Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.
Miałem w tym odcinku omówić trzecią kardynalną zasadę nowej konstytucji, czyli pomocniczość – filar Nauki Społecznej Kościoła i jeden z filarów potęgi przyszłej V Rzeczypospolitej. I przełożenie tej zasady na organizację życia państwowego, społecznego i gospodarczego. Ponieważ jednak rzeczywistość dramatycznie przyspieszyła, zajmijmy się nią teraz.
Ta rzeczywistość to oczywiście weto Prezydenta w stosunku do dwóch ustaw projektu Prawa i Sprawiedliwości dotyczących wymiaru sprawiedliwości (= niesprawiedliwości) w naszym obecnym, niedoskonałym państwie. Ponieważ wszyscy znawcy i nie-znawcy prawa już zdążyli się wypowiedzieć, a ja na prawie kompletnie się nie znam, nie zamierzam z nimi polemizować. Zajmę się tematem obocznym, ale jednak podstawowym dla dalszych losów naszej ojczyzny.
Żeby się z nim zmierzyć, musimy się cofnąć do lat 2005–07, czyli do wcześniejszego okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Arogancja, buta i pycha – te trzy słowa najbardziej charakteryzują sposób okazywania własnej wydumanej władzy przez ówczesnych liderów PiS. Ludwik Dorn i pies Saba to symbole tamtego okresu. Woda sodowa uderzyła politykom tej partii po trzech miesiącach od minimalnie i „cudem” wygranych wyborów.
Jednak zdecydowanie najgłupszym pomysłem tej formacji była próba zawłaszczenia całej sceny politycznej, zwłaszcza kosztem własnych koalicjantów. To wtedy nastąpiła żałosna rozmowa Adama Lipińskiego – szarej eminencji PiS – z Renatą Beger z Samoobrony (która miała „kurwiki w oczach”), mająca na celu wyeliminowanie Andrzeja Leppera i przejęcie posłów Samoobrony. Wtedy także doszło do najgłupszego sojuszu politycznego III RP, sojuszu Ojca Rydzyka z Jarosławem Kaczyńskim. W jego wyniku z życia politycznego została wyeliminowana Liga Polskich Rodzin, sprawnie zarządzana przez Romana Giertycha. Prawo i Sprawiedliwość odniosło sukcesy, które kosztowały partię odsunięcie od władzy w wyniku wyborów roku 2007.
Trwale został utracony elektorat postpegieerowski (12%), głosujący na Samoobronę, i elektorat endecki (8%), głosujący na LPR. Jedynym chwilowym efektem było nawrócenie się trzeciego bliźniaka braci Kaczyńskich, Ludwika Dorn(baum)a, na chrześcijaństwo przy okazji ślubu z czwartą żoną. I stanowisko prezesa rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu dla Pawła Brzezickiego – człowieka Rydzyka – dla ratowania Stoczni Gdańskiej (nie została uratowana).
Tak Prawo i Sprawiedliwość zmarnowało tamten czas. Udowodniło, że Andrzej Lepper prawdopodobnie nie jest najuczciwszym obywatelem III RP, a z Romana Giertycha uczyniło swojego największego wroga. I sromotnie przegrało.
Pozytywnym zaskoczeniem nowego rozdziału władzy Prawa i Sprawiedliwości, tym razem „cudownie” sprawującego samodzielne rządy od roku 2015, było odrobienie lekcji z historii. Bez Dorna, bez psa Saby, bez pychy i arogancji. I nareszcie bezpośrednie odwołanie się do elektoratu, co przyniosło wyborczy sukces i trwałe poparcie. To jednak nie wystarczy, żeby zmienić ustrój państwa i konstytucję, bo żeby zmienić ustrój państwa, należy wcześniej zmienić konstytucję. To nie masło maślane, tylko rzeczywistość, rzeczywistość, której Prawo i Sprawiedliwość znowu nie chce widzieć i rozumieć. 75% Polaków, powtarzam – 75% Polaków chce reformy państwa, bo nie chce dłużej żyć w tym syfie albo emigrować. Ale nie wszyscy z nich są zwolennikami sposobu zarządzania państwem preferowanego przez Prawo i Sprawiedliwość. Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, Jana Kowalskiego, zwyczajnego i przeciętnego Jana Kowalskiego, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.
Czy Prawo i Sprawiedliwość zapytało mnie o zdanie w sprawie tych prawniczych ustaw? Jeśli nie mnie, to czy zapytało patriotyczny klub pn. Kukiz’15? Jak, mając jedynie przewagę 51% w Sejmie, wyobrażało sobie wybór sędziów Sądu Najwyższego, skoro potrzebna jest do tego kwalifikowana większość, nawet jeśli nie 2/3, to przynamniej 3/5? (Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego tylko 60% posłów, a nie, jak to jest w naszej cywilizacji, 66%?)
Bardzo dobrze się stało, że prezydent Duda zawetował te dwie ustawy. Ich podpisanie niczego by nie wniosło poza chaosem i partyjnym kupczeniem stanowiskami (3/5). Do zmiany, do reformy Polski potrzebne jest uzyskanie poparcia jeśli nie 75% wszystkich obywateli, to przynajmniej 66% – kwalifikowanej większości. I tylko w ten sposób, a nie przez kuglarskie sztuczki, możemy zmienić Polskę. Czego jak najbardziej sobie życzy przeciętny i zwyczajny niżej podpisany…