Wojna w Gazie trwa od ponad roku. Liczba ofiar przekroczyła 50 tysięcy, w większości palestyńskich cywilów, z czego ponad połowa to kobiety i dzieci. Miasta zostały zrównane z ziemią, a niewinni ludzie wypędzeni z domów.
W trakcie działań wojennych zginęły setki wolontariuszy, w tym Polak, którzy nieśli pomoc potrzebującym. Prawdopodobnie były to zaplanowane z zimną krwią morderstwa, których celem było odcięcie Palestyny od świata i pozbycie się świadków izraelskich zbrodni.
Głównym odpowiedzialnym za wojnę i czystkę etniczną na terenie Gazy jest Benjamin Netanjahu, ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze.
Jednak władze polskie wyjątkowo zgodne zapowiedziały, że premier Izraela może bezpiecznie przyjechać do Polski na obchody wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Zarówno premier, jak i prezydent, dali Netanjahu gwarancję bezpieczeństwa, pomimo oczywistych zbrodni i wielu policzków wymierzonych w ostatnich latach Polakom przez rząd Izraela; w tym twierdzenie, że Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki i wydalenie polskiego ambasadora (do dziś w Izraelu nie ma polskiego ambasadora). Zrobili to, chociaż Netanjahu zapewnia, że do Polski nie przyjedzie.
Nasuwa się zatem pytanie: dlaczego? Prawdopodobnie zadecydowała prosta kalkulacja polityczna. Niebawem dojdzie do inauguracji nowego prezydenta USA, który powiązany z Żydami więzami biznesowymi i rodzinnymi jest bardzo silnie proizraelski.
Dla tradycyjnie proamerykańskiego i protrumpowskiego Dudy była to naturalna reakcja, zwłaszcza że prawica na Zachodzie jest proizraelska, to muzułmanie są postrzegani jako główne zagrożenie. Dla Tuska była to próba uniknięcia postawienia w złym świetle wobec republikanów, z którymi będzie chciał/musiał współpracować.
Po raz kolejny interes polityczny przeważył nad rachunkiem moralnym.
Patryk Patey