W sobotę, w azjatyckiej części Stambułu odbyły się wielkie protesty antyrządowe. Demonstranci domagali się uwolnienia popularnego burmistrza miasta Ekrema Imamoglu, aresztowanego pod zarzutem korupcji, działalności terrorystycznej oraz posługiwania się nieważnym dyplomem (Imamoglu ma wyższe wykształcenie, które w Turcji jest wymagane do sprawowania urzędu burmistrza lub prezydenta, ale na dzień przed zatrzymaniem władze uznały jego dyplom za nieważny). W manifestacjach według ich organizatorów mogło wziąć udział nawet 2,2 miliona ludzi.
Wcześniej w prawyborach opozycyjnej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP), w wyniku których wybrano Imamoglu na kandydata Republikanów na prezydenta, zagłosowało 15 milionów ludzi.
Tak masowe poparcie dla opozycji wynika ze zmęczenia Turków sytuacją wewnętrzną kraju, który coraz silniej orbituje w kierunku autorytaryzmu i nie jest w stanie wyjść z wieloletniego kryzysu gospodarczego.
Władza na sprzeciw reaguje siłą, aresztując setki ludzi, w tym dziennikarzy i studentów, którzy najgłośniej wyrażają niezadowolenie.
Protestujących ostrożnie poparli Kurdowie oraz środowiska prokurdyjskie, pomimo odprężenia w relacjach kurdyjsko-tureckich oraz rozmów prowadzonych między rządem i PKK (Partią Pracujących Kurdystanu przez lata uznawaną przez Turcję za organizację terrorystyczną). Jej lider Abdullah Ocalan, przetrzymywany od końca lat 90-tych w więzieniu, zaapelował do bojowników o złożenie broni. Kurdowie obawiają się zahamowania procesu pokojowego i wznowienia represji. Należy przy tym zaznaczyć, że coraz większy odsetek Kurdów, w szczególności młode pokolenie, utożsamia się z państwem tureckim. Widzi w nim swoją przyszłość w tym kraju. Młodzi Kurdowie starają się asymilować, posługują się językiem tureckim, jednocześnie nie zapominając o swoich korzeniach.
Mocniej protesty wsparli związkowcy oraz organizacje robotnicze, w tym komuniści.
Jednocześnie USA i UE milczą, lub wydają oświadczenia wyrażające „głębokie ubolewanie”. Wynika to z niepewności i z wyczekiwania na rozwój wypadków. Nie warto konfliktować się z rządem, od którego w dużym stopniu zależy sytuacja na Bliskim Wschodzie, w tym kryzys migracyjny.
Turcja chce też mieć swój wkład w rozmowy pokojowe na Ukrainie, którą wspiera militarnie, jednocześnie dogadując się z Rosjanami i pomagając im obchodzić sankcje.
Patryk Patey