back to top
More

    Chaos w chrześcijańskich głowach. Co wybierzemy w życiu publicznym, miłość czy nienawiść?

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoChaos w chrześcijańskich głowach. Co wybierzemy w życiu publicznym, miłość czy nienawiść?

    Polecamy w dziale

    Dwanaście prac Donalda Trumpa. Pax americana et pax dei (12)

    Cieszy mnie odwołanie się obecnej administracji do Boga i Jego dzieła, do idei Ameryki przestrzegającej praw bożych, jaką była od początku. Obrona i rozszerzenie tej idei na cały świat – to dzieło jakie stoi teraz przed USA. Potrzebujemy koalicji Wolnego Świata dla obrony przed wrogami wolności.

    Dwanaście prac Donalda Trumpa. Koniec z globalizacją (10)

    Dług publiczny USA wyniósł w roku 2024 36 bln dolarów, przekraczając 130% PKB. Na spłatę samych odsetek wydano 1,2 bln USD. Chcąc uratować Amerykę przed bankructwem Donald Trump wdraża program naprawy państwa. Wprowadzenie ceł to kolejny ważny krok na drodze uczynienia Ameryki znowu bogatą i wolną.

    Dwanaście prac Donalda Trumpa. Najazd barbarzyńców (9)

    Z pomocą migrantów ktoś chce zniszczyć naszą cywilizację - chrześcijaństwo i wolność jednostki. Migranci chcą jedynie dostać azyl i żyć na nasz koszt. Nie chcą pracować i dostosowywać się do naszych norm, którymi gardzą. Australia pokazała już w 2001, że można zatrzymać migrację. Trzeba tylko chcieć

    Dziadku zrozum swojego wnuka

    Dla dobra Polski potrzebujemy wzajemnego zrozumienia - wielkiej koalicji dziadków i wnuków - pokolenia Solidarności i pokolenia Konfederacji. Tylko tak utrzymamy naszą wolność i niepodległość przed zapędami wariatów. No dobra, jeszcze Paulinę Matysiak z Partii Razem bym dorzucił :)
    Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jako wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak w czasach I bolszewii. Czy wystraszeni krzykami i chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce? Chrześcijańska miłość, o której pisałem przed tygodniem, to podstawa do budowy normalnej, zdrowej rodziny. To powinien być także jeden z filarów ładu społecznego w naszej ojczyźnie. A w ostateczności w całym świecie. Ale chrześcijańska miłość nie może być rozumiana opacznie. Według wykładni, jaką nam serwują ateiści […]

    Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jako wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak w czasach I bolszewii. Czy wystraszeni krzykami i chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce?

    Chrześcijańska miłość, o której pisałem przed tygodniem, to podstawa do budowy normalnej, zdrowej rodziny. To powinien być także jeden z filarów ładu społecznego w naszej ojczyźnie. A w ostateczności w całym świecie. Ale chrześcijańska miłość nie może być rozumiana opacznie. Według wykładni, jaką nam serwują ateiści i dzieci szatana, którzy miłość sprowadzają do fizycznego pożądania i twierdzą, że love is love. Jako jedna z trzech cnót boskich, Miłość jest zarazem zanurzona w Wierze (w Boga) i Nadziei (na życie wieczne).

    Nie ma nic wspólnego z materialną równością społeczną, likwidacją głodu i chorób, a tym bardziej szczęściem doczesnym. Kochamy bliźniego niezależnie od posiadanego przez niego majątku, pozycji społecznej i intelektu. Nie można kochać Pana Boga, nie kochając drugiego człowieka. Czy to zapewni nam, chrześcijanom, należne miejsce w społeczeństwie i szczęście w życiu doczesnym – czego często się spodziewamy w swojej naiwności? Oczywiście, że nie. Sam nasz Pan, Jezus Chrystus, mówi, że tak nie będzie: I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich (Łk 21,17). Jednocześnie uprzedza: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37–42).

    Patrząc na ekscesy, jakie zaczęły się w naszej ojczyźnie po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego o niedopuszczalności aborcji z powodów eugenicznych, te czasy znowu nadchodzą.

    Jak się zachowamy widząc swoje dziecko w czarnej masce z czerwoną błyskawicą? Albo niosące bluźnierczy wobec Matki Bożej lub Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła transparent? Czy przytulimy je po powrocie do domu i zapytamy z troską, czy nie zmarzło?

    Każdy z nas musi sam na to odpowiedzieć. Jednak musi też pamiętać, że usprawiedliwiając własne dziecko z każdego występku, nie jest godzien Jezusa. I niech nie męczy rodzica, który uważa inaczej.

    To radykalne twierdzenie Jezusa i wymóg opowiedzenia się ma głęboki sens. Przecież gdybyśmy opowiedzieli się za Jezusem, a nie naszymi błądzącymi dziećmi, to tych błądzących dzieci byłaby garstka, a nie miliony. A my nie ulegalibyśmy wtórnej demoralizacji. Zamiast wybrać heroizm i bezwarunkowo postawić na Jezusa, przyjęliśmy moralne bagno i ugrzęźliśmy w nim na dobre. A nasze dzieci? Nie mają nawet do kogo wrócić.

    Pan Jezus nie głosiłby swoich nauk, gdyby nie chciał, żeby wszyscy mieszkańcy Ziemi je przyjęli i zaczęli realizować w swoim otoczeniu. Po to przecież ustanowił swój Kościół. Ale zarazem powiedział, że królestwo Jego nie jest z tego świata. Nie chciejmy zatem działać na skróty. Żadna intronizacja Jezusa Chrystusa na króla Polski nie jest ani potrzebna, ani stosowna. Przyjmijmy Jego naukę do naszych serc i rozumów. Jeżeli autentycznie ją przyjmiemy, większość problemów społecznych zniknie, a nasz naród rozkwitnie.

    Jednak gdy elity przywódcze ulegają demoralizacji (= zapominają o Bogu), wtedy na arenę dziejów wkracza szatan. I proponuje inne rozwiązanie problemów społecznych. Nie miłość, ale nienawiść jako podstawę ładu społecznego. Zaczyna się wynajdywanie i wyrzynanie tych, przez których masy cierpią niedostatek. W imię nie bożej sprawiedliwości, ale w szatańskim chichocie z niej.

    Co w szybkim tempie doprowadza naród i państwo do ruiny. Nie tak dawno to przerabialiśmy, gdy Polską po roku 1945 zawładnęła sowiecka bolszewia.

    Panu Jezusowi przyszło żyć w świecie pełnym występku i zakłamania. Elita władzy (dwór Heroda) była zdemoralizowana, a elita duchowa i społeczna (kapłani, faryzeusze i saduceusze) nakładała na lud ciężary nie do udźwignięcia, sama oddając się próżniactwu i niegodziwościom. I pod pozorem przestrzegania rygorów Prawa wypaczała podstawową ideę bożą, jaką jest miłość do drugiego człowieka. Jak zatem widzimy, nie tylko my żyjemy w chaosie intelektualnym i upadku moralnym.

    Ale nie odnajdziemy w Nowym Testamencie (w Starym również) wezwania do zniesienia nierówności i niesprawiedliwości poprzez wyrżnięcie jednych i przejęcie władzy przez innych, rybaków na przykład. Znajdziemy za to w Ewangelii nakaz miłowania się i współpracy bogatych z biednymi, mądrych z głupimi. Nakaz godziwej zapłaty za uczciwą pracę i uczciwej pracy za godziwe wynagrodzenie. Znajdziemy nie nienawiść, ale miłość wzajemną.

    W telewizyjnych relacjach widzimy wiele złych emocji, agresji, patologii, a nawet nienawiści matki do dziecka i odwrotnie. Tak działa kamera. Tak działa telewizja.

    Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jak wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak garstką była w czasach I bolszewii. To od nas, chrześcijan, zależy, czy wystraszeni krzykami i wyuzdanym chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce. I dla rzekomej zgody społecznej nie zsuniemy naszego polskiego domu w bagno nienawiści.

    Mam nadzieję, że wybierzemy miłość. Jakich kamieni węgielnych jeszcze potrzebujemy? Na pewno Prawa, Wolności i Odwagi. Ale o tym następnym razem.

    Jan Azja Kowalski

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja