Po naruszeniu przestrzeni powietrznej nad Polską, rosyjskie drony pojawiły się wczoraj nad duńskimi lotniskami. Putin testuje wytrzymałość państw NATO coraz bezczelniej. Zamiast skłaniać się do pokoju na warunkach zaproponowanych przez Donalda Trumpa, ucieka się do kolejnych prowokacji. Skąd taka zmiana?
Wygląda na to, że oferta Chin, dokąd udał się Władimir Putin zaraz po wizycie na Alasce, przebiła ofertę amerykańską. Kreml nie chce zaakceptować swojej roli w nowej wersji pax americana i wybiera pax sinica. Chińska wersja światowego ładu jest mu bliższa niż reguły Zachodu w wydaniu Trumpa. Zważywszy na strukturę władzy w Rosji i Chinach, nie powinno to dziwić.
Nie sposób również nie zauważyć, że prowokacje rosyjskie nasiliły się po rozmowach Putina z Xi. Zatem przywódcy Rosji i Chin nie rozmawiali jedynie o długowieczności i perspektywie doczesnego życia wiecznego.
W prognozowanym przez wszystkich starciu Chin z Ameryką o światowe przywództwo, Rosja wybiera Chiny. I choć mogłoby się wydawać, że teraz – w czasie wojny z Ukrainą – sprowokowanie państw NATO nie leży w interesie Moskwy, to działania ostatnich dni zdają się przeczyć tej tezie.
Możliwe, że według strategów Kremla (i Chin?) teraz jest najlepszy czas na wojnę światową. Po pierwsze, państwa europejskie nie są na nią jeszcze gotowe. Po drugie, bez bezpośredniej pomocy z Azji (Chin, Korei Płn., Indii, Pakistanu) Rosjanie mogą przegrać nawet wojnę z Ukrainą.
Zatem bezpośrednie wciągnięcie do działań wojennych swoich sojuszników, o co dotychczas zabiegała Ukraina, może być teraz strategią rosyjską.
Bartosz Jasiński