Przed kilkoma dniami świat obiegła informacja o wielkiej ofensywie dżihadystów w Syrii na tereny zajmowane przez armię syryjską lojalną wobec Baszara al-Asada. Wspierani przez Turcję powstańcy, pod wodzą byłego współpracownika samozwańczego kalifa Państwa Islamskiego i członka Al-Kaidy, zdążyli już zająć największe miasto Syrii, Aleppo. Lojaliści dyktatora, a nawet on sam, uciekają w popłochu, nie próbując nawet stawiać oporu. Jeńcy są często rozstrzeliwani lub mordowani w inny sposób, a ludność cywilna pada ofiarą gwałtów, rabunków, mordów i wymuszeń.
Jedyną nadzieją dla lojalistów jest Rosja, która była jedynym gwarantem reżimu. Właśnie do Rosji poleciał Asad, próbując wybłagać wsparcie tego państwa. Rosjanie jednak nie są w stanie silniej zaangażować się w Syrii z powodu wojny na Ukrainie, która pochłania całość rosyjskiego potencjału.
Sytuacja jest więc inna niż jeszcze kilka lat temu, gdy Asad mógł oprzeć się na Rosji i Iranie. Obecnie sojusznicy są poważnie osłabieni. Wspierany przez nie Hezbollah, pozbawiony niemal całego dowództwa, przed kilkoma dniami zawarł rozejm z Izraelem.
Dyktatura chwieje się w posadach i być może jesteśmy właśnie świadkami początku końca wieloletnich rządów Baszara al-Asada. Rządził on Syrią żelazną ręką, topiąc tysiące własnych rodaków we krwi i zmuszając do emigracji miliony, co zapoczątkowało kryzys migracyjny w Europie.
To jednak niejedyny front wznowionej syryjskiej wojny domowej. Jest jeszcze jeden, na północy kraju, wymierzony w Kurdów. Syryjska Armia Narodowa złożona z wielkotureckich nacjonalistów, powiązanych z organizacją terrorystyczną Szare Wilki, działając w porozumieniu z Ankarą, zaatakowała ziemie zajmowane przez Syryjskie Siły Demokratyczne zdominowane przez Kurdów. Ci, choć dzielnie się bronią, powoli wycofują się w kierunku granicy irackiej, kontrolowanej przez ich rodaków z Kurdystanu.
Ich jedyną nadzieją i dotychczasowym sojusznikiem były USA, ale Donald Trump już zapowiedział, że Kurdowie są zdani na siebie j nie mają co liczyć na amerykańskie wsparcie. Co w tej sytuacji zrobią Kurdowie?
Z powodu impotencji Rosji, izolacjonizmu nowej ekipy prezydenckiej w USA, słabości reżimu Asada i nienawiści ze strony zarówno arabskich fundamentalistów, jak i Turków, Kurdowie syryjscy znajdują się w potrzasku. Jedyną pomoc mogliby zapewnić im ich rodacy z Iraku, którzy dysponują własnymi bojówkami, tzw. peszmergami w sile ok. 50 tys. żołnierzy.
Jednak Kurdowie irakijscy są formalnie obywatelami Iraku, w związku z czym nie mogą bez zgody władz federalnych angażować się w cudze konflikty. Kurdowie jednak niejednokrotnie udowadniali, że są niepokornym i nieujarzmionym narodem, kierującym się przede wszystkim własnym interesem narodowym.
Być może nadszedł czas, aby iracki Kurdystan, który stanowi najzamożniejszy i najbardziej stabilny region tego kraju, połączył się z Kurdystanem syryjskim, Republiką Rożawy, która również uchodziła za oazę porządku na pustyni bliskowschodniego chaosu.
Patryk Patey