Wiem, jak powstawał powiat krakowski. Jeszcze nie było lokali, nie było zadań do realizowania, byli za to opozycjoniści, gotowi za swoje faktyczne lub wydumane zasługi w walce z komuną objąć posady.
Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa? To jedno z najgorszych pytań prezydenta Dudy, jeśli nie najgorsze. Większość z nas nawet nie pomyśli przy nim i klepnie „tak”, jeśli referendum się odbędzie. Tymczasem konstytucyjne zaklajstrowanie fatalnego podziału administracyjnego Polski uniemożliwia de facto naprawę państwa. Umacnia siłę biurokracji partyjnej w państwie ze szkodą dla nas, obywateli. Powiaty właśnie po to zostały stworzone, żeby poupychać na państwowej (to nie błąd autora) posadzie swoich partyjnych przydupasów. Kolesiów, którzy są za mierni do władz państwowych, a z czegoś przecież muszą żyć. A z czego mają żyć, skoro niczego nie potrafią?
To właśnie podczas zeszłorocznej letniej podróży z Radiem WNET mogłem dogłębnie zrozumieć patologię tego fikcyjnego szczebla administracyjnego, rzekomo samorządowego. Po mocno zakrapianej bałkańską śliwowicą kolacji niedaleko Nowogrodźca przyznała to nawet radna powiatowa. A wręcz za anomalię dermatologiczną na pewnej części ciała uznawali go wójtowie, burmistrzowie i radni gminni, z którymi przyszło mi rozmawiać. Za anomalię, która przeszkadza im w gospodarowaniu gminą i tylko generuje niepotrzebne koszty.
Wiem, jak powstawał powiat krakowski. Jeszcze nie było lokali, nie było zadań do realizowania, byli za to opozycjoniści, gotowi za swoje faktyczne lub wydumane zasługi w walce z komuną objąć posady. I te swoje nowe stanowiska, nikomu niepotrzebne stanowiska, uznawali za w pełni należne. Takie mieliśmy skażone komunizmem myślenie w formalnej opozycji wobec komunizmu. Im więcej my, zasłużeni, obejmiemy stanowisk publicznych, tym większe nasze zwycięstwo w walce z komunizmem. Od początku było to dla mnie myślenie szalone, swoisty chichot bolszewii. Czego mi życzył z przekąsem młody działacz Konfederacji Polski Niepodległej, widząc mnie handlującego na ulicy? Tego, żebym się dorobił „szczęk”. Starsi, którzy pamiętają początki wolnego rynku w Polsce, wiedzą, o czym mówię. Młodsi… zapytajcie rodziców.
Powiaty niszczą oddolne samoorganizowanie się wspólnoty poprzez samo swoje istnienie. To dlatego w moim projekcie konstytucji nie ma powiatów. Co więcej, nie ma powiatów nawet w obecnej, śmieciowej konstytucji z roku 1997. Po co zatem teraz, w roku 2018, to pytanie? Chyba tylko po to, żeby nie można było zreformować państwa.
Nie ma PGR-ów, nie ma POM-ów, nie ma socjalistycznych zakładów pracy (nazwa od ZK, czyli zakładów karnych), nie ma POP (podstawowa organizacja partyjna PZPR) w każdym z nich. To wszystko zmiotła niewidzialna ręka rynku. Ale ta niewidzialna ręka zadziałała wybitnie selektywnie, bo pozostawiła nienaruszony gmach komunistycznego państwa. Struktury władzy w najmniejszej mierze nie zostały dotknięte rewolucją roku 1989. To wręcz niesamowite. To tak, jakby do nowoczesnego w swoim designie samochodu zastosować dwusuw z trabanta albo syrenki.
W moim projekcie nie ma nie tylko powiatów. Nie ma też niezliczonej bandy nikomu niepotrzebnych radnych gminnych. Jeśli Nowy Jork ma 12 (słownie: dwunastu) radnych, a Chicago 9, to po co w najmniejszej polskiej gminie ma być ich 15? Tylko niszczą wspólnotę i prawdziwą samorządność polskiego społeczeństwa. I sprowadzają zarazę biurokracji do gmin.
Ale najbardziej wspólnotę oddolną, tę najmniejszą i narodową, niszczy obowiązujący kształt budżetu państwa. Ten bolszewicki budżet, zaprowadzony dla pozbawienia Polaków ich pieniędzy poprzez odebranie ich po roku 1945 i dystrybuowanie nimi z Centrali, czyni z nas wszystkich niewolników. Bo odebranie człowiekowi jego pieniędzy to pozbawienie go wolności decydowania o sobie i najbliższej wspólnocie. To dlatego mamy obecnie do czynienia z patologią w gminach wiejskich i miejskich, zadłużanych ponad wszelką miarę. W obecnej gminie mojego zamieszkania władze gminy przeznaczyły 800 tysięcy złotych na postawienie pomnika byłemu dziedzicowi. Może im było trochę wstyd, bo gmina nie miała żadnego pomnika, tylko cmentarze. Co na to mieszkańcy? To z unijnych – usłyszałem w odpowiedzi.
Czy myślicie, że ktokolwiek z mieszkańców gminy pozwoliłby na takie marnotrawstwo, gdyby miał świadomość, że także jego pieniądze finansują megalomanię wójta? Nie wierzcie politykom. Politykom wykreowanym przez komunistyczny system po to, żeby nas dalej niewolić. Wykorzystywać, oszukiwać, okradać, sprzedawać za 30 srebrników każdemu, kto potrząśnie mieszkiem. Jeżeli chcemy naprawić państwo, nakłonić dzieci do powrotu z emigracji za chlebem i zacząć zarabiać tak, by godnie żyć, musimy odzyskać władzę nad własnymi pieniędzmi. I musimy odzyskać gminę. Tylko w ten sposób – gospodarując swoimi pieniędzmi we własnej gminie – odzyskamy wolność i dostatek.