Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta, chyba nie przemyślał sprawy, proponując zerowy PIT dla rodziców z dwójką dzieci dla dochodu rocznego łącznie 280 tysięcy złotych. Dzietności to nie poprawi, jak nie pomogło 500+, a niszczy nasze poczucie odpowiedzialności obywatela za państwo. Każdy obywatel powinien płacić co najmniej 10% własnych dochodów (z wyłączeniem zasiłków i emerytur) na państwo – nasze wspólne dobro, na Rzecz Pospolitą. Ale po kolei.
Co jakiś czas pojawiają się pomysły, żeby w ogóle zlikwidować podatek dochodowy. Optując za jego likwidacją najczęściej podaje się koszty zbiórki. I tu mamy do czynienia z pierwszym podstawowym nieporozumieniem. Liczone są koszty zbiórki tego podatku w obecnym systemie, horrendalnie drogim i nieefektywnym, odziedziczonym po PRL.
Drugim podstawowym nieporozumieniem jest zastosowanie tego samego, komunistycznego myślenia o państwie. Jawi się ono jako instytucja opresyjna wobec obywatela, będąca własnością establishmentu lub państwo właściciel wszystkiego w jego granicach, łącznie z zamieszkującą go ludnością.
Chyba to drugie kierowało Karolem Nawrockim. Lata pracy na państwowym etacie zaciążyły na jego myśleniu. Tyle, że w ten sposób nigdy nie zbudujemy państwa obywatelskiego (będącego wspólnym dobrem), które utrzymują obywatele płacący podatki.
Tylko osoby płacące podatki powinny mieć pełnię praw obywatelskich, a zatem również prawo głosu w wyborach i decydowaniu o państwie (referendum). No bo jakim prawem osoby nie składające się na funkcjonowanie państwa i będące na utrzymaniu nas wszystkim miałyby decydować?
Brak odpowiedzialności za teoretycznie własne państwo wziął się właśnie z rozerwania tego związku. Prezydent jako historyk powinien to wiedzieć. Stąd wzięła się kariera polityczna różnorakich grup darmozjadów, żerujących na naszym dobru wspólnym, zwykle nazywających się socjalistami. To oni usilnie zabiegali, żeby znieść cenzus majątkowy, który nawet według rewolucji francuskiej stanowił, że tylko obywatele płacący podatki posiadają prawa wyborcze.
Gdy im się to w końcu udało, zaczęli kierować swoje programy polityczne właśnie dla grup ludności nie posiadającej majątku i nie płacącej podatków. Obiecując im z czasem wzięcie na stałe utrzymanie państwa, czyli ludzi płacących podatki.
Ale, żeby nie było za słodko, rządzący już socjaliści wymyślili cały szereg podatków ukrytych, obciążających głównie własnych zwolenników. W końcu z czegoś trzeba było płacić dodatki socjalne i zapewnić sobie dostatni byt reprezentując pokrzywdzonych społecznie.
Dla własnego porządku z głową dzielę te obciążenia państwa (socjalistycznego) na trzy grupy – podatki bezpośrednie, pośrednie i haracze.
1. Podatki bezpośrednie to właśnie PIT, którym w tak beztroski sposób zajął się nasz prezydent.
2. Podatki pośrednie to wszelkie cła, akcyzy i VAT – w Polsce 23%, jeden z najwyższych na świecie.
3. Haracz płaci państwu przedsiębiorca za możliwość samodzielnego zarabiania pieniędzy. Zakładając firmę już płaci(my) haracz do ZUS (nie osiągając jeszcze dochodu) i kolejny za zatrudnienie pracowników (ZUS + podatek). Tu też nikogo nie obchodzi rzeczywisty dochód przedsiębiorcy.
Transferując się z PRL do IIIRP komunistyczna nomenklatura zbudowała potworka, w którym do dziś żyjemy i z którym żaden rząd nic nie zrobił. Komunistyczny majstersztyk polegał na utrzymaniu omnipotencji starego państwa, przy jednoczesnym dopuszczeniu konkurencji politycznej i wolności działalności gospodarczej. Jednym z fenomenów był wzrost haraczu od płacy z 20% do 48%, czego komuniści dokonali w latach 1980-83, zwykłymi rozporządzeniami Ministra Pracy. Pisałem kiedyś o tym.
To dlatego nie lubię naszych patriotów-socjalistów z PiS. Nie zrobili nic, żeby ten stan zmienić. Wręcz przeciwnie (vide M. Morawiecki), chcieli tego potworka przejąć, żeby to im służył. Ich działania i zaniedbania doprowadziły do sytuacji, w której polska płaca minimalna prześcignęła amerykańską i japońską! Przy jednoczesnej drożyźnie wynikającej z przyjęcia Nowego (zielonego) Ładu i rozwoju w oparciu o drastycznie narastający dług, staniemy się za chwilę państwem upadłym.
Chcąc naprawić nasze państwo, jeszcze jest to możliwe, nie możemy bezrefleksyjnie naśladować zachodu Europy. Odwołać się powinniśmy do naszej przeszłości sprzed komunizmu i obecnego przykładu Stanów Zjednoczonych. W USA nie ma VAT. Jest stanowy podatek obrotowy (4-9% w zależności od stanu), a obciążenie wynagrodzeń pracowniczych jest na poziomie ok. 10%. Ponieważ w Anglii jest to ok. 12%, równie dobrze możemy wziąć z niej przykład. Będzie prościej.
Chcąc rzeczywiście zmienić III RP w państwo wolnych i odpowiedzialnych obywateli (w V RP, bo próba z IV była kompletnie nieudana), zacząć powinniśmy od podkreślenia wagi podatków przez nas płaconych. I, co równie ważne, zmienić sposób zbierania podatków z centralnego na lokalny, gminny. Myślę tu wzorem Szwajcarii o każdym rodzaju podatku (PIT, VAT, CIT, akcyza) powstałym na terenie tejże gminy. Będzie to najprostszy i najtańszy sposób zbierania naszych pieniędzy wspólnych, przeznaczanych na utrzymanie naszej gminy, naszego województwa, wreszcie naszego państwa.
Takie zbieranie podatków pozwoli każdemu obywatelowi stać się świadomym wagi zbieranych wspólnie pieniędzy na funkcjonowanie lokalnej wspólnoty i całego państwa, utrzymywanego z naszych pieniędzy.
Świadomym obywatelem własnego państwa możemy stać się tylko tak, poprzez świadome uczestnictwo w społeczności lokalnej, we własnej gminie. A kto się sprawdzi na poziomie gminnym, jako dobry organizator i zarządca wspólnego mienia, ten będzie miał szansę wykazać się może i w województwie, a potem nawet i w państwie.
Jan Azja Kowalski
PS. Nie martwcie się o skutki uboczne. Milionowa armia obecnej biurokracji zasili nasz złakniony pracownika rynek😉Inne skutki, jak obniżenie ragi partii politycznych, poruszę niebawem.



