Członkowie kościoła klimatystów głoszą, że trzeba w Polsce jak najszybciej zlikwidować energetykę cieplną opartą na węglu kamiennym i brunatnym. Twierdzą, że jest ona jednym z głównych przyczyn globalnego ocieplenia i naturalnych katastrof. Ich żądania realizują wszystkie rządy od kilkunastu lat. Przeprowadzają one transformację energetyczną polegającą na zastąpieniu energetyki węglowej źródłami odnawialnymi (głównie słońcem i wiatrem). Za rządów Prawa i Sprawiedliwości zmiana ta, zgodnie z polityką europejską, była realizowana stopniowo. Obecny rząd zdecydował się na jej przyśpieszenie. Węgiel ma zniknąć z polskiej energetyki jak najszybciej. Jego miejsca ma zająć głównie energetyka wiatrowa, oparta na importowanej technologii.
Jedną z konsekwencji transformacji energetycznej jest silna redukcja zapotrzebowania na polski węgiel. Jego wydobycie jest najniższe od 1910 roku. Doprowadziło to do sytuacji, w której polski sektor górnictwa kamiennego przynosi znaczące straty. Po trzech kwartałach 2024 roku wynoszą one 9 mld(!). Tyle my podatnicy musimy dopłacać do polskiego górnictwa, żeby mogło jeszcze funkcjonować.
Wyznawcy religii klimatycznej proponują, żeby przestać dopłacać, a przeznaczyć te pieniądze na rozwój energetyki odnawialnej. Zapominają jednak o jednym, energetyka węglowa jest stabilnym źródłem prądu, zaś wiatrowa i fotowoltaiczna nie są w stanie tego zagwarantować. Czasami w Polsce nie wieje lub nie świeci słońce. Energetyka węglowa gwarantuje, że mamy prąd w gniazdkach.
Instytucje odpowiadające za sprawne funkcjonowanie polskiego systemu elektroenergetycznego alarmują, że rośnie ryzyko częstszego występowania w Polsce przerw w dostawie prądu. Wynika to z ograniczania mocy w źródłach stabilnych jakimi są elektrownie węglowe. Okazuje się, że po kilkunastu latach OZE nie są w stanie ich zastąpić. O tym jednak wyznawcy religii klimatycznej nie mówią.
Bez pilnych działań polskiej gospodarce grożą braki prądu – rp.pl
Nie wspominają również o kosztach, jakie my Polacy musimy ponosić, związanych z dodatkowym utrzymywaniem mocy w systemie elektroenergetycznym. Ministerstwo Klimatu i Środowiska szacuje, że będzie to nawet 9 mld zł rocznie. Tyle będzie wynosił koszt rosnącego udziału energetyki odnawialnej w produkcji prądu w Polsce.
Koszt rynku mocy w latach 2025-2028 wynosić będzie rocznie 8,5-9,0 mld zł – MKiŚ – Stooq
Po kilkunastu latach transformacji energetycznej okazuje się, że:
- Płacimy zdecydowanie więcej za prąd.
- Dopłacamy nawet 9 mld zł na zapewnienie stabilności systemu elektroenergetycznego.
- Musimy subsydiować polski sektor węgla kamiennego kwotą ponad 10 mld.
- Uzależniamy się od importu technologii spoza Polski.
- Rośnie ryzyko, że w Polsce zabraknie prądu.
Dlaczego wyznawcy religii klimatycznej nie wspominają o tych kosztach zielonej transformacji?
MTC