Łatwiej i taniej jest prowadzić Polakowi firmę w Niemczech lub Czechach. Dlatego z Polski odwrotnie niż w I Rzeczypospolitej ucieka coraz więcej Polaków, a napływu cudzoziemców również nie ma.
1 miliard euro przeznaczył Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju na dożywienie biednych polskich rodzin. Dla zwiększenia efektywności tak wielkiej pomocy, pieniądze te otrzymała jedna rodzina, rodzina Schwartzów z Niemiec – właściciele sieci sklepów spożywczych Lidl i Kaufland. Na 20 lat i bez procentu. Dzięki temu nowe sklepy Schwartzów rosną w Polsce jak grzyby po deszczu, a biedne polskie rodziny mają lepszy dostęp do wysokojakościowych produktów niemieckich. I nie muszą już głodować. Aż wzruszyłem się z wdzięczności.
W Głuchołazach poznałem inną historię pomocy europejskiej. Robert Galara, właściciel firmy Galmet, opowiedział, jaki był dumny z 450 tysięcy pomocy ze środków unijnych na cele szkoleniowe. Dumny do momentu, gdy dowiedział się, że jego główny i przypadkowo znowu niemiecki konkurent w branży otrzymał na taki sam cel 6 milionów złotych dofinansowania.
Zebrało mi się na wspominki, to przypomnę jedną historię sprzed lat. Roman Kluska, właściciel Optimusa, został w roku 2002 zakuty w kajdanki i aresztowany, a później zwolniony po zajęciu 30 milionów z jego majątku. Za co? Za to, że spróbował przechytrzyć polskie prawo. Za sam pomysł ominięcia polskiego prawa, zgodnie z którym polski przedsiębiorca nie może mieć takiej samej pozycji startowej jak jego zagraniczny konkurent. W przypadku Optimusa był to obowiązek zapłacenia 22% podatku VAT, z którego globalni konkurenci byli zwolnieni.
Wydawało się wam, Drodzy Czytelnicy, że żyjecie w pełni niepodległym państwie? Najwyższy czas zweryfikować to błędne przekonanie. Wiem, że fajnie jest robić zakupy w Lidlu, a nikt nie jest Galarą lub Kluską oprócz nich samych. Jednak zmuszając polskich przedsiębiorców, żeby w biegu na 100 metrów startowali o 2 sekundy później niż ich zagraniczni konkurenci, skazujemy ich na porażkę. Lub na omijanie prawa, karzącego ich za polskie pochodzenie.
Czas przejść do rzeczy. To jest absolutny skandal, żeby państwo polskie dyskryminowało polskich obywateli za to, że są Polakami. I jest również skandalem, że w ogóle nie zareagowało na przypadek taki, jak wzmocnienie niemieckiej sieci handlowej pieniędzmi europejskimi kosztem polskiego handlu.
Nie spotkałem nigdzie stanowiska polskiego rządu w tak bulwersującej sprawie. Ani zdania odrębnego polskiego przedstawiciela w EBOiR Zbigniewa Hockuby. To dlatego w polskich przedsiębiorcach tak mało jest pozytywnych emocji w myśleniu o kolejnym rządzie. Większość postrzega obecne państwo jako swojego wroga.
Ale jak mają polscy przedsiębiorcy mieć inne zdanie, skoro jeszcze do niedawna każda kontrola skarbowa, Państwowej Inspekcji Pracy lub Sanepidu, zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Finansów, musiała się zakończyć przynajmniej mandatem w wysokości 500 złotych? Co przezorniejsi przedsiębiorcy dla skrócenia okresu kontroli sami przygotowywali pułapkę na kontrolerów – małą niezgodność z przepisami.
Potęga I Rzeczypospolitej była w dużej mierze wynikiem lepszych, bardziej przyjaznych praw obywatelskich dla imigrantów napływających w jej granice. Uciekinierów prześladowanych we własnych państwach politycznie, religijnie i gospodarczo. Mogli u nas cieszyć się wolnością i bogacić. Ale nie mogli mieć przywilejów stanowiących ich warstwą uprzywilejowaną w stosunku do Polaków z urodzenia.
W trzecim, a nierzadko w drugim pokoleniu stawali się Polakami z wyboru. Nic dziwnego, skoro nowa ojczyzna dawała im to wszystko, czego nie mieli wcześniej. Dawała im wolność, w tym wolność gospodarczą. Gdy przyjrzymy się dokładniej problemowi uprzywilejowania firm zagranicznych w Polsce, dostrzeżemy jedno. To nie indywidualni przedsiębiorcy, to wielkie, globalne korporacje są postawione ponad prawem. Uprzywilejowane zwolnieniami podatkowymi, a nawet dofinansowaniem naszymi pieniędzmi, pieniędzmi wszystkich Polaków.
Czas z tym skończyć. Polscy przedsiębiorcy nie są przestępcami, na których wystarczy znaleźć odpowiedni paragraf. A państwo polskie nie może być ich wrogiem. Polscy przedsiębiorcy nie potrzebują specjalnych przywilejów i pomocy ze strony państwa. Chcą tylko zlikwidowania biurokratycznych przepisów hamujących lub uniemożliwiających rozwój ich firm.
Szczególnie wyraźnie widać ten problem w strefie przygranicznej. W ramach objazdu zachodnich i południowych rubieży naszej ojczyzny ze wspaniałą ekipą Mediów Wnet rozmawialiśmy z wieloma przedsiębiorcami. Wszyscy mówią to samo – łatwiej i taniej jest prowadzić Polakowi firmę w Niemczech lub w Czechach. Dlatego niektórzy z nich tak właśnie robią. Dlatego w obecnej Polsce następuje proces odwrotny w stosunku do I Rzeczypospolitej, ucieczka Polaków, a nie napływ cudzoziemców. Ubożenie zamiast wzrostu bogactwa.
Gdy już zaczniemy pisać nową konstytucję, pamiętajmy o tym, o drugim prawie kardynalnym, którego będą musieli przestrzegać kolejni prezydenci V Rzeczypospolitej – o likwidacji prawa dyskryminującego polskich obywateli, w tym przedsiębiorców, w ich własnym państwie. Bo pierwszym jest niezmiennie likwidacja biurokracji.