back to top
More

    Rząd czy Samo(rząd). Refleksje przy okazji wprowadzania nowej ordynacji wyborczej

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoRząd czy Samo(rząd). Refleksje przy okazji wprowadzania nowej ordynacji wyborczej

    Polecamy w dziale

    Życzę Zbigniewowi Ziobrze szybkiego powrotu do zdrowia!

    Jestem za aresztowaniem polityków SP, a zwłaszcza Z. Ziobry. Zablokował on reformę sądownictwa, utrącając projekt Pawła Kukiza i utrzymał komuszy relikt jakim jest areszt tymczasowy, nawet dla niewinnych.

    Nasze kolorowe bańki 

    Wrzeszczymy na mieszkańców nie naszej bańki, na yeba.pisów, na Jagodno, na ruskie onuce, na pisowskich tępaków, na ciemnogród. W tym czasie Polska traci moc stanowienia o sobie, a my szanse na rozwój

    Sędzia Taylor i Donald Tusk pomagają Niemcom wygrać

    Gdy cały niemiecki stadion uwierzył, że za chwilę Niemcy dobiją przeciwników, Hiszpanie strzelili zwycięską bramkę. Na wszelki wypadek w samej końcówce dogrywki. Tylko tak można wygrać z Niemcami.

    Partie polityczne wykańczają Polskę

    Dla własnych korzyści polskie partie polityczne niszczą nasze państwo. Czy istnieje jakieś lekarstwo mogące tę sytuację zmienić? Tak, wcielając w życie społeczny boży porządek dla wszystkich, prawaków, lewaków i lgbt+
    Wbrew zatem opowieściom obecnej opozycji, poważnej i mniej poważnej, Prawo i Sprawiedliwość nie dokonuje aktualnie żadnego zamachu na samorządy. Z prostego powodu: one nie istnieją.

    Wbrew zatem opowieściom obecnej opozycji, poważnej i mniej poważnej, Prawo i Sprawiedliwość nie dokonuje aktualnie żadnego zamachu na samorządy. Z prostego powodu: one nie istnieją.

    Dobrze się stało, że Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z całkowitej likwidacji JOW. Pozostały one w gminach do 20 tysięcy mieszkańców. Dobrze również, że wprowadzona została dwukadencyjność w samorządach. Jednak dyskusja, która toczy się przy okazji zmiany ordynacji samorządowej, jest miałka i w zasadzie nie dotyczy problemu. Sprowadza się jedynie do roztrząsania, na ile samorządy mają być podporządkowane władzy centralnej, rządowi i strukturom państwowym. Nikt nie rozmawia o pieniądzach i o zarządzaniu wspólnym dobrem obywateli przez nich samych. Przepis o obowiązkowym budżecie obywatelskim na poziomie 0,5% budżetu gminy jest co najmniej śmieszny, o czym już przed paroma tygodniami pisałem. Bo przecież obywatelski budżet powinien być w wysokości 100% właśnie.

    Aby sprowadzić dyskusję na właściwe tory, należy postawić podstawowe pytanie: czy w Polsce istnieje samorząd? Odpowiedź jest prosta: nie istnieje. Poniżej wyjaśnię dlaczego, na przykładzie gminy.

    1. Nie dysponuje własnymi pieniędzmi. Nie można być wolnym i samorządnym, gdy dochody własne jedynie w 18% pokrywają wydatki.
    2. To rząd, państwo, centrala w Warszawie zbiera pieniądze z całego kraju, z każdego dochodu i od każdego obywatela, oprócz drobnych podatków od psa itp., które zostawia gminie.
    3. A zatem to struktura budżetu państwa, a dokładnie sposób zbierania pieniędzy wspólnych wszystkich nas Polaków, determinuje fakt podporządkowania życia społecznego aparatowi państwowemu (=partyjnemu obecnie).

    Mamy zatem w każdym najmniejszym zakątku kraju do czynienia nie z samorządem, rozumianym jako oddolne rozporządzanie swoim losem przez mieszkańców gminy, ale z przedłużonym samym rządem. Samym rządem, który – dysponując pieniędzmi potrzebnymi do funkcjonowania każdej najmniejszej wspólnoty lokalnej – kontroluje ją, podporządkowuje i uzależnia. To dlatego nie głosowałem jeszcze w żadnych wyborach tzw. samorządowych – to nie ma najmniejszego sensu. Coś jak chodzenie do kościoła w niedzielę, chociaż jest się niewierzącym.

    Wbrew zatem opowieściom obecnej opozycji, poważnej i mniej poważnej, Prawo i Sprawiedliwość nie dokonuje aktualnie żadnego zamachu na samorządy. Z prostego powodu: one nie istnieją. Są tak nazywane dla zmyłki, a w rzeczywistości są przedłużeniem władzy centralnej. Tak, żeby mieszkaniec każdej najmniejszej pipidówki odczuł siłę rządu i nie czuł się opuszczony. Bo im władza bliżej człowieka, to wolności mniej. I o to w tym wszystkim chodzi.

    O to chodziło przecież bolszewikom. Przecież nikt by ich nie słuchał, gdzieś w przepastnej puszczy, gdyby nie był od nich zależny finansowo. Dlatego odebrali obywatelom wszystkie pieniądze. W Polsce stało się tak po roku 1945, gdy tylko zainstalowali się nad Wisłą. Ale należy pamiętać o tym, że już w roku budżetowym 1928 samorządy straciły ogromnie na znaczeniu. Zwycięscy  piłsudczycy (po zamachu majowym w 1926 roku) prawie o połowę obcięli ich finansowanie. Również z prozaicznego powodu – żeby bardziej rządzić wszystkimi i wszystkim.

    Po roku 1989 stało się coś bardzo złego. Nikt nawet nie zająknął się o naszych wspólnych pieniądzach. O tym, że odziedziczony po komunistach kształt budżetu, czyli sposób zbierania naszych pieniędzy i finansowania naszych potrzeb, jest wadliwy. O tym, że pozostawienie tego najważniejszego systemu państwowego rzutuje na naszą przyszłość. Dodatkowo wprowadzono fikcyjną samorządność, co musiało zaowocować skrajną nieraz patologią w układach gminnych. Nie mając swoich pieniędzy w kasie gminy, jej mieszkańcy nie czują się jej gospodarzami. W dalszym ciągu są petentami gminnych urzędników, a ci równie słusznie uważają się za przedstawicieli władzy zwierzchniej i patrzą na nich z góry.

    Rząd był za mały, nawet wliczając w to wszystkie gabinety polityczne. U prezydenta miejsce było również ograniczone. No to wymyślono samorządy. Nie tylko gminne, ale i powiatowe i nawet wojewódzkie. Siedzą w nich wszystkich nie nasi przedstawiciele, ale partyjne przydupasy. Im ważniejszy, tym wyżej. I nie robią niczego pożytecznego dla nas, a dla siebie i owszem, różne deale  samorządowo-prywatne.

    Dlatego proszę wszystkich mądrali, żeby nie pouczali już więcej skromnych i niewykształconych mieszkańców gmin. Ci, co głosują, głosują zupełnie logicznie. Na Mietka, bo załatwi córce pracę w szkole albo w Urzędzie. Albo też na Mietka, bo ma lepsze chody w Centrali i może w końcu wychodzi ten most na rzece. W końcu zdjęcie z samym (wiecie z kim) to nie w kij dmuchał. A jak ktoś nie ma roboty, bo niczego nie umie albo ma dwie lewe ręce, to co, nie zagłosować na niego? Może przynajmniej zostanie radnym?

    Jeśli pojawi się w Polsce patriotyczna siła polityczna, której pierwszym i podstawowym postulatem będzie zmiana obecnego bolszewickiego kształtu budżetu na budżet obywatelski, to na pewno na nią zagłosuję. Zrobię tak dla pieniędzy, dla rozwoju i lepszej przyszłości dla moich dzieci i wnuków (mam nadzieję). Bo taka obywatelska konstrukcja budżetu – zbieramy na dole i przekazujemy wyżej – od razu zlikwiduje nasz deficyt.

    Co więcej, zaowocuje nadwyżką w kasie państwa w wysokości około 50 miliardów złotych w dzisiejszych pieniądzach. Państwo polskie będzie mogło oddawać swoje długi. Swoje długi będą też mogły spłacać prawdziwe samorządy, z pieniędzy w swojej kasie. Wszyscy odetchniemy w zachwycie. Przymusowi emigranci ekonomiczni w te pędy powrócą do naszego pięknego i wolnego kraju. A Niemcy znowu będą się chcieli polonizować.

    Jan Kowalski

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja