back to top
More

    Dlaczego nasz dom tak dużo kosztuje? Praktyczny prywatny poradnik budowlany

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoDlaczego nasz dom tak dużo kosztuje? Praktyczny prywatny poradnik budowlany

    Polecamy w dziale

    Czy Polska potrzebuje migracji zarobkowej?

    Wbrew twierdzeniom polityków służących globalnym korporacjom Polska nie potrzebuje imigrantów zarobkowych. Mamy wystarczające rezerwy siły roboczej - prawie 10 mln Polaków! Problem nie tkwi w potencjale, ale w złej strukturze systemowej. W III RP - postkomunistycznej wydmuszce prawdziwego państwa

    Czy zatrzymamy migrację – nielegalną i legalną?

    Ktoś kto wjedzie do Polski, już w niej zostaje i ściąga rodzinę. Kolumbijczyk, który brutalnie zgwałcił i zamordował Polkę w Toruniu, nie przedzierał się przez zieloną granicę. Przyleciał do swojej matki samolotem. Sprowadzanie problemu migracji do tej nielegalnej jest tylko zamazywaniem problemu

    Dokończmy rewolucję Solidarności. Czy chcemy być drugą Rumunią? (2)

    Tydzień po wygraniu prezydentury przez Nicusora Dana – kandydata KE (i Donalda Tuska) – rumuński parlament zdecydował o przyjęciu migrantów (w liczbie 50 000) i ustawy o mowie nienawiści. W zasadzie każdego przeciwnika obecnego systemu można zamknąć, jak tylko się publicznie odezwie.

    Dokończmy rewolucję Solidarności

    W latach 1980/81 doświadczyliśmy fenomenu społecznego sprzeciwu wobec narzuconej władzy centralnej na wzór obywatelskiego Ruchu Egzekucji Praw i Dóbr sprzed 500 lat(!). Polacy zaczęli tworzyć terytorialne, oddolne struktury władzy na wzór ustroju I RP. Powinniśmy wrócić do tej idei i zmienić państwo
    Polska – nasz wspólny dom – jest potencjalnie bardzo bogatym państwem. A Polacy powinni być jego zamożnymi mieszkańcami. Ale dlaczego pozwalamy, by o kosztach naszego domu decydował deweloper?

    Polska – nasz wspólny dom – jest potencjalnie bardzo bogatym państwem. A Polacy powinni być jego zamożnymi mieszkańcami. Ale dlaczego pozwalamy, by o kosztach naszego domu decydował deweloper?

    Niewiele mi się w życiu udało, to fakt. Nie spłodziłem syna, nie zasadziłem drzewa. Jedno jednak mi wyszło – wybudowałem dom. Nic wielkiego, 120 m2 powierzchni użytkowej. W stanie pod klucz kosztował mnie 140 tysięcy złotych polskich, z działką 200 000. Ode mnie moglibyście go kupić za 400 tysięcy. Od dewelopera kupilibyście go za 600 tysięcy. Tak, tak, ten sam dom. Z kuchnią, salonem, trzema sypialniami i dwiema łazienkami.

    Oczywiście nie każdy zna się na budowie domu. Ja też się nie znam. Gdybym się znał i nie miał alergii, to dołożyłbym jeszcze własną robociznę. Wtedy dom kosztowałby mnie nie 200, ale 150 tysięcy.

    Jak widzicie, trochę na wyrost postraszyłem Was tydzień temu kalkulatorem. Bo liczenie jest dziecinnie proste. Trochę trudniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie: w jak drogim domu chcę mieszkać? Spotkałem w życiu wiele osób, które po lekturze największego w Polsce poradnika budowlanego posiadły wiedzę niezachwianą. Chciały żyć w domu za 600 tysięcy, a moje próby przekonania ich do oszacowania rzeczywistych kosztów paliły na panewce. Skoro poradnik podawał, że koszt fundamentu pod nasz dom to 36 000 (10 lat temu), to tylko wariat (znaczy się ja) może twierdzić, że taki sam fundament można wylać za 10 000 i że on się nie rozsypie.

    Przyznam się teraz do pewnej słabości: lubię dobrą kawę. Mam taką w moim domu za 200 000. Ale dobra kawa smakuje mi najbardziej z dobrego włoskiego ekspresu, dużej szafy z odpowiednią ilością barów. W pobliskim miasteczku, nie powiem gdzie, piję taką w cenie 4,50 za espresso. Robi mi ją najczęściej sympatyczna blondynka po czterdziestce. Gdy się okazało, że razem z mężem budują dom, spróbowałem zaszczepić ją swoją filozofią kosztów. Nie udało się. Po prostu podobało się jej wszystko to, co najdroższe. Sam dach kosztował ją 100 000. A całość ledwo domknęła kwotą 600 000, jeszcze bez wielu wymarzonych dodatków. Moja sympatyczna barmanka pracuje na półtora etatu. Oczywiście nawet to nie wystarczyłoby na takie luksusy o powierzchni ok. 120 m kw. Dlatego równie ciężko pracuje jej mąż, od 12 lat w Szwecji, jako… budowlaniec. I przyjeżdża do swojego nowo wybudowanego domu dwa razy w roku, na święta.

    Rozumiecie coś z tego przypadku? Ja również nie rozumiem.

    A teraz pomyślmy o innym domu. O domu, w którym wszyscy żyjemy, o Polsce. Fachowe pisma „budowlane” przekonały większość z nas, że nasz dom musi tyle kosztować. Że taniej się nie da, i już.

    Bo najpierw musi zarobić deweloper (politycy), żeby mu jeszcze coś zostało po spłacie kredytu zaciągniętego w zagranicznym banku. Potem musi zarobić firma budowlana (biurokracja), zatrudniająca fachowców od siedmiu boleści, za to w wielkiej liczbie, bo dom ma być duży. Plączą się po budowie, wpadają jeden na drugiego i udanie markują ciężką pracę. A kasa się należy. Na końcu jesteśmy my, szczęśliwi, że wreszcie możemy mieszkać we własnym, wymarzonym domu. Musimy tylko za to wszystko zapłacić.

    Moja barmanka przynajmniej sama decydowała, w jak drogim domu chce żyć. Również i ja sam mogłem decydować. O naszym wspólnym domu o jego kosztach, zadecydował deweloper. Nikogo nie pytając o zdanie i nie licząc się z wydatkami. W końcu to nie on miał płacić, tylko my, mieszkańcy.

    Jest prawdą to, o czym pisałem przed tygodniem, że coraz więcej zarabiamy. Tylko, że to nie wystarczy. Jeżeli nie potrafimy rzetelnie policzyć kosztów, zdając się w tym na „fachową” prasę utrzymującą się z reklam dewelopera, to coraz więcej pieniędzy przejemy i zmarnujemy. I ciągle będziemy tonąć w długach. Aż do bankructwa.

    Polska – nasz wspólny dom – jest potencjalnie bardzo bogatym państwem. A Polacy powinni być jego zamożnymi mieszkańcami. I to jest możliwe, praktycznie od zaraz. By tak się stało, musimy się najpierw zastanowić: czy potrzebujemy tak rozrzutnego dewelopera? Potem: czy zatrudniamy właściwą firmę budowlaną? Wreszcie: jaki musimy mieć standard wykończenia?

    A na samym końcu powinniśmy odpowiedzieć na ostatnie pytanie, najbardziej jednak ważne: a może by tak samemu wziąć odpowiedzialność za budowę naszego domu, żeby nam wystarczyło pieniędzy i jeszcze dla dzieci zostało?

    Jan Kowalski

    PS. Ten mój dom to już drugi dom. Pierwszy sprzedałem za podaną wyżej cenę.

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja