back to top
More

    Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (3). Pieniędzy zabraknie za 3 lata

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoDługi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (3). Pieniędzy zabraknie za 3 lata

    Polecamy w dziale

    Do chrześcijan w Polsce. Marnujemy czas (ost.)

    My, chrześcijanie, nie mamy prawa do istnienia społecznego, jeżeli nie zaproponujemy niewierzącym w Chrystusa lepszego życia. Tu i teraz. Jeżeli proponujemy im tylko wyrzeczenia, a sobie zaszczyty, to znaczy, że nasz czas minął.

    Do chrześcijan w Polsce. Niemieckie oszustwo i polski brak rozumu (7)

    Niemcy emitują 184 x więcej CO2 niż deklarują - donoszą niemieccy ekolodzy. Brawo! Gdzie byli D. Tusk i M. Morawiecki, i nasi patrioci w PE, że tego nie dostrzegali, tylko niszczyli polskie górnictwo w imię ograniczania emisji?

    Do chrześcijan w Polsce. Komu, komu mieszkanie w Krk po 8 tys. za 1 m2? (5)

    Dlaczego mieszkanie w Wwie lub Krk kosztuje 16 000 zł za 1 m2, a w Gorlicach tylko 6 000? To wina systemu zarządzania Polską. Tam biją źródła, z których wypływają strumienie pieniędzy. A ludzie od zawsze wędrują za pieniędzmi.

    Do chrześcijan w Polsce. Co to jest prawda? (4)

    Mamy Credo, dogmaty z roku 381, Dekalog i Ewangelię – wystarczająco dużo dla wszystkich chrześcijan. Nie tylko do wspólnej obrony przed nadciągającymi prześladowaniami, ale też do przywrócenia bożego porządku w naszej ojczyźnie.
    Niemcy mają pieniądze, Szwedzi je mają, nawet Czesi mają, a my, kurna, nie mamy i nic nie możemy zrobić. Otóż właśnie że mamy, ale w odróżnieniu od naszych sąsiadów, pieniądze te marnujemy. Pieniędzy zabraknie za trzy lata. A zabraknie ich na pewno w kasie państwowej z oczywistego powodu – wadliwej, wręcz patologicznej struktury zatrudnienia w Polsce. Pisałem o tym poprzednio. Spada, kolejny rok z rzędu, ogólna ilość pracowników zatrudnionych w sektorze prywatnym […]

    Niemcy mają pieniądze, Szwedzi je mają, nawet Czesi mają, a my, kurna, nie mamy i nic nie możemy zrobić. Otóż właśnie że mamy, ale w odróżnieniu od naszych sąsiadów, pieniądze te marnujemy.

    Pieniędzy zabraknie za trzy lata.

    A zabraknie ich na pewno w kasie państwowej z oczywistego powodu – wadliwej, wręcz patologicznej struktury zatrudnienia w Polsce. Pisałem o tym poprzednio. Spada, kolejny rok z rzędu, ogólna ilość pracowników zatrudnionych w sektorze prywatnym (czy do 9 osób, czy do 1000 to nie ma znaczenia; wyjaśnienie dla mojego krytyka z FB). Rośnie natomiast liczba zatrudnionych w sferze budżetowej. Rosną nam szeregi biurokracji, i to w sposób niespotykany dotychczas na świecie. Mamy obecnie – licząc na jednego mieszkańca – 2-krotnie więcej biurokracji niż socjalistyczna Szwecja, 2,5-krotnie więcej niż biurokratyczne Niemcy i 5-krotnie więcej niż wolnorynkowe Stany Zjednoczone.

    Ta patologiczna struktura polskiego zatrudnienia wynika wprost z filozofii myślenia obecnych elit politycznych o państwie jako strukturze zarządzania wspólnotą narodową. Tak rządzących, jak i opozycyjnych. Słowem-kluczem do zrozumienia tego zamysłu jest ‘redystrybucja’. W wydaniu obecnego obozu Dobrej Zmiany jest to na dodatek ‘sprawiedliwa redystrybucja’. Co skutkuje jeszcze większym przyrostem armii urzędniczej niż w epoce patologicznego bezprawia Platformy Obywatelskiej. Żeby było naprawdę sprawiedliwie, jeszcze większa ilość biurw musi z bliska obejrzeć każdą złotówkę przeznaczoną na programy socjalne. I jeszcze więcej tych złotówek musi trafiać bezpośrednio do Centrali. Dla porównania, w Szwecji „tylko” 50% wszystkich podatków trafia do skarbu państwa. W Polsce 82%.

    Jak pisałem jakiś czas temu, ta rozdęta biurokratyczna armia przejada rokrocznie ok 90 miliardów złotych. 90 miliardów złotych, które powinny służyć rozwojowi polskiego narodu. To z tych właśnie marnowanych pieniędzy powinna być skorygowana podstawowa wada polskiego zatrudnienia, jaką jest ogromny pozapłacowy koszt zatrudnienia pracownika. Nie będę tu wspominał o pracownikach budżetowych, bo przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej zupełnie mnie nie interesuje.

    Ale dla 12 milionów pracowników i zatrudniających ich przedsiębiorców prywatnych obniżenie składki ubezpieczenia do poziomu angielskiego skutkowałoby wprost ogromnym wzrostem atrakcyjności pracy w Polsce i ogromną premią biznesową dla przedsiębiorców. (Dodatkowe 6000 zł rocznie dla pracownika i 6000 zł dla przedsiębiorcy za każdego pracownika).

    90 miliardów złotych to tylko bezpośredni koszt związany z przerostem biurokracji (już co dziesiąty zatrudniony w Polsce jest urzędnikiem). Nie sposób dokładnie oszacować wpływu tej biurwokracji na koszty prowadzenia biznesu, ale spróbujmy. 60 brytyjskich funtów, czyli niecałe 300 złotych kosztuje małego przedsiębiorcę w Anglii prowadzenie rocznej księgowości. Sprowadza się ona do nabijania na jeden gwóźdź faktur zakupów, a na drugi faktur sprzedaży w okresie jednego roku kalendarzowego. A zatem co najmniej 20-krotnie taniej niż w Polsce. Nie mówiąc już o sytuacji zatrudniania księgowego w firmie, bo wtedy koszt prowadzenia księgowości jest dużo, dużo wyższy.

    Zapytałem wczoraj moją kontrolerkę w urzędzie skarbowym, czy nie uprościłoby to sprawy, ale popatrzyła na mnie dziwnie. W związku z czym obróciłem wszystko w żart; w końcu chcę jakoś dożyć do głodowej emerytury. A między nami, już nie żartując, jeżeli pomnożymy ten koszt przez 1,5 miliona firm, otrzymamy wynik równy prawie 9 miliardom złotych. Do tego musimy jeszcze doliczyć koszt trwałego wypchnięcia 2,5 miliona Polaków za granicę za chlebem. I brak jakiegokolwiek opodatkowania 2 milionów naszych rodaków żyjących w szarej strefie, nie-bezrobotnych i nie-pracujących na stałe.

    Opodatkowanie 4,5 miliona tylko 10% (w końcu byłem kiedyś liberałem) podatkiem od zarobków 2000 zł miesięcznie stanowi wartość prawie 11 miliardów złotych. Mamy zatem już 20 dodatkowych miliardów złotych rocznie w budżecie, uwzględniając jedynie proste działania księgowe, bez uwzględnienia niepoliczalnego impulsu wzrostowego. Gdybyśmy go uwzględnili w wysokości 10% wzrostu dochodów państwa, co jest wielkością bardzo ostrożną, to przybędzie nam dodatkowo 40 miliardów złotych. I to już w drugim roku funkcjonowania zmienionej zasady zarządzania państwem. Bo w pierwszym – pamiętamy? – musimy wypłacić roczne odprawy wszystkim zwolnionym z państwowej posady urzędnikom.

    Wiem, to niesprawiedliwe społecznie, ale w myśleniu o państwie musimy kierować się zyskiem jako pierwszą zasadą. Sprawiedliwość może być dopiero na drugim miejscu. Dlatego prawie polubiłem Angelę Merkel, gdy na koniec panowania wygłosiła właśnie takie słowa.

    Po co napisałem wszystko co powyżej, nie będąc ekonomistą i zdając kiedyś na słabą trójkę (pst, ściągałem) maturę z matematyki? Bo ostateczną odpowiedzią, jaka pada na rynku na pytanie o możliwość uzdrowienia państwa, jest właśnie brak pieniędzy. Niemcy mają pieniądze, Szwedzi je mają, nawet Czesi mają, a my, kurna, nie mamy i nic nie możemy zrobić. Otóż właśnie że mamy, ale w odróżnieniu od naszych sąsiadów, pieniądze te marnujemy. I zamiast być wolnym i bogatym państwem wolnych i zamożnych obywateli, staczamy się coraz bardziej w odmęty żebractwa.

    Bo podliczmy na koniec w miliardach: 90 (zlikwidowanie biurokracji) + 9 (zmniejszenie kosztów księgowych prowadzenia firmy) + 11 (opodatkowanie Polaków pracujących poza polskim systemem) + 40 (impuls wzrostowy po ich powrocie) = 150 miliardów złotych rocznie. A na zmniejszenie obciążenia płacy kosztami ubezpieczenia potrzeba, z moich wyliczeń, jedynie 140 miliardów. Oprócz namacalnych w naszych kieszeniach złotówek, operacja ta przysłuży się uzdrowieniu polskiego rynku pracy i naprawie państwa. Zmianie chorej struktury zatrudnienia i zarządzania na zdrową i efektywną. Co wreszcie zaowocuje powstaniem Wspaniałej V Rzeczypospolitej – naszej narodowej dumy.

    Jeżeli takiego generalnego remontu nie przeprowadzimy, ta III i ½ – z jaką mamy do czynienia obecnie – upadnie, dobita kolejnymi żądaniami płacowymi sfery budżetowej. Co, jak się wydaje, już się zaczyna. Czy będzie to za 3 lata, jak prorokuję w tytule, czy trochę później, nie ma chyba większego znaczenia?

    Jan A. Kowalski

    PS. W sumie należy przyjąć, że większość ze zwolnionych urzędników znajdzie bez trudu zatrudnienie na złaknionym pracownika polskim rynku. Ale na razie, jak na humanistę przystało, nie chce mi się tego dodawać

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja