Do niedawna wydawało mi się, że tą najważniejszą zasadą jest pomocniczość. I to pomocniczość, jako zasadę naczelną organizacji społeczeństwa i państwa, wpisałem w projekt konstytucji. Ale, żeby pomocniczość mogła w ogóle zafunkcjonować jako kategoria porządkująca, musi istnieć coś wcześniej. Do czego możemy się odwołać i oprzeć w stosunkach między osobami najbliższymi i tymi dalszymi, składającymi się na naród. I to mi uświadomił ostatnio Pan Andrzej. Duże DZIĘKI😊
To zaufanie jest kategorią pierwotną w stosunku do pomocniczości. Wynika bezpośrednio z naszej wiary w Boga, który dał człowiekowi Dekalog i wolną wolę. Zaufał człowiekowi słabemu, głupiemu i grzesznemu. Każdemu z nas.
Jeżeli Bóg zaufał słabemu człowiekowi, to jakim prawem miałby człowiek nie obdarzać zaufaniem swojego bliźniego. Nie przyjąć, że każdy może upaść i powstać z upadku. Również on sam. Przecież najlepiej uczymy się na własnych błędach.
A może Pan Bóg dał człowiekowi możliwość popełniania błędu po to, żeby się doskonalił i umacniał w Wierze i w życiu doczesnym, mającym kres w życiu wiecznym?
Bez zaufania nie powstałaby najmniejsza nawet społeczność. Bez zaufania, jakim obdarzamy drugą osobę, nie powstałaby rodzina. Przecież małżeństwo to akt wzajemnego zaufania dwóch obcych sobie osób. Stąd też, jeżeli traktujemy naród jako zbiór rodzin, to właśnie na zaufaniu musimy oprzeć jego zorganizowanie w państwie.
Z zaufania do drugiej osoby, bierze początek najprostszy i najtańszy system organizacji społeczeństwa. Najbardziej boży system. Z ogromną rolą w nim każdego człowieka – obywatela.
Taki system stał u podstaw potęgi I Rzeczpospolitej. Z zaufania do Boga i Jego Stworzenia, do człowieka, powstały również Stany Zjednoczone Ameryki – obecna światowa potęga. Utworzone jako państwo przez ortodoksyjnych chrześcijan, dla których Wiara była jedynie akceptowanym sposobem na życie.
Obie potęgi wyrosły z chrześcijańskiego zaufania do bliźniego. Wyrosły na potęgi dzięki taniości i sprawności systemu. Boży zamysł obdarzenia człowieka wolną wolą, przełożony na system zorganizowania społeczeństwa, zaowocował wolnością i zamożnością obywateli. A państwu dał siłę.
Możliwość popełnienia błędu i co za tym idzie popełniane błędy, są znacznie tańsze niż rozbudowana kontrola nad człowiekiem. Kontrola po to, żeby się nie pomylił. A nad tą kontrolą kontrola wyższego rzędu i tak bez końca, aż do wylądowania w państwie totalitarnym. Gdzie za błąd najwyższego gremium lub jednostki, ogromną cenę płacą wszyscy, pozbawieni wcześniej władzy decydowania, a zatem odpowiedzialności. Bo system odgórny nie ma mechanizmu samonaprawy na poziomie najniższym, najtańszym dla wszystkich.
Wyobrażacie sobie, że da się zadekretować miłość małżeńską? I wprowadzić kontrolę dla zapobieżenia zdradzie i rozbiciu rodziny? Gdybyśmy zrezygnowali z zaufania, jakim obdarzamy drugą osobę, żylibyśmy w wiecznym piekle niepewności i podejrzeń.
Dlaczego zatem obserwujemy obecnie upadek rodziny i upadek „bożego” myślenia o obywatelu, społeczeństwie i państwie? Nie, nie pomyślcie nawet, że to dowód na niedoskonałość Bożego stworzenia i Jego planu dla człowieka. To tylko my, zauroczeni tym światem i pełną michą, odeszliśmy od Jego wskazań. Daliśmy się zwieść szatanowi, wrogowi człowieka. Szatan nigdy nie dałby człowiekowi wolnej woli. I zawsze, pod pozorem poszerzania wolności, daje zwodzonemu człowiekowi najpierw pychę, a potem niewolę.
Naszej indywidualnej wiary nie jest w stanie zniszczyć żaden system, najbardziej nawet nieludzki i nieboży. Czy jednak jesteśmy w sferze społecznej i państwowej przywrócić „boży” porządek? Nie potrafię na to odpowiedzieć. Wszystko zależy od naszej Wiary i determinacji z niej wynikającej. A także, biorąc pod uwagę aktualną sytuację społeczną, od prostego policzenia finansowej opłacalności tego porządku dla każdego. Niezależnie od jego aktualnego myślenia o Bogu, Kościele, drugim człowieku i sobie.
Jan A. Kowalski