Oznacza to spore problemy dla krajów takich jak Słowacja i nieuznawane na arenie międzynarodowej Naddniestrze, które są całkowicie uzależnione od rosyjskiego gazu.
Prezydent Słowacji Fico poleciał nawet ostatnio do Moskwy i wynegocjował ponoć zapewnienie przez Rosjan dostaw gazu potrzebnego Słowakom do normalnego funkcjonowania. Jednak kontrowersyjny, prorosyjski polityk nie ujawnił szczegółów umowy.
Z drugiej strony kraje takie jak Czechy, Austria i Włochy, które w ostatnich latach znacznie zdywersyfikowały dostawy gazu, ograniczając rosyjski surowiec do minimum, mogą spać spokojnie.
Rosjanie potraktowali to zdarzenie jako pretekst do wzmożonego ataku propagandowego na Ukrainę. Przedstawiają ją jako państwo, którego rusofobia może doprowadzić do katastrofy humanitarnej w Naddniestrzu. Pomijają przy tym fakt, że Ukraińcy do końca dotrzymywali warunków umowy, pomimo toczącej się wojny. Chociaż łagodna zima nie stwarza zagrożenia humanitarnego, jednak sprawia, że naddniestrzańska gospodarka oparta na tanim rosyjskim gazie może się zawalić.
Dla władz w Kiszyniowie mogłaby to być szansa na nawiązanie bliższych relacji z separatystycznym regionem, jednak na razie nie widać po stronie mołdawskiej takiej inicjatywy. Wyraźnie zawodzi zdolność przewidywania mołdawskich elit. Mołdawia przespała ostatnie 3 lata nie wprowadzając zmian do swojego miksu energetycznego. Jest uzależniona od gigantycznej elektrowni w Naddniestrzu, która produkowała prąd z rosyjskiego gazu również na potrzeby mołdawskie.
Pomimo świadomości zbliżania się końca umowy Ukrainy z Gazpromem, Mołdawia nie dokonała w lecie, gdy energia była tania, większych zakupów. Musi ją kupować teraz, gdy jest droga. To powoduje wzrost cen i sprawia, że kraj jest teraz bardzo podatny na rosyjskie naciski. Zbliżające się wybory parlamentarne mogą wygrać siły otwarcie lub krypto prorosyjskie. Dużo zależy od tego jaka będzie zima i czy państwa europejskie wykażą się solidarnością, wspierając państwo aspirujące do UE.
Patryk Patey