Chaos w chrześcijańskich głowach. Co wybierzemy w życiu publicznym, miłość czy nienawiść?

Data

Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoChaos w chrześcijańskich głowach. Co wybierzemy w życiu publicznym, miłość czy nienawiść?

Polecamy w dziale

Czas na Polskę Mentzena … i moją. Logika wyborcza czyli gwałt na rozumie (8)

Takiego nagromadzenia fałszu, demagogii i bezczelnego kłamstwa w trakcie kampanii wyborczej jeszcze nie widziałem. Gwałtu na moim rozumie dokonują główni aktorzy sceny politycznej – Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość.

Czas na Polskę Mentzena … i moją. Odpowiadam na 4. pytanie i podaję receptę (7)

Odp. Nie, nie jestem za przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską, ale za dochodowym mechanizmem wizowym podejmowanym przez urzędników MSZ😊 Na poważnie, sami musimy decydować kogo chcemy za sąsiada

Czas na Polskę Mentzena … i moją. Doktrynerzy i partyjniacy przeciwko Polsce (6)

To zaborcy pozbawili nas własnego państwa, tworząc struktury biurokratyczne dla kontroli Polaków. Potem te struktury przejęli bojownicy walk o niepodległość w 1918. Taki stan trwa do dziś i stanowi zagrożenie dla Polski i Polaków.
Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jako wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak w czasach I bolszewii. Czy wystraszeni krzykami i chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce? Chrześcijańska miłość, o której pisałem przed tygodniem, to podstawa do budowy normalnej, zdrowej rodziny. To powinien być także jeden z filarów ładu społecznego w naszej ojczyźnie. A w ostateczności w całym świecie. Ale chrześcijańska miłość nie może być rozumiana opacznie. Według wykładni, jaką nam serwują ateiści […]

Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jako wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak w czasach I bolszewii. Czy wystraszeni krzykami i chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce?

Chrześcijańska miłość, o której pisałem przed tygodniem, to podstawa do budowy normalnej, zdrowej rodziny. To powinien być także jeden z filarów ładu społecznego w naszej ojczyźnie. A w ostateczności w całym świecie. Ale chrześcijańska miłość nie może być rozumiana opacznie. Według wykładni, jaką nam serwują ateiści i dzieci szatana, którzy miłość sprowadzają do fizycznego pożądania i twierdzą, że love is love. Jako jedna z trzech cnót boskich, Miłość jest zarazem zanurzona w Wierze (w Boga) i Nadziei (na życie wieczne).

Nie ma nic wspólnego z materialną równością społeczną, likwidacją głodu i chorób, a tym bardziej szczęściem doczesnym. Kochamy bliźniego niezależnie od posiadanego przez niego majątku, pozycji społecznej i intelektu. Nie można kochać Pana Boga, nie kochając drugiego człowieka. Czy to zapewni nam, chrześcijanom, należne miejsce w społeczeństwie i szczęście w życiu doczesnym – czego często się spodziewamy w swojej naiwności? Oczywiście, że nie. Sam nasz Pan, Jezus Chrystus, mówi, że tak nie będzie: I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich (Łk 21,17). Jednocześnie uprzedza: Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10,37–42).

Patrząc na ekscesy, jakie zaczęły się w naszej ojczyźnie po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego o niedopuszczalności aborcji z powodów eugenicznych, te czasy znowu nadchodzą.

Jak się zachowamy widząc swoje dziecko w czarnej masce z czerwoną błyskawicą? Albo niosące bluźnierczy wobec Matki Bożej lub Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła transparent? Czy przytulimy je po powrocie do domu i zapytamy z troską, czy nie zmarzło?

Każdy z nas musi sam na to odpowiedzieć. Jednak musi też pamiętać, że usprawiedliwiając własne dziecko z każdego występku, nie jest godzien Jezusa. I niech nie męczy rodzica, który uważa inaczej.

To radykalne twierdzenie Jezusa i wymóg opowiedzenia się ma głęboki sens. Przecież gdybyśmy opowiedzieli się za Jezusem, a nie naszymi błądzącymi dziećmi, to tych błądzących dzieci byłaby garstka, a nie miliony. A my nie ulegalibyśmy wtórnej demoralizacji. Zamiast wybrać heroizm i bezwarunkowo postawić na Jezusa, przyjęliśmy moralne bagno i ugrzęźliśmy w nim na dobre. A nasze dzieci? Nie mają nawet do kogo wrócić.

Pan Jezus nie głosiłby swoich nauk, gdyby nie chciał, żeby wszyscy mieszkańcy Ziemi je przyjęli i zaczęli realizować w swoim otoczeniu. Po to przecież ustanowił swój Kościół. Ale zarazem powiedział, że królestwo Jego nie jest z tego świata. Nie chciejmy zatem działać na skróty. Żadna intronizacja Jezusa Chrystusa na króla Polski nie jest ani potrzebna, ani stosowna. Przyjmijmy Jego naukę do naszych serc i rozumów. Jeżeli autentycznie ją przyjmiemy, większość problemów społecznych zniknie, a nasz naród rozkwitnie.

Jednak gdy elity przywódcze ulegają demoralizacji (= zapominają o Bogu), wtedy na arenę dziejów wkracza szatan. I proponuje inne rozwiązanie problemów społecznych. Nie miłość, ale nienawiść jako podstawę ładu społecznego. Zaczyna się wynajdywanie i wyrzynanie tych, przez których masy cierpią niedostatek. W imię nie bożej sprawiedliwości, ale w szatańskim chichocie z niej.

Co w szybkim tempie doprowadza naród i państwo do ruiny. Nie tak dawno to przerabialiśmy, gdy Polską po roku 1945 zawładnęła sowiecka bolszewia.

Panu Jezusowi przyszło żyć w świecie pełnym występku i zakłamania. Elita władzy (dwór Heroda) była zdemoralizowana, a elita duchowa i społeczna (kapłani, faryzeusze i saduceusze) nakładała na lud ciężary nie do udźwignięcia, sama oddając się próżniactwu i niegodziwościom. I pod pozorem przestrzegania rygorów Prawa wypaczała podstawową ideę bożą, jaką jest miłość do drugiego człowieka. Jak zatem widzimy, nie tylko my żyjemy w chaosie intelektualnym i upadku moralnym.

Ale nie odnajdziemy w Nowym Testamencie (w Starym również) wezwania do zniesienia nierówności i niesprawiedliwości poprzez wyrżnięcie jednych i przejęcie władzy przez innych, rybaków na przykład. Znajdziemy za to w Ewangelii nakaz miłowania się i współpracy bogatych z biednymi, mądrych z głupimi. Nakaz godziwej zapłaty za uczciwą pracę i uczciwej pracy za godziwe wynagrodzenie. Znajdziemy nie nienawiść, ale miłość wzajemną.

W telewizyjnych relacjach widzimy wiele złych emocji, agresji, patologii, a nawet nienawiści matki do dziecka i odwrotnie. Tak działa kamera. Tak działa telewizja.

Garstka ludzi chorych z nienawiści jawi się jak wzburzone morze. Ale to nadal jest garstka, jak garstką była w czasach I bolszewii. To od nas, chrześcijan, zależy, czy wystraszeni krzykami i wyuzdanym chamstwem ulegniemy nowej bolszewickiej garstce. I dla rzekomej zgody społecznej nie zsuniemy naszego polskiego domu w bagno nienawiści.

Mam nadzieję, że wybierzemy miłość. Jakich kamieni węgielnych jeszcze potrzebujemy? Na pewno Prawa, Wolności i Odwagi. Ale o tym następnym razem.

Jan Azja Kowalski

Jan A. Kowalski
Jan A. Kowalski
Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

Ostatnie wpisy autora