za pożyczone pieniądze, które będziemy musieli wydać w określony sposób, a potem z procentem oddać. Istny skok stulecia!
Mateusz Morawiecki i jego europejski negocjator, Szymon Szynkowski vel Sęk, gotowi są nawet przecinka nie zmieniać w ustawie napisanej w Brukseli, po to, żeby KPO uruchomić. Ostatni raz to chyba caryca Katarzyna w taki sposób dyktowała Polakom, co jest dla nich dobre.
Solidarna Polska na szczęście walczy, chociaż podaje kwoty prognozowane, które nie muszą się zgadzać. Ale walka SP jest jak walka z wiatrakami, nomen omen. Jest z góry skazana na porażkę. Wszystko już zostało zdecydowane i podpisane przez nasz najbardziej patriotyczny rząd.
Żeby wygrać z narracją Premiera, która w dniach przed planowaną kapitulacją uległa zdecydowanemu nasileniu, SP musiałaby zanegować sens naszego członkostwa w Unii Europejskiej. I podjąć współpracę z Konfederacją po to, żeby wreszcie przedstawić alternatywną wizję rozwoju Polski. Samodzielnego rozwoju.
Z punktem pierwszym, likwidacją biurokracji (ponad 1 mln stanowisk pracy, które opłacamy z własnej kieszeni). Likwidacją biurokracji – warstwy powołanej do podporządkowania nas Brukseli – i likwidacją biurokracji – sposobu zarzadzania państwem.
Gdy policzymy wszystko, okaże się (tak szacunkowo podejrzewam), że Polska może rozkwitnąć dzięki własnemu bogactwu narodowemu. Bez żebrania o kolejne pożyczki. Budując przy tym na skale, a nie na europejskim zielonym piasku.
Dlaczego obecna warstwa polityczna (PiS i PO) tak walczy o pieniądze z KPO, które narzucają bardzo niekorzystny model rozwoju państwa wasalnego? Bo to są pieniądze dla ich kumpli, pociotków i obiboków, którzy zostali zassani przez niemiecki system władzy dla uzależnienia europejskich państw i narodów. Ci ludzie żyją z obsługi europejskich funduszy i przy wykorzystywaniu europejskich dotacji. Składać się na ich beztroskie życie musimy my wszyscy.
Jak długo jeszcze?
Bartosz Jasiński