Sąd II instancji właśnie złagodził jej wyrok. Zamiast 10 miesięcy ograniczenia wolności, 3 000 zł nawiązki na rzecz ugryzionego wolontariusza pro-life, 30 godzin prac społecznych w miesiącu, Katarzyna Augustynek nie zapłaci nic, nawet kosztów sądowych. 10 miesięcy Sąd zamienił jej na 4, a prace społeczne skrócił do 20 godzin.
Sąd uznał za wiarygodne wyjaśnienia oskarżonej, że przypadkiem przechodziła obok demonstracji i doznała tak silnego wzburzenia niegodziwością haseł w obronie życia nienarodzonych, że jej zęby same wgryzły się w ciało bezczelnego obrońcy życia.
Przy okazji, przed paroma dniami prezydent Duda musiał ułaskawiać Roberta Bąkiewicza skazanego za sprowadzenie „babci Kasi” ze schodów kościoła św. Krzyża, do którego grupa aborcyjnych działaczy chciała się wedrzeć. Miało to miejsce podczas ataku wściekłych działaczy na kościoły; za decyzję podjętą przez Sąd Najwyższy.
Za gwałtowny atak fizyczny na biedną babcię Robert Bąkiewicz został zarazem skazany na zapłatę jej 10 000 złotych. Ponieważ ułaskawienie Prezydenta pominęło aspekt finansowy, pieniądze z odsetkami wyegzekwował komornik
Są może sądy w III RP, ale jakieś nierówne. Przeciwko „babci Kasi” nie można podejmować żadnych działań. Za to „babcia Kasia” może gryźć, kopać, pluć, bić drzewcem flagi lgbt, znieważać słownie, gwizdać głośnym gwizdkiem prosto w twarz. Grozi jej za to najwyżej parę godzin prac społecznych.
Czy w ich trakcie będzie pouczać działaczy lewicowej ekstremy jak się zachowywać?
Bartosz Jasiński