Cieszy mnie, że Walne Zebranie Spółdzielczych Mediów Wnet przyjęło uchwałę o rozpoczęciu prac nad własnym projektem nowej konstytucji, nawiązującym do tradycji Rzeczypospolitej bez biurokracji.
Zanim napiszemy nową konstytucję (4)
Siedemnaście złotych. Tyle kosztowało mnie dziś starcie z biurokracją powiatową. Sympatyczny urzędnik zapewnił, że do sprzedaży działki naprawdę nie potrzebuję zaświadczenia o urządzaniu lasów. Na tej działce nie ma ani metra kwadratowego lasu i nie przylega do Lasów Państwowych. Ponieważ naprawdę nie potrzebowałem tego zaświadczenia, ale bez niego jej nie sprzedam, w niecały kwadrans za cenę siedemnastu złotych uzyskałem stosowny dokument i zadowolony wyszedłem ze starostwa.
Niesiony falą sukcesu, poszedłem wprost do Urzędu Skarbowego. Tu uzyskałem kolejne zaświadczenie, że zgodnie z przywołanym przez rejenta przepisem obowiązującej ustawy, zostałem kilka lat temu zwolniony z podatku od darowizny. I znowu kosztowało mnie to siedemnaście złotych. Zastanawiałem się przez chwilę, czy nie potrzebuję zaświadczenia o prawdziwości mojej tożsamości, bo dowód może nie wystarczyć, ale notariusz rozwiał mój niepokój. Odetchnąłem swobodnie.
Tak właśnie działa biurokracja. Aha, przy okazji pobytu w Urzędzie Skarbowym załatwiłem drobną sprawę dla znajomego. Ani mi on brat, ani swat, w związku z czym za pełnomocnictwo z jego sfałszowanym podpisem (proszę to jakoś załatwić, powiedziała przesympatyczna urzędniczka), zapłaciłem kolejne siedemnaście złotych. Sam przejazd autobusem w obie strony kosztowałby go co najmniej pięćdziesiąt, zatem jesteśmy do przodu.
Tak właśnie działa biurokracja. Zatem zanim zaczniemy pisać nową konstytucję i wejdziemy w bitwę na noże o brzmienie preambuły, przyjrzyjmy się jeszcze raz zjawisku o nazwie BIUROKRACJA.
W dobrze zarządzanym i silnym państwie biurokracja nie ma jak się rozwinąć. W takim państwie istotny spór toczy się między dwoma obozami. Centralistyczny usiłuje podporządkować jak najwięcej sfer życia społecznego władzy państwowej. Natomiast wolnościowy, wprost przeciwnie, pragnie zapewnić zwykłym obywatelom jak największą władzę decydowania o sobie i najbliższym otoczeniu. I jeśli ten spór nie zakończy się niczyją klęską ale konsensusem, mamy do czynienia z państwem na miarę tego świata idealnym.
W silnym i dobrze zarządzanym organizmie państwowym obywatele cieszą się nieskrępowaną wolnością osobistą. Spór rzeczywisty zatem toczy się o przewagę pomiędzy administracją odgórną z ramienia władcy, a administracją oddolną samorządową.
Polska po roku 1989 stała się idealną pożywką dla rozwoju biurokracji, ponieważ III RP została zaprojektowana jako państwo bez wyraźnie zarysowanych kompetencji organów władzy państwowych i samorządowych. Rzekomo stworzony został samorząd, ale bez zagwarantowanego ustawowo finansowania z podatków i dochodów własnych. Korzystając z kasy państwowej jest on zatem przedłużeniem władzy centralnej. A jednocześnie tej władzy nie podlega ani personalnie, ani zadaniowo.
Z nieswoich pieniędzy zatem wójt gminy zatrudnia kolejnych pociotków i znajomych, w zamian za to żądając jednego – głosu wyborczego. A żeby było jeszcze śmieszniej, urzędnicy gminni organizują i nadzorują wybory swojego pracodawcy. To dlatego władza samorządowa to oaza stabilności w niespokojnych czasach.
W niespokojnych czasach, zwłaszcza czasach kryzysu, właśnie biurokracja potrafi o siebie zadbać najbardziej. Również ta państwowa. Po co ryzykować na niepewnym rynku, skoro znajomy na urzędzie już wymyśli dla nas jakieś stanowisko. A jeżeli jeszcze uważamy się za patriotę, to stanowisko należy się jak psu kość. Cierpieć za ojczyznę za darmo, to chyba nawet mało eleganckie.
Pomijając jednak frazesy, biurokracja jest formacją z gruntu antypaństwową, antynarodową i antyspołeczną. Brak jej nie tylko patriotyzmu, ale i zwykłej solidarności społecznej. Dotyczy to biurokracji całego świata. W latach kryzysu 2009–2012 liczba urzędników w Polsce wzrosła oficjalnie o 14%, w Hiszpanii zagrożonej bankructwem o tyle samo, na Słowacji o 22%. Spadła drastycznie na Łotwie, prawie o 30%, ale przy 18% spadku PKB i rzeczywistym zagrożeniu egzystencji państwa.
Kiedyś dawno, dawno temu, przed rokiem 2005, myślałem że Prawo i Sprawiedliwość, jak już dojdzie do władzy, to w pierwszej kolejności rozprawi się właśnie z biurokracją w imię sprawnej centralistycznej władzy własnej. Nadzieje swoje opierałem na bardzo sugestywnej przesłance. Według własnych pisowskich badań sondażowych, do których miałem chwilowy dostęp, partię tę popierało zaledwie 1% (słownie: jeden procent) urzędników. Wtedy nic z tego nie wyniknęło.
Teraz naprawdę cieszą mnie jednopartyjne rządy Prawa i Sprawiedliwości. Pierwszy raz w historii III RP możemy określić, kto odpowiada za zarządzanie państwem polskim. Dlatego zamiast odstawiać wizerunkowy szoł z referendum prezydenckim, obóz Prawa i Sprawiedliwości powinien przedstawić swój projekt konstytucji. Projekt sprawnie zarządzanego państwa z silną administracją rządową.
Prezydent, skoro nie ma własnego projektu, ale chce być moderatorem, powinien właśnie ten projekt przyjąć jako pierwszy. A potem przyjąć kolejne, konkurencyjne projekty. A w ogólnonarodowym referendum obywatele powinni wybrać jeden z nich. I temu wybranemu przez naród muszą się podporządkować wszystkie partie polityczne, również Prawo i Sprawiedliwość – niech rządzi jak najdłużej!
Jan Kowalski
PS Cieszy mnie bardzo, że Walne Zebranie Spółdzielczych Mediów Wnet przyjęło uchwałę o rozpoczęciu prac nad własnym projektem nowej konstytucji, nawiązującym do tradycji Rzeczypospolitej bez biurokracji.