Niemiecka szefowa KE, Ursula von der Leyen, przed samymi wyborami postraszyła Włochów. Odebraniem pieniędzy – podając przykład Węgier i Polski – jeżeli zagłosują nie tak, jak Wysoka Komisja sobie życzy. Jednak Włosi wybrali tak, jak chcieli. Bracia Włosi, na czele z Giorgią Meloni, zwyciężyli niedzielne wybory (24%) i wszystko wskazuje na to, że wraz z Forza Italia i Ligą, utworzą nowy włoski rząd. Z Giorgią Meloni w roli premiera.
Wyniki wyborów we Włoszech, podobnie jak wcześniejszych w Szwecji, wskazują, że wcale nie jesteśmy skazani na marksowski determinizm historyczny. Na nieuniknione zwycięstwo „postępu”. Na nieuchronne rządy lewicy i lgbt+.
Cieszy jednoznaczne stanowisko Giorgi Meloni za życiem, a przeciwko zabijaniu nienarodzonych dzieci. I wielokrotne odwoływanie się do naszej Wiary. Po zwycięstwie przytoczyła przecież słowa świętego Franciszka z Asyżu:
Zacznij od robienia tego, co konieczne; potem zrób to, co możliwe; nagle odkryjesz, że dokonałeś niemożliwego.
Na ile to odwołanie do średniowiecznego mistyka i stygmatyka jest prawdziwe, a na ile jest kreacją wizerunkową na potrzeby elektoratu, okaże się w niedługim czasie. Całkiem średniowieczną katoliczką Giorgia Meloni chyba jednak nie jest, skoro żyje i ma dziecko nie z mężem, ale z partnerem.
Należy zatem życzyć przyszłej Pani Premier rychłego ślubu kościelnego. A wszystkim prawdziwie prawicowym, chrześcijańskim politykom nawrócenia. Bo to ich hipokryzja obudziła demony lewicowego postępu.
Bartosz Jasiński